Rozdział 20 : Raz na milion

5.9K 954 345
                                    

LUHAN

W pewnym momencie poczułem, jak do oczu zaczynają mi napływać łzy. Te wszystkie ciepłe słowa, pocieszanie mnie, kupowanie cukierków, przytulanie... To wszystko było udawane?

Jestem tylko pacjentem. Chłopakiem o masie problemów, z których bez skrupułów się zwierza. Samotnym studentem, od którego odwróciła się rodzina. Jestem dla Sehuna tylko pacjentem. Nikim ważnym...

- Hej, Lulu... - szepnął Baekhyun widząc, że zaczynam się rozklejać. - Wybacz, że to powiedziałem. Nie chciałem ci psuć nadziei. Ja wiem, że zawsze mówię, że żaden facet nie jest w stu procentach hetero... ale z nie każdego kolesia da się zrobić homo... szczególnie, gdy ten ma już dziewczynę a do tego idzie na psychologa. - oznajmił ze smutkiem otwierając ramiona i przyciągając mnie do siebie.

Miałem nadzieję. Miałem nadzieję i chęci, które zostały rozwiane przez słowa kuzyna. Wiem, że robił to wszystko dla mojego dobra, ale w tym momencie praktycznie roztrzaskał mi serce. Czy to oznacza, że nie mam żadnych szans u Sehuna?

- No już, nie płakuniaj, Bekon kocha małego Jelonka. - zacmokał młodszy głasząc mnie po głowie.
- Baekhyun... - jęknąłem załamany wtulając się w tors przyjaciela. - Ja już nic nie wiem. Nie wiem co mam robić. Co jak on mnie nie lubi i ma mnie za wariata?
- To, że ci pomaga, nie znaczy, że cię nie lubi. - oznajmił Byun.
- Wiesz... kupił mi wczoraj całą torbę słodyczy. - powiedziałem wspominając seans filmowy z Oh.
- Dla mnie. Przyszedł i rozmawialiśmy i oglądaliśmy film. Było naprawdę fajnie, a teraz... Teraz już nic nie wiem.
- Chwila... Co? Kupił ci torbę słodyczy?! - pisnął nagle Koreańczyk momentalnie łapiąc mnie za ramiona, aby następnie spojrzeć mi w oczy. - Czemu nie mówiłeś od razu?! Od żołądka do serca, Luhan!
- Co? Ale o co ci chodzi...? - zapytałem zdezorientowany.
- Aishhh. - syknął chłopak. - Ja myślałem, że on cię brał na krzesełko i rozmawiał jak w gabinecie. Luhan, żaden normalny hetero nie kupuje torby słodyczy i zamiast iść z nimi do narzeczonej zapierdziela do jej brata oglądać film i wpieprzać żelki. Poza tym... ON CI KUPIŁ REKLAMÓWKĘ SŁODYCZY! TAKI FACET ZDARZA SIĘ RAZ NA MILION! BIERZ SIĘ ZA NIEGO ZANIM MODLISZKA GO POŻRE! - zaczął się drzeć Koreańczyk.

Łzy z moich oczu momentalnie zniknęły. Baek nareszcie znów stał się moim zwariowanym, często zmieniającym zdania Bekonem, który przylazł tu po to, żeby mnie zagrzać do walki, a nie dobijać! Znów chcę walczyć o Huna i będę to robić.

- Baek, jest jeszcze coś... - zacząłem. - Bo ja... Wyjeżdżam niedługo do Korei. - powiadomiłem z lekkim zawahaniem.
- Chwila moment. Co?! - zmarszczył się młodszy. - Jak to? Dlaczego?
- Sehun. - odpowiedziałem jednym słowem. - Oni niedługo wyjeżdżają. Po za tym, chcę spróbować życia w nowym miejscu. Znajdę pracę, oderwę się od rodziców. Może tam pójdzie mi lepiej. - westchnąłem.

Nie chciałem zostawiać Baekhyuna samego w Chinach. Był moim najlepszym, jedynym przyjacielem, w dodatku działało to w dwie strony. On też nikogo tak bliskiego nie miał, przez co tym bardziej robiło mi się smutno, kiedy myślałem o rozłące.

- Okej. - pokiwał głową student architektury. - W takim razie jadę z tobą. - zdecydował krzyżując ręce na torsie.
- Co?! - wypaliłem zaskoczony.

Wiedziałem, że Baek to impulsywny koleś, który nie boi się niczego i uwielbia przygody, jednak nie spodziewałem się, iż podejmie się wyjazdu ze mną do Korei w ciągu trzech sekund.

- To co słyszysz. Jadę z tobą. Wyrwę się z tej dziury.
- A studia? Co na to twoi rodzice?
- Matka się na sto procent zgodzi, gdy powiem jej, że chcę pojechać do rodzinnego kraju. - powiedział, a na mojej twarzy momentalnie pojawił się uśmiech.
- Baekhyun, kocham cię. - pisnąłem, znów przytulając do chłopaka.
- Bo Baekhyuny są do kochania. - poklepał mnie po głowie. - A z resztą, w Korei Południowej są najlepsze ciacha! Masz przy sobie żywy przykład. - zaśmiał się dźwięcznie brunet.
- Nie wątpię, skoro nawet Jimin udało się wyrwać coś porządnego.
- Hmmm... Marzy mi się taki wysoki koszykarz z zajebistym charakterem i pięknym uśmiechem. - rozmarzył się Byun, lecz w pewnym momencie z zamyślenia wyrwała go jego komórka, która zaczęła głośno dzwonić.

Baekhyun syknął cicho odsuwając się ode mnie, po czym sięgnął do kieszeni swoich spodni, z których wyjął telefon w kolorowym etui z minionków. Bo kto bogatemu zabroni?

- Tak? - burknął przykładając urządzenie komunikacyjne do ucha. - Ach... No okej, zaraz będę. Pa. - westchnął, po czym zakończył połączenie lekko się marszcząc. - Musze spadać. - powiadomił. - Wyślij w mailu dokładne plany tego wyjazdu, okej?
- Nie zapomnę. - uśmiechnąłem się do Baekhyuna i wepchnąłem mu do ust kostkę czekolady na pożegnanie.
- Paa. - rzucił młodszy wstając z łóżka, a chwilę później zniknął w otchłani korytarza.

***

Gdy tylko Baekhyun opuścił moje mieszkanie, postanowiłem wyciągnąć z szafy ciepły koc dla dodatkowego grzania, po czym wróciłem pod kołdrę. Było dość wcześnie, więc zamierzałem jeszcze trochę pospać, szczególnie dlatego, że nie miałem najmniejszej ochoty natknąć się gdzieś w kuchni lub na korytarzu na moją młodszą siostrę. Jeśli chodzi o jedzenie... cóż, wciąż miałem prawie całą reklamówkę słodyczy od Sehuna.

Zasypianie nie zajęło mi wiele czasu. Odpłynąłem do krainy Morfeusza już po jakichś pięciu minutach przytulając się do Harry'ego Stylesa. Chciałbym rzec, że spałem twardo i spokojnie, jednak rzeczywistość była nieco inna.

Obudziłem się z głośnym kaszlem, gdy w pokoju panował mrok spowodowany nastaniem późnej pory. Byłem cały spocony, a mimo to dygotałem z zimna niczym torebkowy piesek. Instynktownie okryłem się szczelniej kołdrą i kocem mając nadzieję, że to w jakimś stopniu pomoże. Myliłem się.

Nie wiem ile tak leżałem oddychając płytko i co chwilę intensywnie kaszląc przez zatkany nos. Pięć minut, piętnaście, godzinę, dwie... Naprawdę nie miałem pojęcia, jednak wiedziałem, że po jakimś czasie usłyszałem, jak drzwi do mojej sypialni otworzyły się z cichym skrzypnięciem.

Zmarszczyłem lekko nos starając się otworzyć oczy i sprawdzić, kto postanowił mnie odwiedzić. Jeśli to Jimin, to zapewne zacznie się zaraz drzeć, że jestem chorowity jak pięcioletnie dziecko.
Byłem na to przygotowany. Byłem przygotowany na wszystko, jednak nie na ciepło dłoni, którą ktoś nagle przyłożył mi do czoła.

Zadrżałem lekko przez czyjś niespodziewany, choć przyjemny dotyk i w końcu otworzyłem oczy. Ciężko sobie wyobrazić, jak bardzo zszokowany byłem widząc naprzeciw mojej twarzy twarz Sehuna, którego ciemne oczy były przepełnione jedynie troską.
- Sehunnie...? - szepnąłem jakbym chciał się upewnić, czy przypadkiem nie śnię.
- Cześć, Luhan. - uśmiechnął się lekko młodszy. - Masz gorączkę, wiesz? - zapytał cicho.

Zimno mi, Sehun...

Kochanie, poznaj mojego brata!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz