Rozdział 62 : Chyba się w tobie zakochałem

5.8K 1K 668
                                    

LUHAN

Przeszliśmy z Sehunem przez zniszczoną przez deszcz oraz czas, pokrytą rdzą bramę, po czym ruszyliśmy w stronę wysokiego, opuszczonego bloku mieszkalnego z powybijanymi szybami, w których gdzieniegdzie były pozawieszane porwane folie.

Oh bez większych problemów otworzył ciężkie drzwi i przepuścił mnie w nich niczym dżentelmen damę, którą przez chwilę się nawet czułem.

Zmarszczyłem się na widok pokrytych pokaźną warstwą piachu, betonowych schodów, ale nie chcąc narzekać, po prostu zacisnąłem usta i ruszyłem w górę budynku.

Czekałem, aż w końcu Oh, który szedł za mną, powie, aby się zatrzymać przy którychś drzwiach, ale nic takiego się nie stało. Westchnąłem cicho, kiedy znaleźliśmy się na ostatnim piętrze i popatrzyłem pytająco na swojego przewodnika.

- I co teraz?
- Na górę.
- Ale to jest już góra - zauważyłem.
- Nie do końca. - Młodszy chytrze się uśmiechnął.

Zmarszczyłem brwi, patrząc, jak Sehun podchodzi do stojącej w kącie, metalowej drabiny, bierze ją w ręce, a następnie stawia tuż pod klapą znajdującą się w suficie bloku.

Rozchyliłem ze zdziwieniem usta, gdy Oh otworzył przejście na dach budynku, na który zaraz wszedł. Chwilę później i ja, choć dość mozolnie, wdrapałem się na czarny dach.

Stanąłem na nogi, po czym wyprostowałem się niepewnie, czując, jak moim ciałem zaczyna szarpać porywisty, chłodny wiatr. Przymknąłem powieki, jednak chwilę później otworzyłem szeroko oczy na widok, który miałem wokół siebie.

Czułem, jakbym latał. Znajdowałem się ponad całym Seulem, który widniał gdzieś tam w dole, żyjąc własnym szybkim życiem, gdy ja miałem wrażenie, że mój czas na chwilę się zatrzymał.

Podniosłem wzrok znad miasta, taksując zachwyconym spojrzeniem popołudniowe niebo. Słońce naprzeciw mnie ociężale chowało się za horyzontem, jakby nie chciało opuszczać Korei Południowej, podarowując jej ostatnie, ciepłe promienie, kolorujące jasne chmury.

Obróciłem się w tył, skąd wiał silny wiatr. Zaskoczył mnie widok licznych, granatowych obłoków, które nadciągały z dużą prędkością, niosąc ze sobą noc.

Całość wyglądała jak załamanie dwóch światów, jak yin oraz yang, a na tym załamaniu znajdowałem się ja i stojący nieopodal mnie Sehun, wpatrzony w ognistą tarczę.

Wziąłem głęboki wdech, podchodząc niepewnie do Koreańczyka. Zaniepokoił mnie jego wyraz twarzy. Był niespokojny.

- Pięknie tu - skomentowałem, łapiąc się za ramiona przez doskwierający chłód.
- Nie przychodziliśmy tu z chłopakami zbyt często. To było wyjątkowe miejsce przeznaczone na specjalne okazje.
- Na przykład? - zaciekawiłem się.
- Na tym dachu zawsze rozwiązywaliśmy swoje problemy. To tutaj wychodziły na jaw największe tajemnice, obawy. To takie... miejsce wyznań - oznajmił.

Zamyśliłem się. Skoro to jest miejsce wyznań z danych lat, to dlaczego Sehun mnie tu przyprowadził? Chce mi powiedzieć coś ważnego?

- Sehun... o co chodzi? - podjąłem się, patrząc na jasną twarz wyższego, o którą rytmiczne obijały się pojedyncze kosmyki miedzianych włosów, szarpanych przez wiatr.

Oh wziął głęboki wdech, na chwilę zamykając oczy. On naprawdę chciał mi coś powiedzieć, ale ciężko było mu się za to zabrać. Zaniepokoiłem się. To aż tak poważna sprawa?

- To skomplikowane, Luhan... Ale postaram się wszystko wytłumaczyć - powiedział. - Jednakże, jakkolwiek byś nie zareagował, obiecaj, że nasze relacje pozostaną w najgorszym wypadku normalne, dobrze? - zapytał cicho.
- D-dobrze - odpowiedziałem niepewnie, zaczynając się bać.
- Chodzi o to, że... - Wziął kolejny wdech. - Nie jestem pewien, czy będę w stanie dłużej traktować cię jak przyjaciela - wyznał.
- Co? - zapytałem, prawie się zapowietrzając.

Patrzyłem z niedowierzaniem na chłopaka. O czym on mówi? Chce zakończyć naszą przyjaźń? To wszystko przez to, co się działo w Chinach? Nie, Sehun, nie możesz mnie zostawić! Proszę, nie!

- Czyli jednak masz mi za złe to, co wydarzyło się w Chinach? Sehun, przysięgam, nie robiłem tego świadomie, nie możesz mnie zostawić, błagam... - Zaczynałem panikować.

Sehun spojrzał na mnie, zdziwiony moją paniczną reakcją, jednak po chwili na jego ustach pojawił się lekki, ciepły uśmiech.

- Nie, Luhan, jak mówiłem, nie mam ci tego za złe, aczkolwiek tamta sytuacja bardzo wiele zmieniła - przyznał.
- Więc o co chodzi? Już nic nie rozumiem - jęknąłem.

Oh patrzył na mnie jeszcze przez chwilę, by następnie, wciąż z uśmiechem, ponownie zwrócić swoje spojrzenie na znikające słońce, wkładając dłonie w kieszenie dżinsów.

- Jeśli mam mówić wprost, to prawdopodobnie nie jestem już hetero. - Zaśmiał się pod nosem. - I to twoja zasługa, Luhan - dodał.

Zamrugałem kilkakrotnie, zastanawiając się, czy przypadkiem mnie słuch nie myli. Wpatrywałem się wielkimi oczami w bruneta. Co on właśnie powiedział...?

- Potrzebowałem dużo czasu i chyba wciąż go trochę potrzebuję, by upewnić się co do swoich uczuć - kontynuował. - Chce jedynie, byś wiedział, że od niedawna jesteś dla mnie kimś więcej niż tylko przyjacielem, ponieważ... Chyba się w tobie zakochałem, Luhan - wyznał, by po chwili odetchnąć z ulgą.

„Chyba się w tobie zakochałem" - te słowa odbiły się echem w mojej głowie, sprawiając, że moje serce boleśnie biło w żebra, dłonie zaczęły się trząść, a w oczach zebrały się łzy.

Nie wierzyłem w to, co właśnie usłyszałem. Spełniło się coś, o czym marzyłem, odkąd spotkałem Sehuna, odkąd zobaczyłem w nim tego jedynego mężczyznę, któremu mógłbym oddać całe swoje życie.

Pamiętam wszystko, jak Sehun pierwszy raz przekroczył próg mojego mieszkania, jak się poznaliśmy, jak zacząłem z nim rozmawiać, jak był dla mnie miły i jak mnie zawsze wspierał, jak postanowiłem, że będę o niego walczyć - o własne szczęście.

Oh stał jeszcze przez chwilę w bezruchu, patrząc w dal, a gdy tylko zaczął się odwracać w moją stronę, by sprawdzić, jak zareagowałem na jego słowa. Ruszyłem w jego stronę i ciasno przywarłem do jego ciała, obejmując mocno talię bruneta.

Nie bałem się odrzucenia mojego gestu przez młodszego i miałem rację, sądząc po tym, iż po chwili jego silne ręce przyjęły mnie do siebie z pełnią ciepła oraz troski.

Rozciągnąłem wargi w szerokim uśmiechu, wtulając twarz w tors miłości mojego życia, gdy nagle ni stąd, ni zowąd zacząłem się... śmiać.

Tyle dni cierpienia, patrzenia, jak Hun jest szczęśliwy z Jimin, jego wyjazd, spotkanie w Seulu, unikanie mnie, zerwanie, pogodzenie się, długie odnawianie relacji, zerwanie jego zaręczyn i w końcu mogę z czystym sercem przyznać, że opłacało się czekać...

- Dlaczego się śmiejesz? Powiedziałem coś głupiego? - zapytał Koreańczyk, nie rozumiejąc mojego zachowania.

Pokręciłem lekko głową. Nie, nie powiedziałeś nic głupiego. Śmieję się, bo jestem szczęśliwy, Hunnie. Po prostu jestem szczęśliwy...

- Nie, Sehun... Po prostu mnie mocno przytul - poprosiłem.

Bez zbędnych słów, młodszy objął mnie ciaśniej, opierając się czołem o moje ramię. Odetchnąłem bezgłośnie. Przyjemnie było czuć na swojej szyi jego ciepły oddech, jego uzależniający zapach i kojące ciepło.

Wiedziałem już, że moje miejsce jest w bezpiecznych ramionach Sehuna, które zdawały się idealne dla mojego ciała. Miałem wrażenie, jakby były specjalnie do niego dopasowane.

Staliśmy jeszcze przez chwilę z brunetem, w idealnej ciszy skomponowanej z szumem wiatru, dopóki Oh, wciąż mnie nie puszczając, podniósł do góry głowę i popatrzył na mnie z delikatnym uśmiechem.

- Robi się chłodno. Chodźmy już.

Kochanie, poznaj mojego brata!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz