Rozdział 30 : Niespodzianka

5.8K 916 667
                                    

SEHUN

Obróciłem się w pewnym momencie na bok, czując jak zaczynają mnie razić po oczach poranne promienie słońca. Zmiana mojej pozycji poskutkowała jednak tym, że przylgnąłem torsem do czegoś ciepłego, a zarazem twardego. Mimo to odruchowo wyciągnąłem do przodu ręce i oplotłem niezidentyfikowany obiekt ramionami, przyciągając go jeszcze bliżej siebie.

Zapewne zaraz z powrotem odpłynąłbym do krainy Morfeusza, gdyby do moich uszu nie dotarł cichy chichot, na który momentalnie uchyliłem powieki. Moim oczom ukazała się jasna twarz uśmiechnętej od ucha do ucha Jimin.
- Ale z ciebie przylepa, Hunnie -zaśmiała się brunetka, całując mnie w nos, co wywołało u mnie ściągnięcie się brwi.
- Dzień dobry - przywitałem się z narzeczoną.

Od wyjazdu z Chin znów wszystko zacząło się układać, a dokładniej mówiąc - od wyjazdu z domu Luhana. Może z początku wahałem się, czy pozostawienie brata Chinki z problemami na karku samego było dobrym pomysłem, jednak po pewnym czasie stwierdziłem, iż dokonałem właściwego wyboru. Mogłem zapomnieć o pewnej nieciekawej nocy, kiedy to Xiao miał gorączkę oraz skupić się wyłącznie na studentce, która, swoją drogą, miała niebawem zostać moją żoną.

Jimin patrzyła na mnie w ciszy jeszcze przez chwilę, aż w końcu obróciła się w moją stronę i, jakbym zaraz miał ją poparzyć, ostrożnie przytuliła się do mojego torsu. Szczerze, byłem zdziwiony potulnym zachowaniem dziewczyny. Zwykle nie miała ochoty na czułości z samego rana i tuż przed snem. W ogóle nie robiliśmy w łóżku nic oprócz spania oraz... że tak to ujmę ,,uprawiania miłości".

- Wszystko w porządku? - zapytałem niepewnie, nie ruszając się ani o milimetr.
- Tak, w jak najlepszym - zamruczała w moje obojczyki, przez co moje ciało przeszył przyjemny dreszcz. - Dlaczego pytasz?
- Ymm, nie ważne - szepnąłem w końcu, ciaśniej obejmując Jimin.

Ranek minął mi i mojej wybrance nadzwyczaj spokojnie. Leżeliśmy wtuleni w siebie na łóżku jakąś godzinę, rozmawiając ze sobą o wszystkim i zarazem o niczym.

Około siódmej Minnie zrobiła dla nas śniadanie składające się z tostów i kawy, które zjedliśmy w salonie, oglądając wiadomości w telewizorze. Przed ósmą byłem zmuszony pożegnać się z narzeczoną ze względu na to, iż musiała wyjść z mieszkania nieco wcześniej niż ja.

Lubiłem swoje życie. Było proste, spokojne, harmonijne, wręcz idealne, szczególnie z panną Xiao u boku. Do pełni szczęścia brakowało mi jedynie domku na spokojnych obrzeżach Seoulu, czekoladowego labradora i dwójki dzieci.

Byłem w trakcie wycierania przezroczystych talerzy i wkładania ich do szafki, gdy nagle poczułem wibrację telefonu w bocznej kieszeni spodni. Nie zastanawiając się długo, niczym wprawiony barista zarzuciłem sobie ścierkę na ramię i odebrałem.

- Tak? - mruknąłem, opierając się tyłem o kuchenny blat.
- Dobry, Szynszyl - przywitał się nie kto inny jak mój kochany kuzyn.

Park Chanyeol. Lat dwadzieścia trzy, syn mojej ciotki, student inżynierii dźwięku. Z tego co pamiętam, gra na pozycji środkowego w seoulskiej drużynie koszykarskiej. Często bywamy z chłopakami z baru na meczach Yeola, hardo mu kibicując.
Chan to złoty chłopak: miły, wysportowany, przystojny, z poczuciem humoru... Gdyby nie jego chora fobia względem homoseksualistów.
Większego homofoba na tym świecie nie znajdziecie, słowo daję, dlatego Kai wprost ubóstwa go wkurwiać, chwaląc się swoimi nowymi świerszczykami.

- Cześć, Chan - westchnąłem, słysząc po raz setny to feralne przezwisko. - Co tak z rana? - zapytałem zainteresowany, ponieważ mój kuzyn miał w zwyczaju spać do późna.
- Chciałem cię tylko poinformować, że mam jutro mecz. Wpadniesz?
- Jutro? O której?
- O szesnastej.
- Aish... - Skrzywiłem się. - Nie mogę, mam wtedy wykłady - westchnąłem nieco zawiedziony.
- Własnego kuzyna wystawiać? Jak możesz...
- Wybacz, Yeol. Następnym razem.
- Okej, ale po meczu wpadnę od razu na twoją zmianę w barze na zimne piwo. Ty stawiasz, za karę! - zaśmiał się dźwięcznie Park, a ja wyobrażałem sobie jego śnieżny uśmiech niczym z reklamy pasty Colgate.
- Niech będzie. - Pokiwałem głową, po czym spojrzałem na srebrny zegarek widniejący na moim nadgarstku. - Późno już. Muszę spadać - oznajmiłem.
- To do jutra - pożegnał się.
- Do jutra. - Uśmiechnąłem się pod nosem, po czym zakończyłem połączenie.

Kochanie, poznaj mojego brata!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz