Rozdział 39 : Niespodziewany gość

5.4K 1K 782
                                    

LUHAN

Wróciłem do domu dość późno, zmęczony po długim dniu pracy, uwzględniającym napad studentów z pobliskiego uniwersytetu, którzy uporczywie próbowali ze mną nawiązać kontakt. Niemiłe doświadczenie.

Jak można było się spodziewać, do mieszkania dotarliśmy z Baekiem osobno. Wciąż się do siebie nie odzywaliśmy, tyle że Byun podczas naszej cichej wojny zachowywał się normalnie, natomiast ja ciągle chodziłem ze spuszczoną głową, unikając kuzyna, jak tylko mogłem.

Trzasnąłem drzwiami frontowymi, po czym zrzuciłem z siebie bluzę, którą powiesiłem na haczyku w holu, by następnie rozpinając po drodze guziki białej koszuli, udać się do swojego pokoju, zgarnąć stamtąd piżamy i pójść do łazienki.

Wziąłem dość długi, gorący prysznic, mając nadzieję, że parząca woda zmyje ze mnie cały zły humor. Może i rozmawiałem dziś z Sehunem, może i młodszy mnie pocieszał, ale tym razem nie dało to szczególnych rezultatów. Co innego, gdybym nie był pokłócony z kuzynem. Wtedy pewnie skakałbym ze szczęścia niczym nastolatka.

Wyszedłem ze szklanej kabiny prysznicowej, po czym wytarłem dokładnie swoje ciało puchatym ręcznikiem, ubrałem piżamy, wysuszyłem włosy, umyłem zęby i w końcu wróciłem do swojego pokoju.

Kiedy tylko znalazłem się w przyciemnionej sypialni z widokiem na park, od razu rzuciłem się na miękkie łóżko, chowając twarz w ukochanej poduszce z podobizną Harry'ego Stylesa.

Byłem obolały psychicznie, niezależnie od tego, jak dziwnie to brzmiało. Jęknąłem cicho, przewracając się na bok, wbijając wzrok w ścianę oraz kuląc się niczym kot. Zacząłem rozmyślać nad moim życiem. Tak, wiem, żałosne...

Co jest ze mną nie tak? Dlaczego nikt i nic nigdy nie jest po mojej stronie? Nigdy nie poczułem wsparcia rodziców, które otrzymała Jimin. Nigdy nie byłem jak reszta społeczeństwa, zawsze się jakoś wyróżniałem, mimo że tego nie pragnąłem. Nigdy nie zasmakowałem pełni miłości od drugiej osoby. Nawet nigdy się nie całowałem, już nie mówiąc o stosunku!

Jeśli chodzi jednak o miłość... Jest taki jeden kłopotliwy facet. Ta, właśnie ten Oh Sehun, którego Baek jeszcze wczoraj beształ niczym wroga. Dlaczego musiałem się zakochać akurat w zaręczonym hetero? Dlaczego nie mogłem sobie znaleźć wolnego homoseksualisty?

Dlaczego? Odpowiedź jest prosta. Tylko Sehun, oprócz Baeka, dał mi wsparcie, którego tak bardzo potrzebowałem. Rozumiał mnie, a nawet jeśli nie, to próbował zrozumieć. Wspierał, pocieszał, uśmiechał się jak nikt inny, gdy moja siostra obrażała mnie, jak tylko mogła. Spędzał czas ze mną, a nie z nią. Nie zrezygnował z naszych konwersacji nawet wtedy, kiedy dowiedział się, że jestem gejem. Nie zraził się, starał podejść jeszcze bliżej.

Wiadomo, nikt nie jest też idealny. Sehun ma swoje wady. Jest młody, rozkojarzony, niezdecydowany, to fakt. Ale to sprawia, że jest realny, bo nic nie jest idealne. A podobno miłość polega na tym, by kochać kogoś pomimo jego wad, a nie kochać za zalety.

Jak można więc ignorować osobę, którą się kocha? Jak można udawać, że cię ona nie obchodzi, gdy został praktycznie miesiąc do ślubu? Nie ma czasu na zabawę w nastoletnie gierki. To nie mój styl. Ja taki nie jestem. Baek tak, ale ja nie...

Jeśli nie dam rady się do niego zbliżyć... trudno. Jak to mówią...? Ach, już pamiętam. Jeśli kochasz, daj odejść. Dam mu odejść, jeśli zajdzie taka potrzeba, jeśli to właśnie z moją siostrą będzie szczęśliwy, ale w głębi duszy mam nadzieję, że Sehun mi na to nie pozwoli.

W pewnym momencie poczułem, jak moje oczy stają się coraz cięższe z powodu nieubłaganego zmęczenia, dlatego sięgnąłem po kołdrę i nakryłem się po czubek nosa. Odetchnąłem z ulgą, kiedy zrobiło mi się odrobinę cieplej. Zasnąłem...

Mój sen tamtej nocy nie był jakiś szczególny. Widziałem przed sobą jedynie czarną przestrzeń, jakbym był niewidomy. Często miewałem takie sny, więc nie było to dla mnie nowe doświadczenie.

Niestety, moja tułaczka po Krainie Morfeusza nie trwała długo, z powodu dobiegającego do moich uszu głośnego walenia w drzwi, któremu towarzyszyło bicie kropel deszczu o przezroczyste okno.

Zacząłem się zastanawiać, kto też postawił mnie nawiedzić w środku nocy. Na oko była może druga, trzecia. Tak czy siak, wygramoliłem się z łóżka, po czym poczłapałem do drzwi, spodziewając się stojącego za nimi Baekyuna. Zdziwiłem się, kiedy zauważyłem, że nikt nie puka do mojego pokoju, lecz do mieszkania, stojąc za drzwiami frontowymi. Kogoż to niesie...?

Zmarszczyłem brwi, ruszając wzdłuż holu do wyjścia z domu. W sumie obawiałem się każdego, policjanta, komornika, właściciela bloku, ducha, na którego widok chyba bym zszedł na zawał, a nawet koszykarza Baekhuna, co było praktycznie nierealne. Ale kto wie?

Kiedy nareszcie znalazłem się pod drzwiami, wziąłem głęboki wdech na uspokojenie, a następnie stanąłem na palcach, patrząc przez malutką szybkę, kto też wita do moich skromnych progów.

Mężczyzna. Wysoki mężczyzna patrzący na swoje buty. Nie mogłem go dokładnie rozpoznać przez panującą na klatce schodowej ciemność, ale przynajmniej upewniłem się, że nie była to jakaś zjawa, hehe.

Odchrząknąłem cicho, przekręcając klucz w zamku, niepewnie nacisnąłem klamkę i pociągnąłem w swoją stronę drzwi, by powitać stojącego w progu... Sehuna.

Znieruchomiałem, kiedy światło wydobywające się z halogenów na suficie korytarza subtelnie oświetliło smukłą twarz Oh, po której spływały krople wody. Nie tylko policzki młodszego były mokre. Jego miedziane włosy i cała odzież składająca się z czarnej bluzki, granatowych dżinsów oraz szarej bluzy były przemoczone. Nie miał przy sobie parasolki.

Po staksowaniu zaskoczonym wzrokiem sylwetki Oh w końcu ponownie zwróciłem swoje spojrzenie na buzię Azjaty, a dokładniej jego oczy. Jak bardzo byłem zdziwiony, gdy nie potrafiłem w nich odczytać żadnych innych emocji, prócz zagubienia.

- Sehun? - podjąłem się wreszcie. - Co ty tu robisz o tak późnej porze? Pada, dlaczego nie wziąłeś parasolki? - pytałem, aczkolwiek odpowiedzi ze strony wyższego nie otrzymałem. - Aish... Jesteś cały mokry. - Skrzywiłem się, kręcąc głową z dezaprobatą. - Wejdź do środka - poleciłem, otwierając szerzej drzwi.

Sehun powłóczył nogami do holu, a kiedy znalazł się wystarczająco w jego głębi, zamknąłem drzwi, po czym po raz kolejny spojrzałem na Oh. Wyglądał jak zbity pies i siedem nieszczęść w jednym, innymi słowy, okropnie. Nigdy nie widziałem go tak przybitego. Co było powodem tego stanu?

- Powiesz mi w końcu, co się stało? - Założyłem ręce na tors w geście oczekiwania na wyjaśniania.

Oh odrzucił do tyłu głowę, wypuszczając z płuc nadmiar powietrza, tym samym eksponując swoją szyję. Zgaduję, że starał się przywrócić swoje myśli do normalnego stanu.

- Pokłóciłem się z Jimin - wyznał w końcu.

Moje oczy w ułamku sekundy podwoiły swój rozmiar na słowa niespodziewanego gościa. Sehun pokłócił się z moją "kochaną" siostrzyczką? Czy może się przesłyszałem?

- Jak to? - dopytywałem. - Tak bardzo, że aż przyjechałeś do mnie w deszcz bez parasolki? Wywaliła cię z domu, czy co? - Uniosłem w górę jedną brew.

Oh zaśmiał się, kręcąc powoli głową.

- Cóż... Miała prawo się wkurzyć. - Wzruszył ramionami. - Zerwałem nasze zaręczyny - dodał.

__________________________

Tęsknił ktoś? 😆

Kochanie, poznaj mojego brata!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz