Rozdział 12 : Spotkanie z rodzicami

6.2K 926 225
                                    

SEHUN

- Nie. Dziś ja i Jimin się tym zajmiemy. Od piątku to ty przygotowujesz posiłki. Odpocznij. - poleciłem patrząc łagodnie na lekko zarumienioną od zaschniętych łez twarz Luhana.

Starszy wyglądał jak zbity szczeniak siedząc skulonym na łóżku i co jakiś czas cicho szkolachjąc. Był niewinny, delikatny, o uczuciach, które bardzo łatwo było zranić. Patrząc na tą kruszynę miało się ochotę zamknąć ją w swoich ramionach i chronić przed całym złem tego świata.

W pewnym momencie mimowolnie sięgnąłem ręką do głowy Chińczyka i nie mogąc się powstrzymać zmierzwiłem palcami jego złote włosy, które okazały się być nadzwyczaj miękkie i miłe w dotyku. Czułem się, jakbym głaskał małego kota. To było przyjemne uczucie. Szybko jednak skarciłem się za owy gest w myślach, zabrałem dłoń i wstałem z łóżka, po czym zmieszany opuściłem pokój blondyna.

Wszedłem do kuchni, gdzie zastałem siedzącą z założonymi rękoma przy stole narzeczoną. Jimin rzecz jasna nie tryskała radością z powodu mojej rozmowy z jej starszym bratem. Wręcz przeciwnie. Była zirytowana.
- Już jesteś. - zauważyła podnosząc na mnie wzrok. - Pogadaliście sobie? - zapytała.
- Tak. Pogadaliśmy. - przytaknąłem cicho wzdychając. - Wyjaśniliśmy sobie kilka rzeczy.
- Cudnie. - burknęła
- Potem jeszcze pogadam z tobą o twojej homofobii. - poinformowałem Azjatkę podchodząc do lodówki, z której zacząłem wyjmować przeróżne produkty spożywcze.
- Sehun, znów się bawisz w psychologa? - westchnęła załamana.
- Na kimś trzeba ćwiczyć. - zaśmiałem się pod nosem. - A teraz wstawaj. Musimy zrobić śniadanie.

Jimin zwlekła się leniwie z krzesła, po czym stanęła przy blacie kuchennym tuż obok mnie będąc gotową do pracy.
Podałem Minnie kilka warzyw, które poleciłem umyć i pokroić, a sam zabrałem się za gotowanie ryżu, smarzenie kurczaka oraz robienie sosu.
Cóż, bądźmy szczerzy, to ja objąłem w Korei rolę kucharza, nie Jimin. Jej potrawy były raczej... skromne.

Smarzyłem dokładnie mięso pilnując jednocześnie sosu i ryżu, podczas gdy Ji kroiła cebulę, którą zaraz mała dorzucić do kurczaka. Między mną i dziewczyną trwała idealna cisza, którą w pewnym momencie przerwało ciche skrzypnięcie podłogi informujące o przybyciu do pomieszczenia osoby trzeciej.

Obróciłem z zaciekawieniem głowę w stronę drzwi, gdzie pojawił się Luhan. Chińczyk nie wyglądał jednak tak mizerne, jak zaledwie dwadzieścia minut temu. Wyglądał... ładnie.
Miał na sobie czarne rurki z dziurami na kolanach oraz biały, nieco przydługi sweter odkrywający obojczyki.
Uśmiechnąłem się łagodnie do Azjaty i powróciłem do przygotowywania śniadania.

Po kolejnych piętnastu minutach danie było już gotowe. Podzieliłem składniki do misek, które postawiłem na środku stołu, aby każdy mógł sobie nałożyć odpowiednią dla siebie porcję.

Jimin poczęstowała się jako pierwsza z naszej trójki, przez co twarz jej starszego brata przybrała zabawny, zniesmaczony wyraz. Ja nałożyłem swoją porcję na talerz jako drugi, a jasnowłosy jako trzeci.
Zaniepokoiła mnie wielkość śniadania ciemnookiego. Była tycia. Teraz już wiem dlaczego wystają mu wszystkie kości...

Zaczęliśmy w ciszy jeść danie, a ja przeklinałem w myślach sztywną atmosferę, której od zawsze nienawidziłem.
- Świetnie gotujesz, Sehun. - przerwał w końcu krępującą ciszę najstarszy.

Podniosłem wzrok znad talerza i uśmiechnąłem się do Xiao. To miłe, że skomplementował moje kulinarne dzieło.
- Dzięki. - kiwnąłem głową.
Po chwili mogłem usłyszeć ciche prychnięcie należące do Jimin, a zaraz po tym poczułem na ramieniu dłoń brunetki.
- Sehunnie, niezdaro, znów się pobrudziłeś. - zachichotała moja narzeczona, a następnie tradycyjnie wytarła kącik moich ust kciukiem, na co Luhan zareagował głośnym kaszlnięciem.
- Niezły był wczorajszy mecz, nie sądzisz? - zagadał do mnie blondyn, a ja ponownie zwróciłem wzrok na jego osobę.
- Tak. Był dobry. Naprawdę dobry, ale najlepsza i tak była końcowa akcja Suareza. - skomentowałem przypominając sobie rozgrywki z wczorajszego dnia.
- Ew. - skrzywił się komicznie mój przyszły szwagier. - Neymar był najlepszy! - oznajmił niższy, zaczynając wychwalać swojego ukochanego piłkarza. - I ta akcja Vidala w połowie... Myślę, że mógłby zagrać do lewego skrzydła. Tam było więcej przestrzeni. - wygłaszał swoją opinię tonem największego znawcy.
Pokiwałem głową na stwierdzenie Luhan'a cicho się przy tym śmiejąc. Prawdziwy fan piłki nożnej.
- Nie macie ciekawych tematów do obgadywania przy stole, oprócz sportu, w którym zgraja spoconych gości biega za piłką jak za sztabką złota? - westchnęła znudzona Jimin grzebiąc pałeczkami w daniu.

Brat mojej narzeczonej kompletnie zignorował swoją siostrę i dalej mówił o meczu, na co śmiałem się lub przytakiwałem. Miło było z kimś porozmawiać na temat inny niż studia, ślub, wspólna przyszłość i nowa kolekcja w H&M.

- Sehun. - zwróciła się do mnie brunetka przerywając moją rozmowę ze starszym. - Mam nadzieję, że pamiętasz o dzisiejszym spotkaniu z rodzicami. - spojrzała na mnie wymownie Chinka.
W ułamku sekundy szeroki uśmiech znikł z mojej twarzy ustępując strachowi. No tak. Teściowie...
- Jasne. - przytaknąłem nieco zdenerwowany.

Westchnąłem głośno marsząc brwi i przygryzając dolną wargę. Rodzice mojej narzeczknej. Ich bałem się spotkać jeszcze bardziej niż brata Ji i wprawdzie wciąż tak jest. Już widzę stojące w drzwiach eleganckie małżeństwo, od którego bije aura wyrafinowania.

- Hej, Sehun, nie masz się czym denerwować. Myślę, że cię polubią. - pocieszył mnie student architektury.
wyrywając tym samym z zamyślenia.
- Dzięki. Mam taką nadzieję... - powiedziałem ponownie podnosząc wzrok na Azjatę. - A ty, Luhan, jedziesz z nami? - zapytałem blondyna, który szybko się zmieszał.
- Ja? Eh, nie. - zaprzeczył spuszczając wzrok na ledwo tknięte jedzenie. - Nie dogaduję się z nimi za dobrze.
- Sam mówiłeś, że nie widujesz się z rodzicami zbyt często. Może to dobra okazja, aby ich odwiedzić i odnowić relacje? - przekręciłem na bok mańkę patrząc z nadzieją na Xiao.

Naprawdę chciałem, aby dwudziestopięciolatek znów zyskał oparcie w rodzinie. Był zagubiony, bezradny, samotny. Potrzebował swoich bliskich bardziej niż oni sobie to wyobrażali.

- To nie jest dobry pomysł. - stwierdził.
- Nie możesz ciągle od nich uciekać. To w końcu twoi rodzice. - zauważyłem wciąż nie odrywając wzroku od starszego.
- Oni nie chcą mnie widzieć, Sehun. Daj spokój. - prawie szepnął.
- Żadne z rodziców nie chce nie widzieć swojego dziecka, bez względu na wszystko. - wciąż naciskałem. - Może małymi kroczkami odbudowalibyście swoje relacje.

Luhan zmarszczył nos prawdopodobnie intensywnie myśląc nad moją wypowiedzią. Widziałam, jak bije się z własnymi myślami i próbuje przezwyciężyć strach przed spotkaniem z rodzicielami.

- Zgoda. - odpowiedział w końcu lekko sie uśmiechając.
- Tylko nie narób nam wstydu. - wtrąciła ni stąd ni z owąt Chinka, przez co od razu skarciłem ją wzrokiem.

Dlaczego Jimin musi być taka cięta na Luhana? Co takiego zrobił jej tamten niewinny blondyn? Samą odmienną orientacją ją tak wkurwiał? Już ja z nią sobie wieczorem porozmawiam!

- Naprawdę świetnie gotujesz, Sehun. - powtórzył cicho.
Luhan wstał od stołu i odniosł swój prawie pełny talerz do zlewu, po czym opuścił kuchnię.
- Co on tak mało je? - spojrzałem na stojący w zlewie praktycznie pełny talerz Azjaty.
- Pedały zawsze mało jedzą, a Luhan to już w ogóle. - odpowiedziała studentka kończąc swoje śniadanie.
- Jimin! - warknąłem.
- No co? - mruknęła. - Przyjrzałeś mu się w ogóle? Jak jakiś anorekryk. - zauważyła, a ja, pomimo niechęci musiałem przyznać Minnie w myślach rację. Luhan był chudy. Za chudy... Trzeba mu kupić więcej żelków.

Kochanie, poznaj mojego brata!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz