Rozdział 2 : Zbłąkani wędrowcy

7.4K 1K 574
                                    

SEHUN

Wylądowaliśmy, gdy krwawe słońce okalało swymi ognistymi kolorami metalowy Pekin. Gdy tylko opuściłem pokład samolotu, moje ciało owiał łagodny wiart. Nie było zbyt ciepło, ale za to przyjemnie chłodno, przez co barwne południe można było uznać za wręcz idealne.

Mijałem nieznane mi postacie i z zaciekawieniem przysłuchiwałem się urywkom ich dialogów. Chiński znałem dobrze, a od roku wręcz znakomicie, do czego przyczyniła się też Minnie. Starałem się w myślach przestawić z Koreańskiego na ojczysty język ukochanej, co jednak wymagało z mojej strony nieco wysiłku.

Jimin, trzymając mnie kurczowo za rękę, zaczęła prowadzić po wielkim budynku ze względu na jej rozeznanie z owym miejscem. Po jakimś czasie odebraliśmy nasze bagaże, a ja westchnąłem z ulgą, gdy ponownie byłem w posiadaniu mojej ukochanej pamiątki z liceum.

Ach, te czasy. Lata, kiedy mój wiek wahał się pomiędzy szesnaście, a osiemnaście wspominam prawdopodobnie najlepiej.
Wypady nad jezioro z Kaiem i Chanyeolem, nocne maratony filmowe, dodawanie nauczycielce biologii grzybków halucynogennych do kanapki, przez co potem siedzieliśmy na dywaniku u dyrektora, ucieknie przed studentami, którym podpadł Jongin, czy też pierwszy kontakt z seksem i dokładniejsze poznawanie używek.

Raz, gdy poszedłem zbyt wcześnie spać na maratonie komediowym u kuzyna, Kim postanowił przefarbować mi włosy, a ze względu na to, że nie wiedział jaki kolor farby wybrać, jebnął wszystkie, dzięki czemu obudziłem się rano jako Rainbow Dash z My Little Pony.

Co się teraz z tym wszystkim stało? Dorosłość. To się stało. Nasza sławetna trójca święta rozeszła się. Chanyeol poszedł na inżynierię dźwięku, Kai na taniec, a ja na psychologię, jednak nie wszystko zostało stracone.

Nadal się spotykamy, co prawda Kim i Park o wiele częściej, ponieważ ja byłem zajęty spędzaniem wolnego czasu z Chinką, ale raz, dwa razy na miesiąc miałem okazję towarzyszyć przyjaciołom choćby oglądając wspólnie mecz piłki nożnej.

W końcu wraz z Ji ponownie wsiedliśmy do pomarańczowej taksówki, jednak tym razem celem podróży nie było lotnisko, a mieszkanie brata mojej narzeczonej.

Rozsiadłem się wygodnie na tylnim siedzeniu obok brunetki i westchnąłem głośno, odchylając głowę do tyłu oraz myśląc nad tym, że już niedługo stanę twarzą w twarz z biznesmenem lub osiłkiem aka bratem Jimin.

Czy byłem zdenerwowany, spięty? Oczywiście. Kto by nie był, szczególnie, gdy uparta przyszła żona nie chciała ci nic powiedzieć o swoim krewnym? To jak randka w ciemno, nie wiesz kogo się spodziewać.

Spojrzałem w bok, na szybę, za którą uciekały Pekińskie budowle i krajobrazy. Po jakimś czasie moją uwagę od wpatrywania sie w okno odwróciła Jimin, która złapała mnie za dłoń.

Zwróciłem wzrok ku ciemnookiej. Studentka uśmiechnęła się pocieszająco, jakby wiedziała, że się boję. Odwzajemniłem gest narzeczonej.

- Ji... - Jęknąłem zrezygnowany. - To chociaż powiedz jak ma na imię ten twój brat.

Dziewczyna wywróciła ze zrezygnowaniem oczami i prychnęła pod nosem słysząc moją prośbę.

- Aish - syknęła. - Ma na imię Luhan.

LUHAN

Piątek. Godzina dwudziesta piereszta.

- Now blow it like a flute, ooh ooh... - Śpiewałem pod nosem, niosąc na drewniany stół trzy, białe talerze.

Od jakichś piętnastu minut krzątałem w samych bokserkach po kuchni nie krępując z wydawaniem z siebie dźwięków przypominających śpiew.

Co z tego, że byłem praktycznie nagi? Mieszkałem sam, więc mogłem robić co mi się żywnie podoba. Jedyną niepokojącą rzeczą było to, że zaczynałem z zachowania przypominać Baekhyuna. Czyli jednak ciotka wcale nie zdradziła wujka?

Wracając do tematu, skąd u mnie ten nagły napad pracowitości? Postanowiłem jednak pokazać siostrze i jej nerdowi, że jestem kulturalnym oraz wychowanym obywatelem Chin, więc zabrałem się za przygotowywanie kolacji dla trojga.

Gdy już ułożyłem na ciemnym blacie stołu naczynia oraz sztućce, powróciłem do smażenia kimchi. Zapach smażonego mięsa wypełniał całe pomieszczenie, przez co byłem zmuszony otworzyć okno. Chłodny, Pekiński wiatr wdarł się do mieszkania mierzwiąc moje jasne włosy i okalając drobne ciało, jednak nie bardzo mnie to przejęło.

Po kolejnych piętnastu minutach danie było gotowe do konsumpcji. Stwierdziwszy, że wszystko zostało już przygotowane do kolacji, ruszyłem do sypialni, aby coś na siebie ubrać, bo przecież pożądemu i dobrze wychowanemu obywatelowi Chin nie wypada paradować przed gośćmi w samej bieliźnie.

Wybrałem z dużej szafy zwykłą, białą koszulę, szary sweter i czarne rurki. Przejrzałem się dokładnie w lustrze poprawając kołnierzyk, a gdy uznałem, że wyglądam całkiem dobrze, akurat zadzwonił dzwonek, którego dźwięk rozbrzmiał po całym moim lokum.

Westchnąłem cicho, po czym pobiegłem truchtem do holu w celu otworzenia drzwi zbłąkanym wędrowcom, czytaj mojej siostrze i jej nowemu chłopakowi. Ostatni raz poprawiłem kołnierzyk od śnieżnej koszuli, po czym przekręciłem zamek.

Chwyciłem za klamkę i pociągnąłem do siebie drewniane wrota, za którymi stała moja z jak zawsze przyklejonym na mordzie uśmiechem młodsza siostra, a za nią...

Kochanie, poznaj mojego brata!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz