Rozdział 3 : Michał Anioł, da Vinci i Matejko.

6.8K 1K 233
                                    

SEHUN

Po trzydziestu minutach przeznaczonych na staniu w korkach, w końcu dojechaliśmy na miejsce docelowe. Siwy kierowca wyjął z bagażnika samochodu bagaże, które zaraz trafiły do naszych rąk.

Po zapłacie pojazd odjechał z piskiem opon, przez co do moich płuc wdarł się nieprzyjemny zapach spalin. Instynktownie zakasłałem pod nosem wachlując dłonią przed twarzą.

- To tutaj. - Usłyszałem głos Azjatki.

Z zaciekawieniem zwróciłem swoje spojrzenie ku pokaźnemu blokowisku, przy którym się znaleźliśmy. Ogromne budowle zdawały się praktycznie stykać z nocnym niebem, a ich struktura i wygląd tylko upewniał mnie w twierdzeniu, że brat ukochanej jest bogaczem.

- Chodź - ponagliła mnie brunetka, ciągnąc za rękaw ciemnego płaszcza.

Wchodziłem po schodach bloku biorąc głębokie wdechy. Nie ze zmęczenia. Raczej po to, aby nieco uspokoić rozszalałe emocje.

Obawiałem się zastać w mieszkaniu faceta w garniaku, który tylko staksowałby mnie wzrokiem i od razu stwierdził, że nie nadaję się na materiał na męża dla jego ukochanej siostrzyczki.

Naprawdę zależało mi, aby zrobić na mężczyźnie dobre wrażenie, więc podczas wspinaczki w górę obmyślałem słowa na powitanie Chińczyka.

Niestety, nie zdążyłem wymyśleć niczego sensownego, ponieważ już po minucie Ji zatrzymała się przy ciemnych drzwiach na piątym piętrze.

Dziewczyna spojrzała na mnie pytająco, a ja kiwnąłem jedynie głową na znak, że jestem gotowy do konfrontacji z członkiem jej rodziny, co tak naprawdę było wielkim kłamstwem.

Studentka uśmiechnęła się lekko i zadzwoniła dzwonkiem, a ja momentalnie poczułem, jak oblewają mnie zimne poty, za co mentalnie się spoliczkowałem.

Nie minęła nawet chwila, jak zdołałem usłyszeć zbliżające się kroki oraz dźwięk przekręcającego się zamka. Spiąłem wszystkie mięśnie mojego ciała, gdy ciężkie drzwi zaczęły się otwierać, a na mnie i moją narzeczoną padła łuna światła wydostająca się z mieszkania, w której zaraz pojawiła się drobna postać.

- Cześć Lulu! - przywitała się wesoło Jimin.

LUHAN

Chwyciłem za klamkę i pociągnąłem do siebie drewniane wrota, za którymi stała moja z jak zawsze przyklejonym na mordzie uśmiechem młodsza siostra, a za nią...

Na świętej pamięci Leonarda da Vinci... Kim jest ten koleś z buźką niczym dłutem rytą przez Michała Anioła?

Lustrowałem dokładnie całą postać nieznajomego, który o dziwo wcale, ale to WCALE nie przypominał nerda z moich wyobrażeń.

Gdzie jest pulowerek, gdzie spodnie w kant, gdzie okulary? Od kiedy moja kiczowata siostra ma takie powodzenie wśród mężczyzn i od kiedy ma co do nich dobry gust? Bo na Jana Matejkę... Ten koleś wyglądał jak z obrazka!

Mężczyzna był młody, a nawet młodszy ode mnie, jednak wcale nie emanował aurą małolata. Wręcz przeciwnie. Biło od niego dostojnością i wyrafinowaniem.

Facet był naprawdę wysoki i dobrze zbudowany, a ostre rysy szczęki, prosty nos i wąskie, malinowe usta wręcz przyciągały uwagę. Jego włosy mieniły się odcieniami miedzianego brązu, których pojedyncze kosmyki opadły na prawie czarne oczy. Brunet był odziany w czarny płaszcz, spod którego wyłaniała się opinający jego tors i brzuch sweter w czarno-białe paski oraz czarne rurki.

- Cześć Lulu! - zaćwierkała nagle Jimin machając w moją stronę ręką.
- H... Hej... - Wydukałem w końcu wybudzając się ze stanu chwilowego zawieszenia systemu Windows aka mój mózg, po czym otworzyłem szerzej drzwi, aby para mogła wejść do środka mieszkania.

Gdy tylko zakochani znaleźli się w holu, Ji złożyła ręce jak do modlitwy i podskoczyła lekko z ekscytacją.

- Luhan, poznaj mojego chłopaka! Oh Sehuna. - Wskazała na ciemnowłosego mężczynę, jakby właśnie przedstawiała jakieś dzieło sztuki, którym w sumie koleś był. - Kochanie, poznaj mojego brata! Xiao Luhana. - Wskazała tym razem na mnie, jednak z mniej wyczuwalnym entuzjazmem.

Podniosłem wzrok dotychczas utkwiony w klatce piersiowej Sehuna na jego twarz, jednak szybko tego pożałowałem czując, jak moje policzki zaczynają nieprzyjemnie piec, lecz owa reakcja była niczym, w porównaniu do tego, co się działo w mojej głowie, gdy chłopak mojej siostry uśmiechnął się lekko i wyciągnął w moją stronę otwartą dłoń na powitanie.

- Miło mi cię poznać, Luhan - przywitał się, a ja mimowolnie zadrżałem słysząc jego głęboki głos.
Jasna cholera...
- W... wzajemnie - burknąłem chwytając niepewnie palce Sehuna, po czym uściskałem je lekko.

Musiałem przyznać, że byłem nieco zdziwiony. Spodziewałem się, że dłoń Oh będzie szorstka oraz ciepła, jak u większości mężczyzn w Chinach, jednak ku mojemu zaskoczeniu była ona gładka i zimna, a mimo to przyjemna w dotyku.

Po chwili wyższy mężczyzna puścił moją rękę, a ja ponownie odwróciłem wzrok od jego twarzy, przenosząc go na młodszą siostrę.

- Zrobiłem kolację - oznajmiłem, chcąc przerwać niezręczną ciszę. - Pewnie jesteście głodni.

Para pokiwała głowami i zdjęła z siebie niepotrzebną odzież wierzchnią. Poprowadziłem ich do kuchni. Czułem się nieco skrępowany i jednocześnie w dziwny sposób wkurzony.

Skąd Jimin wytrzasnęła tego gościa i jakim cudem on w ogóle chciał z nią być? Przecież moja siostra to zło wcielone! Ja wiem, wiem, że na taką nie wygląda, ale wystarczy przeniknąć przez warstwę cukierkowej słodyczy i uroku, a od razu zasmakuje się w jej prawdziwym, diabelskim charakterku. Menda musiała dobrze ukrywać swoje prawdziwe ja, skoro ten Koreańczyk jeszcze od niej nie zwiał, bo na głupiego to nie wyglądał.

A wiecie, co było w tym wszystkim najgorsze? To, że Baekhyun miał rację. Sehun był tym kolesiem z gazetki. Tym z mojego typu. Tylko, na Boga, dlaczego musiał być chłopakiem mojej siostry?!

Kochanie, poznaj mojego brata!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz