Twenty-Two.

9.3K 466 12
                                    

Celeste

Skończyłyśmy naszą schadzkę na pomoście. Przedłużyło się nieco. Było po drugiej, a ja miałam o 15 być w domu.

- Na pewno dasz radę? Trochę się zagadałyśmy.

- Oczywiście, że tak. Obiecałam, że zdążę do trzeciej.

Chloe uściskała mnie.

- Dziękuję, że spędziłyśmy wspaniały czas razem. Chyba właśnie zdałam sobie sprawę, że zawsze potrzebowałam takiej przyjaciółki jak ty.

- Nie pierwszy, nie ostatni- puściłam jej oczko- Zadzwoń wieczorem.

- Na pewno. Do usłyszenia.

---

Na moje szczęście i moich sprawnych nóg, w 20 minut dotarłam do domu.

- Jestem!- krzyknęłam.

- Nareszcie! Co tak długo?- zapytał Spencer.

- Byłam z Chloe.

- Córką mojego kumpla?- potaknęłam- wow, jestem wyraźnie zaskoczony. Chloe jest sympatyczna i mądra, ale nigdy nie widziałem jej z nikim. Zawsze była samotna. Mało z kim rozmawia.

- Dziwię się, bo to naprawdę świetna dziewczyna, która powinna tylko, odganiać się od dużej ilości znajomych.

- Masz rację. Cieszę się, że poznałaś kogoś- uśmiechnął się- a teraz skoro wszyscy są, możemy ruszać, na najlepsze gofry w mieście!- krzyknął, niczym wiking.

---

Słynne gofry znajdowały się niedaleko jakiegoś parku, wejścia na plażę, oznakowanego literą B, oraz, powiedzmy, że około 2 km dalej niż przystań.

- Mieliście racje- oblizałam bitą śmietanę z ust- to są najlepsze gofry jakie jadłam!

Gaby spojrzała na mnie, po czym wskazała wzrokiem na Spencera. Obie doznałyśmy nagłego ataku śmiechu.

- Z czego te śmiechy?- zapytał niczego nie świadomy blondyn.

Wygrzebałam z torby małą puderniczkę i mu ją podałam. Spencer przyjrzał się sobie w lusterku.

- O mój Boże! Siedzę tu z bitą śmietaną na nosie i brodzie, brudny od truskawek i z sosem na czole, a wy się śmiejecie?! Mogłyście powiedzieć!- jęknął zażenowany.

- Nie, uwierz...że to...- nie mogłam pohamować śmiechu- wygląda o wiele lepiej na tobie niż tym pysznym gofrze i nie warto tego ścierać.

- Ha Ha, przekomiczne. Celeste, leć po jakieś chusteczki. Są przy kasie.

- Już przynoszę- powiedziałam dalej się śmiejąc.

Wstałam i podeszłam do kasy. Stał za nią przesympatyczny chłopak w jasnej koszuli. Bez problemu podał mi chusteczki i przy tym zagadał. Wydawał się nie szkodliwy.

- Dziękuję bardzo.

- Nie ma problemu, szczególnie dla tak ślicznej dziewczyny- mrugnął.

Odeszłam, zarumieniona i uśmiechnięta do niego.

- Masz!- wróciłam do stolika.

- Nareszcie, chciałem już wysyłać po ciebie CBŚ. Co ty, do Chin, po te chusteczki leciałaś?

- Żartowniś się włączył, widzę. Gabriela siedzisz bliżej, trzepnij go porządnie po łepetynie.

Uśmiechnęła się nieśmiało.

- Przykro mi, nie chcę stracić pracy- uniosła dłonie w geście kapitulacji.

Taa, jasne, praca....- pomyślałam.

- Zero zrzeszenia kobiet- mruknęłam.

- Może przejdziemy się do wesołego miasteczka?- spojrzał na mnie wujek- obiecałem ci to, pamiętasz? Więc, dotrzymuję słowa. I tak, nie mamy, co robić.

- Tak- ochoczo pokiwałam głową- Gaby, co ty na to?

- Nie mam nic przeciwko.

- Więc, chodźmy.

Spencer uparł się i zapłacił za nasze słodkości. Wbrew moim i Gaby słowom, wyjął pieniądze, a nam kazał schować swoje, pokazując przy tym groźną minę.

Na mnie to nie działa, drogi Spencie, ale awantury przy ludziach nie zrobię...

Pozory Mylą...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz