Rozdział 29 : Spokojnie jak na wojnie

5.8K 897 91
                                    

BAEKHYUN

Obudziłem się następnego dnia, czując pod swoimi plecami dość twardą i niezbyt wygodną fakturę obszycia kanapy, na której prawdopodobnie zasnąłem minionej nocy. Lubiłem spać długo i pewnie znów odpłynąłbym do krainy marzeń, gdyby nie hałas dobierający z kuchni.

Przekląłem cicho pod nosem, po czym dźwignąłem się do siadu, sięgnąłem po leżący obok telefon i sprawdziłem godzinę. Dziesiąta. No pięknie. Przetarłem oczy palcami pozbywając się z nich resztki snu, po czym wstałem, przeciągnąłem się niczym stary kocur rozprostowując swoje stare kości i ruszyłem do kuchni postanawiając sprawdzić co było źródłem szczęku szkła.

Oczywiście mogłem się spodziewać, iż był nim mój kochany, straszy, nieco rozczochrany kuzyn, układający na drewnianym stole białe talerze z kanapkami z szynką i serem oraz szklanki z sokiem jabłkowym.

- Jak zawsze już z rana na nogach? - uśmiechnąłem się zatrzymując w progu pomieszczenia i opierając ramieniem o futrynę drzwi.

Luhan momentalnie podniósł do góry głowę i uśmiechnął się lekko na mój widok. Xiao był typem rannego ptaszka, który w moim towarzystwie wcielał się w rolę matki. Czasem był przez to upierdliwy, jednak i tak go kochałem.

- Dzień dobry. - przywitał mnie starszy. - Siadaj. - wskazał na drewniane krzesło.

Wykonałem posłusznie polecenie krewnego, siadając przy stole. Zaraz moją czynność powtórzył Lu, po czym oboje zaczęliśmy w ciszy pałaszować kanapki. Podczas śniadania nie odezwaliśmy się do siebie ani słowem, jednak cisza wcale nam nie przeszkadzała. Po skończeniu posiłku posprzątałem po sobie i kuzynie, a następnie usiadłem ponownie przy stole.

- Powinniśmy już zadzwonić do tej kawiarenki. - oznajmił blondyn patrząc na mnie wyczekująco.

Podniosłem wzrok na chłopaka, po czym pokiwałem lekko głową. Co prawda chciałem to zrobić nieco później, ponieważ pośpiech to najgorszy doradca, aczkolwiek dla świętego spokoju sięgnąłem do kieszeni bluzy, w której wcześniej schowałem swój telefon i wybrałem spośród kontaktów zapisany poprzedniego dnia numer do szefa baru.

Luhan patrzył na mnie z zaciekawieniem, a po chwili wstał z krzesła i podszedł do mnie, by móc usłyszeć rozmowę z Kimem. Nie chcąc mu tego utrudniać, włączyłem tryb głośnomówiący.

- Halo? - usłyszeliśmy nagle młody głos mężczyzny.

Koleś odebrał telefon szybciej niż się spodziałem, co doprowadziło u mnie do minimalnego zawału. Wziąłem głęboki wdech. Spokojnie, Baekhyun. Spokojnie jak na wojnie...

- Dobry wie... - Fuck! - Znaczy dzień dobry! - poprawiłem szybko, marszcząc nos.

Spojrzałem z lekkim zakłopotaniem na kuzyna, który przybił piątkę własnej twarzy wyrażając w ten sposób załamanie moją głupotą. Ach, te poranne rozkojarzenie. A wszystko dlatego, że nie piłem kawy.

- Z tej strony Byun Baekhyun. - kontynuowałem. - Ja w sprawie ogłoszenia.
- A mianowicie?
- Bo... jestem zainteresowany z przyjacielem pracą kelnera. - oznajmiłem.
- Rozumiem. - odpowiedział właściciel baru. - W takim razie zapraszam na rozmowę kwalifikacyjną.
- Świetnie! - ucieszyłem się. - Kiedy?
- Może dziś o czternastej? - zaproponował, a ja spojrzałem na kuzyna, który pokiwał energicznie głową, pokazując, bym się zgodził.
- Idealnie. - odpowiedziałem. - To będziemy o czternastej.
- Do zobaczenia. - pożegnał się nasz potencjalny pracodawca, po czym zakończył połączenie.

Odetchnąłem z ulgą odkładając na stół telefon i ponownie spojrzałem na również cieszącego się Luhana. Miałem co do tej rozmowy kwalifikacyjnej i samej pracy w barze dobre przeczucia. Przyjmą nas. Na pewno.

- Coś czuję, że dostaniemy tą robotę. - powiedziałem pewny swego.
- Też mam taką nadzieję. Jednak... Trochę się boję... - wyznał starszy lekko się przy tym krzywiąc. - W Chinach mnie nigdzie nie przyjęli, a jeśli tak, to zaraz wylewali. Co, jak tutaj będzie tak samo? - zapytał.

Westchnąłem ciężko na praktycznie namacalny pesymizm blondyna. Hannie nie miał dobrych wspomnień z pracą w Chinach. Wywalali go prawie z każdej posady. Miałem wrażenie, że nad moim kuzynem wisiała jakaś klątwa nieszczęścia, jednak byłem pewien, że tu, w Korei, poszczęści mi się.

- Lu, nie przyjechaliśmy tu po to, aby się martwić, tylko odnosić sukces. To jest Korea, to jest nasze nowe życie. Nikt nas nie zna, mamy czystą kartę, możemy wszystko. - uśmiechnąłem się, chcąc pocieszyć Chińczyka, który w końcu znów się uśmiechnął.
- Masz rację, Baek. - powiedział już nieco uspokojony.
- A tak właściwie, Luhaś... - zacząłem. - Kiedy zamierzasz zacząć poszukiwania swojego Romea? Bo wiesz, ślub Jimin i Sehuna zbliża się wielkimi krokami. - oznajmiłem.

Patrzyłem uważnie, jak nieco wyższy chłopak spuścił lekko w dół głowę wbijając wzrok w swoje dłonie. Wiedziałem, że nie był do dla niego najprzyjemniejszy temat do rozmowy, ale wiedziałem też, że Lu bardzo zależy na Sehunie i chce go zdobyć, a ja chciałem mu w tym pomóc, bo niewiele czasu zostało.

- No... Ja... Szczerze mówiąc, jeszcze nie wiem. Znaczy, na pewno po tym, jak się ogarnę. Znajdę pracę, ustabilizuję się... Wiesz. - wybełkotał.
- Uważaj, nie wiem czy zostało nawet dwa miesiące. Nie jest łatwo z hetero zrobić geja, szczególnie z zaręczonego. - zauważyłem.
- Wiem, ale wierzę, że mi się uda. Znaczy, mam nadzieję... - westchnął jasnowłosy.
- Ja też w to wierzę, a jak będzie trzeba, to załatwię szybkie zniknięcie twojej siostry. Wziąłem worek na ziemniaki i taśmę. - zaśmiałem się dźwięcznie, czemu zawtórował Lu.
- Dopiero teraz, serio, Baek... - zażartował starszy.
- Lepiej późno niż wcale, a jak nie, to użyję go na upolowanie jakiegoś koszykarza. Nawet nie wiesz, ile takie worki mają zastosowań. - odpowiedziałem
- Ty i ci twoi koszykarze... - wywrócił teatralnie oczami.

Ranek minął mi i Luhanowi dość szybko, głównie na lekkiej rozmowie i dyskusjach na temat zastosowań worka po ziemniakach oraz koszykarzach. Trzynasta wybiła szybciej niż się spodziewaliśmy, przez co zaczęliśmy się szykować na rozmowę kwalifikacyjną.

Właśnie byłem w trakcie aplikowania na moje powieki czarnego eyelinera, ubrany już w błękitny sweter i czarne dżinsy, gdy nagle do łazienki wpadł nieco zdyszany Luhan.

- BAEKHYUN!! - krzyknął mój kochany kuzyn. - Czy uważasz, że jestem za gruby? Powinienem schudnąć? Jem za dużo? - wypytywał, telepiąc mnie przy tym chudymi ramionami.
- Kurwa, Luhan. - sapnąłem przerywając podkreślanie swoich i tak zajebistych oczu, po czym obróciłem się przodem do krewnego. - Nie, masz tak kościstą dupę, że Sehun nie miałby co macać. Masz więcej wpieprzać, nie przechodzić na dietę. - odpowiedziałem. - W ogóle, skąd to pytanie?
- Bo... Bo znalazłem w internecie taką stronę. - wydukał, opuszczając wzrok i splatając palce za plecami, przez co wyglądał jak tłumacząca się przed rodzicami ośmiolatka.
- Stronę? A może jednak chcesz iść na striptizera? - zażartowałem, wracając do robienia sobie czarnych kresek nad oczami.
- Nie, nie chcę. - fuknął. - To był blog na temat odchudzania.
- Lu, przestań przeglądać w internecie bezsensowne rzeczy, bo ci zaszkodzi. - ostrzegłem. - Lepiej ładnie się ubierz. Może nasz szef okaże się niezłą dupą? Miał młody głos.
- Przecież już się ubrałem ładnie. - powiedział.

Obróciłem się ponownie w stronę starszego i staksowałem dokładnie jego ubiór marszcząc przy tym nos. Luźna koszula w czerwoną kratkę, pod spodem biała koszulka. Brązowe spodnie i czarne buty. Czy ja wiem czy to jest ładnie...?

- Może ubierz się bardziej elegancko? - zaproponowałem. - Bo w sumie tak właśnie się powinno iść na rozmowę kwalifikacyjną, by dać przyszłemu pracodawcy wrażenie, że jesteś odpowiedzialną osobą. - powiadomiłem.
- Myślałem, że ma być swobodnie... - mruknął Xiao.

Luhan wyszedł po chwili z łazienki, dzięki czemu mogłem wrócić do dopieszczania mojej twarzy subtelnym makijażem. Tylko skończyłem nakładać puder, a do pomieszczenia znów wpadł blondyn, tym razem ubrany w białą, flanelową koszulę i czarne rurki.

- Baaaeeeekieeee! Może być? - zapytał z nadzieją prezentując swoją nową kreację.
- Tak, jest w porządku. - kiwnąłem z entuzjazmem głową. - Weź jeszcze swoje CV i możemy iść.

Kochanie, poznaj mojego brata!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz