Rozdział 48 : Czy to na pewno dobry pomysł?

5.7K 937 330
                                    

LUHAN

- Na kawę - powtórzył z uśmiechem młodszy. - Świetnie.

Patrzyłem na wyższego bruneta cudem powstrzymując się przed fanboyowym piskiem, którym prawdopodobnie odebrałbym słuch połowie dzielnicy. Nie codziennie przecież dostaje się propozycje wyjścia na kawę, którą wolałem nazywać randką, od osoby, w której jest się zakochanym.

Znając życie gapiłbym się na Sehuna niczym w obrazek jeszcze przez naprawdę długi czas, jednak ową czynność przerwało głośne chrząknięcie Baekhyuna, który stał zaledwie dwa metry dalej.

- Czyli mam rozumieć, że jadę do domu sam? - zapytał młodszy, krzyżując ręce na torsie.

Skierowałem wzrok na swojego z lekka naburmuszonego kuzyna i spojrzałem na niego błagalnie. Musi zrozumieć, że to moja szansa... Baekkie, Ty wiesz, że ja Cię kocham...

Byun spoglądał na mnie jeszcze przez chwilę z uniesioną brwią, aczkolwiek zaraz wykrzywił usta w łagodnym uśmiechu, wzdychając z rezygnacją.

- Okej. W takim razie życzę wam miłego wieczoru - powiedział z uśmiechem, po czym opuścił lokal, kierując się na najbliższy przystanek autobusowy.

Odprowadziłem wzrokiem krewnego, który po drodze prawie zabił się przez rozwiązane sznurówki, by po chwili ponownie spojrzeć na wciąż stojącego przede mną Sehuna.

- To... poczekam na ciebie te pół godziny, okej? - zaproponowałem, starając się brzmieć jak najbardziej naturalnie.
- Będę wdzięczny. - Uśmiechnął się miedzianowłosy, obrócił na pięcie i ruszył ku swojemu miejscu pracy.

I takim oto właśnie sposobem po kilkunastu sekundach wylądowałem tyłkiem na ławeczce przed Vivienne, kołysząc się na boki i wyobrażając sobie scenariusz mojej wymarzonej randki z panem Oh Sehunem.

Jak mianowicie wyglądał ten scenariusz? Najpierw pójdziemy do kawiarenki, zamówimy sobie mrożone kawy, będziemy je pić, bliżej poznając siebie oraz swoje zainteresowania, a potem wybierzmy się na spacer. Wędrując, wieczorem po promenadzie Seul, Oh da mi swoją kurtkę, by nie było mi zimno, odwiezie mnie do domu, żegnając się, pocałuje... i...

... I nawet nie wiecie, w jakim wielkim szoku byłem, kiedy usłyszałem wesołe: „Już jestem, możemy jechać". Drgnąłem przestraszony, a kiedy spojrzałem w górę, ujrzałem przed sobą uśmiechniętego barmana z czarnym kaskiem w ręce.

Luhan? Ile czasu trwało twoje rozmarzanie?

- Ach... Okej - powiedziałem, podnosząc się z drewnianej ławki.

Brunet machnął do mnie ręką na znak, bym szedł za nim, po czym skierował się do stojącego kilka metrów dalej czarnego motocyklu.

Momentalnie moje oczy podwoiły swój rozmiar na widok maszyny z piekła rodem. Ja mam na tym czymś jechać?

- Jedziemy... Tym? - Wskazałem palcem na motor.
- Tak, tym - odpowiedział zadowolony, zatrzymując się obok pojazdu.
- Chodź, założę ci kask - polecił.

W tamtym momencie przez moją głowę przeszło milion scenariuszy. Śmierć poprzez zderzenie się z samochodem, śmierć poprzez wpadnięcie pod pociąg, śmierć poprzeć stracenia równowagi i przewrócenie się motoru...

Popatrzyłem błagalnie na Oh, starając dać mu do zrozumienia, że boje się jechać na motocyklu, jednak on jedynie westchnął ciężko pod nosem, sam do mnie podszedł i wcisnął mi na głowę czarny kask, przez co odruchowo się skrzywiłem.

- Oj, Luhannie... - Powiedział z dezaprobatą, natomiast ja poczułem, jak na chwilę zatrzymuje mi się serce, słysząc urocze zrobienie mojego imienia, jakiego użył student psychologii.

Kochanie, poznaj mojego brata!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz