Rozdział 66 : Herbata

5K 984 553
                                    

BAEKHYUN

- Nie - zaprzeczył koszykarz. - Ale może ty potrzebujesz podwózki, pedałku? - zapytał, uśmiechając się półgębkiem.

Patrzyłem z rozdziawioną gębą na Chanyeola, jakbym czekał na gościa, który nagle wyjdzie zza słupa z kamerą i krzyknie, że to tylko prank, po czym rozkaże mi pomachać do widzów.

To wszystko było dla mnie kompletnie nierealne. Jeszcze kilka dni temu prawie zostałem zabity przez Park Wpierdola, a teraz mój potencjalny zabójca stoi przede mną i z chytrym uśmiechem pyta, czy nie potrzebuję podwózki do domu.

Wardęga, wyłaź zza tego słupa! To nie jest śmieszne!

- Ej! - brunet nagle pstryknął palcami tuż przed moim nosem, tym samym wyrywając mnie z chwilowego stanu zawieszenia. - Zadałem ci pytanie. Podwieźć cię do domu, czy nie? - powtórzył, marszcząc lekko brwi.
- Ja... Nie wiem - odpowiedziałem w końcu, mając kompletny mętlik w głowie.

Całokształt tego zdarzenia nie trzymał się kupy, a Chanyeol zdecydowanie był dla mnie wtedy zbyt miły. Co, jeśli to pułapka? Co, jeśli wywiezie mnie gdzieś daleko do lasu, zabije, a następnie zakopie? Nawet nie zdążyłem spisać testamentu!

- Nie wiesz? - zdziwił się starszy.
- Nie wiem. - Pokręciłem głową. - Nie wiem, dlaczego proponujesz mi podwiezienie do domu. Przecież niedawno chciałeś mnie wysłać na ostry dyżur i gdyby nie Sehun, pewnie by ci się to udało.

Oczy Chanyeola na chwilę rozszerzyły się w zdziwieniu, jednak po chwili jego wzrok powędrował w bok, a z ust Koreańczyka uwolnił się ciężki wydech pod postacią pary, co świadczyło o dość niskiej temperaturze powietrza.

- Wiem, że nie zachowałem się wzorowo - powiedział.

Uniosłem w górę jedną brew, słysząc słowa studenta inżynierii dźwięku. Nie zachował się wzorowo? Oczywiście, że nie! Nie zachował się nawet odpowiednio! Ja wiem, że sam też nie świeciłem przykładem, bo go bez zapowiedzi pocałowałem, ale żeby od razu podnosić na mnie rękę?

- Naprawdę? - parsknąłem z wyczuwalnym na kilometr sarkazmem, z powodu czego zostałem spiorunowany groźnym wzrokiem.
- Tak - syknął. - Dlatego chciałbym to wszystko jakoś naprawić, szczególnie że dzięki tobie dostałem kopa motywacji na zawodach.

I właśnie w tamtym momencie moje usta rozciągnęły się w szerokim uśmiechu, a serce zaczęło szybciej bić. Czyli naprawdę to dzięki mnie udało mu się wygrać! Sam to przyznał! Plus dziesięć do większego ego!

- To nic takiego. - Zakołysałem się lekko na boki, starając pokazać, że mam w sobie krztę skromności.
- To jak, podwieźć cię, pedałku? - dopytał, podsuwając się do przodu, by zrobić mi miejsce za sobą.

Postanowiłem zignorować głupie przezwisko, którego Chan użył po raz drugi, po czym spojrzałem jeszcze raz na bruneta. Nie widząc w jego działaniach żadnego podejrzanego ruchu, który mogły świadczyć o żądzy mordu, podszedłem do motocyklu, a następnie usiadłem na nim z zadowoleniem.

- Trzymaj. - Podał mi swój kask, który bez zastanowienia odebrałem.

Nagle przez myśl przeleciał mi obraz Sehuna i Luhana, a raczej to, jak Oh nakłada na głowę mojego kuzyna kask. Zagryzłem lekko dolną wargę, po czym spojrzałem na plecy motocyklisty. A może by tak...?

- Chanyeoool - przeciągnąłem uroczo jego imię. - Mógłbyś mi nałożyć kask? Nie za bardzo wiem jak to się robi - powiedziałem niewinnie.

Brunet obrócił się nagle, spoglądając na mnie przez ramię i otaksowawszy moją osobę, oraz błyszczący kask, chwycił za nakrycie głowy, by następnie wcisnąć je niezbyt delikatnie na mój łeb, przez co syknąłem pod nosem.

Kochanie, poznaj mojego brata!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz