Rozdział 61 : Możesz przestać już tyle gadać?

5.4K 945 374
                                    

LUHAN

Jak można było się spodziewać, resztę weekendu przesiedziałem w domu, popijając zieloną herbatę na uspokojenie, jedząc słone paluszki i patrząc na nieustannie wibrujący telefon.

Wyglądałem niczym trup, o czym niejednokrotnie przypominał mi Baekhyun. Młodszy, choć tego nie wymagałem, ciągle dotrzymywał mi towarzystwa, starał się podnieść na duchu oraz namówić do spotkania z Sehunem.

Kiedy mój krewny tylko schodził na temat miedzianowłosego barmana z Vivienne, zaczynałem panikować i krzyczeć, żeby przestał o nim gadać. Nie chciałem rozmawiać z Oh, a co dopiero się z nim spotkać.

Miałem zamiar przesiedzieć pod kołdrą resztę swojego marnego życia, umilając sobie czas, dzięki oglądaniu dram na laptopie, jednakże w końcu musiał nastać poniedziałkowy poranek...

- Złaź z łóżka! - krzyczał Baekhyun, starając się ściągnąć mnie z posłania za nogę.
- Nigdy! - warczałem, trzymając się z całych sił drewnianej części mebla.
- Dlaczego jesteś taki uparty?! Musisz iść do pracy!
- Nie pójdę! Tam jest Sehun!
- Jesteś tchórzem! - sapnął, po czym bezwstydnie walnął otwartą dłonią mój pośladek.

Pisnąłem zaskoczony, puszczając się łóżka, co Baekhyun oczywiście musiał wykorzystać, ściągając mnie z niego na podłogę, o którą dość boleśnie uderzyłem. Mój płaczliwy jęk oczywiście nie przejął nawet w najmniejszym stopniu kuzyna, który zaczął mnie ciągnąć do łazienki.

Spłoń w czeluściach Mordoru, ty zdradziecki orku.

***

To było oczywiste, sądząc po moim ostatnim braku szczęścia, iż, tak czy siak, trafię do Vivienne. Od początku zmiany w lokalu chodziłem poddenerwowany i rozkojarzony. Często zapominałem, do którego stolika mam zanieść zrealizowane zamówienie, z powodu czego byłem zganiany przez szefa.

Nie obchodziły mnie jednak za bardzo uwagi przełożonego. Bardziej martwiło mnie, ile czasu zostało do przybycia pewnego pracownika, którego za Chiny nie chciałem spotkać.

Sytuacji wcale nie poprawiał Minseok, który często się koło mnie kręcił, zagadywał i pytał, czy nie zechciałbym pójść na kawę po pracy. Nie, nigdzie nie idę!

Czas w barze mijał mi zdecydowanie za szybko. Wskazówki zegara były coraz bliżej pierwszej – godziny, po której Sehun miał się stawić w pracy.

Kierowałem się właśnie do kolejnego stolika, by posprzątać po poprzednim kliencie, gdy nagle usłyszałem głośny dźwięk silnika motocykla, dobiegającego z zewnątrz.

Zatrzymałem się w połowie kroku, patrząc na duże okno, za którym ujrzałem maszynę i wysokiego motocyklistę, który szybko zszedł z pojazdu, zdjął z głowy kask i od razu ruszył ku wejściu do Vivienne.

Stałem jak wryty, wpatrując się w ciemne, przepełnione powagą oczy Sehuna, który, kiedy tylko mnie dostrzegł, zaczął iść w moją stronę.

- Luhan!

Moje nogi nagle zmiękły, a serce zabiło za szybko. Nie. Nie dam rady... Jedyne, na co było mnie w tamtym momencie stać, to rzucenie na pobliski stolik tacy, odwrócenie się i ucieczka do łazienki dla personelu.

- Luhan! - krzyknął znów Oh.
- Odwal się ode mnie! - odpowiedziałem spanikowany.

Wbiegłem do toalety. Już miałem zamykać za sobą drzwi i przekręcić w zamku klucz, niestety cały mój plan został zniweczony przez Huna, który w ostatniej chwili włożył stopę pomiędzy drzwi a framugę, tym samym uniemożliwiając mi zamknięcie się w pomieszczeniu.

Kochanie, poznaj mojego brata!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz