Rozdział 8 : Haribo

6.7K 953 403
                                    

SEHUN

Rozglądałem się po półkach w spożywczaku, szukając dobrych przekąsek na wieczorne oglądanie meczu z Luhanem. W plastikowym koszyku znajdowała się już zgrzewka piwa, paczka chipsów oraz chrupków serowych, jednak wciąż czegoś mi tam brakowało. Czegoś słodkiego.

Krążyłem jak sęp nad działem ze słodyczami, dopóki w oczy nie rzuciło mi się połyskujące opakowanie żelków haribo. No co? Lubię żelki. To smak dzieciństwa. Przystanąłem na chwilę i przyjrzałem się dokładniej paczce wypełnionej kolorowymi misiami.

- O! Ten złoty wygląda jak Luhan! - Zaśmiałem się na głos, jednak zaraz drgnąłem, przerażony własnymi myślami. - Co ja pierdolę...

Chwyciłem za opakowanie żelków, które wrzuciłem do koszyka, po czym ruszyłem do kasy. Po kilkunastu minutach znów byłem w domu Xiao. Zdjąłem z siebie kurtkę i wszedłem w głąb mieszania.

Chwilę się po nim błąkałem zanim znalazłem salon, gdzie na kanapie siedział Luhan czytający jakąś gazetę, jednak gdy tylko mnie zauważył, szybko zamknął czasopismo i schował je za plecy. Okej, nie wnikam...

***

- No chodź, zaraz się zaczyna! - krzyknął starszy z salonu.
- No już, już - burknąłem, wsypując do miski serowe chrupki, które zaraz ustawiłem na tacy wraz z resztą prowiantu.

Wziąłem do rąk metalowy spodek i poszedłem do pomieszczenia, w którym miało się odbyć kibicowanie FC Barcelonie.

Luhan, ubrany w jasne dżinsy oraz czarną bluzkę z rękawami podwinietymi do łokci, siedział już na szarej sofie, trzymając w ręce pilot i podgłaśniając dźwięk w telewizorze, na którego ekranie ukazała się zielona murawa.

Postawiłem przekąski i napoje alkoholowe na stoliku, by zaraz usiąść obok przyszłego szwagra, wzdychając z ulgą. Nie ma to jak oglądanie meczu w dobrym towarzystwie.

Otworzyłem jako pierwsze opakowanie żelków haribo. Jak typowe dziecko pierwszego wziąłem czerwonego miśka, po czym podstawiłem opakowanie blondynowi pod nos, aby i on mógł się poczęstować.

Starszy spojrzał na słodycze, kiwnął głową w podzięce i wziął złotego żelka, którego po chwili włożył do ust.

Patrzyłem z zaciekawieniem w ekran telewizora obserwując, jak drużyna, której kibicowałem w końcu odebrała przeciwnikom piłkę. Neymar gonił ku bramce, a mnie roznosiły emocje. Im bliżej był celu, tym bardziej zaczynałem krzyczeć. Miałem ochotę skakać, nawet wstałem z kanapy, tak samo, jak Xiao.

- Tak... Tak... TAK! - krzyknął uradowany Chińczyk, gdy mężczyzna zdobył gola.
- Iniesta! Neymar! Co za idealna wymiana podań między blaugrańczykami! Piłka wpada do bramki Królewskich po interwencji bramkarza! Tego Brazylijczyka nie da się powstrzymać! - komentował głos w telewizorze.
- Neymar jest taki Awswbziwjsowei! - zaczął fanboyować krewny mojej ukochanej, a ja zaśmiałem się cicho, wyobrażając sobie jego pokój obklejony plakatami z podobiznami piłkarzy Barcelony, a w szczególności Neymara.

Usiadłem ponownie na kanapie i wziąłem w garść trochę serowych chrupków, po czym zapchałem sobie nimi usta.

Gra powoli znów ożyła. Drużyna przeciwników utrzymywała się przy piłce. Dopiero, kiedy Barcelona na nich natarła, mecz znów nabrał dynamiki.

Luhan prawie cały czas wstawał z mebla, krzyczał, napychał sobie usta żelkami, a czasem nawet kusił się na piwo. Po połowie puszki napój zaczął już nieco "działać" na mniejszego, co mogłem wywnioskować z częstego szturchania mnie w ramię łokciem, wskazywaniem palcem na plazmę i gadania jaki to Neymar jest wspaniały.

Kochanie, poznaj mojego brata!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz