Rozdział 28 : Wściekłe persy

5.9K 917 346
                                    

LUHAN

Po ponownej kontroli i odebraniu bagaży w końcu opuściłem z podnieconym przybyciem do Korei Baekhyunem lotnisko w Incheon. Na szczęście niedaleko ogromnego budynku znaleźliśmy przystanek autobusowy, przy którym stał już pojazd do Seul. Dzięki szybkiemu sprintowi z walizkami oraz darciem mordy na całe miasto, kierowca poczekał na nas i zabrał do stolicy państwa.

Podróż autokarem zajęła nieco czasu ze względu na korki i nagłe zwymiotowanie jakiegoś kolesia, przez które musieliśmy się na chwilę zatrzymać. Po owym incydencie siedzieliśmy z Baekiem mając chusteczki przytknięte do nosów. Smród jak cholera!

Dojechaliśmy z kuzynem do metalowego, oświetlonego kolorowymi światłami Seul szybciej, niż się spodziewaliśmy. Słońce zaczynało już zachodzić ze względu na późną porę dnia, zalewając stolicę odcieniami czerwieni, co wręcz pieściło ludzkie oczy.

Po opuszczeniu autokaru złapaliśmy taksówkę, która zawiozła nas do odpowiedniej dzielnicy. Znaleźliśmy blok, gdzie znajdowało się nasze mieszkanie, które kupiliśmy z Byunem dzięki ogłoszeniu w internecie.

Można by pomyśleć, że jesteśmy głupcami wierząc w zdjęcia i opis na stronie, aczkolwiek babcia, która nam sprzedała swoją posiadłość wydawała się być bardzo miła i prawdomówna, co nas przekonało do zaryzykowania.

Podeszliśmy do blokowiska i wystukaliśmy kod, po czym weszliśmy na klatkę schodową. Nasz ,,apartament" znajdował się na ostatnim piętrze, jednak ilość schodów nie przeszkadzała ani mi, ani mojemu kuzynowi.

Po niewielkiej dawce joggingu dotarliśmy pod drzwi mieszkania, w które zapukaliśmy. Nie musieliśmy długo czekać, by zaraz otworzyła nam Pani Chong - starsza, niska kobieta z siwymi włosami spiętymi w wysoki kok. Ciemnooka już z wyglądu wydawała się bardzo sympatyczna, a zmarszczki tylko dodawały jej naturalnego uroku.

- Dzień dobry. - przywitałem się ze staruszką. - Jestem Luhan, a to mój kuzyn, Baekhyun. - wskazałem na młodszego, który ukłonił się nisko.
- Ach, panowie kupcy. - uśmiechnęła się Azjatka. - Zapraszam. - otworzyła szerzej drzwi wpuszczając nas do środka.

Wszedłem z Baekiem do mieszkania i postawiłem walizki w przedpokoju. Tak, jak na zdjęciach w internecie, pomieszczenia nie były wielkie, ale za to przytulne, emanujące ciepłem, zachowane w odcieniach beżu, który kontrastował z ciemnymi panelami. Naprawdę mi się tam spodobało. Było czysto, schludnie. Czułem się jak... jak w domu.

- Podoba się panom? - zapytała z nadzieją pani Chong, podążając za mną i kuzynem krok w krok.
- Oczywiście. Jest świetnie. - powiadomiłem, co zaskutkowało tylko większym uśmiechem na wąskich ustach gospodarza.
- Skoro tak... Cóż, panowie załatwili już sprawę z notariuszem, przeleli na konto pieniądze, więc zostaje mi tylko przekazanie dokumentów i kluczy. - oznajmiła.

Podpisanie i sprawdzenie kilku papierów trwało zaledwie kilka minut, po których w końcu otrzymaliśmy z Baekiem klucze do naszego własnego, wspólnego mieszkania. Wygląda na to, że faktycznie zaczynamy nowy rozdział w naszym życiu.

Pierwsze, co zrobiliśmy z kuzynem po opuszczeniu domu przez jego byłą właścicielkę, to morderczy wyścig o to, kto zajmie pokój z najlepszym widokiem. Można się było spodziewać, że Baek wygra, zajmując pomieszczenie z oknem, przez które było widać przepiękną promenadę miasta. Nie narzekałem jednak na mój własny kąt. Miałem z niego widok na uroczy park, po którym spacerowali ludzie ze swoimi rasowymi psami.

Rozpakowaliśmy rzeczy z naszych walizek do szaf, po czym udaliśmy się na rozeznanie po okolicy, a innymi słowy poszukiwania jakiegoś spożywczaka, by mieć co jeść. Na kimchi ze słoików od mamy Baeka na pewno długo byśmy nie pociągnęli.

Okazało się, że sklep spożywczy znajdował się tuż obok naszego bloku, dzięki czemu już wieczorem siedzieliśmy z Baekiem na kanapie w salonie i wpieprzaliśmy lody oraz chipsy, oglądając Shadowhunters. Nie wiem jak Baek, ale zakochałem się w Magnusie. Hardo shippowałem go z Aleciem.

Podczas gdy ja fanboyowałem na widok Azjatyckiego czarodzieja okryty ciepłym kocem, Baek postanowił wziąć na kolana swój biały laptop i poszukać w internecie dla nas jakieś pracy, gdzie akurat potrzebowali dwóch pracowników.

- No dobra, Luluś, co powiesz na zaklinacza kotów? - zapytał młodszy tym samym odwracając moją uwagę od trwającej w serialu akcji.
- Serio, Baek? - spojrzałem wymownie na krewnego. - Zaklinacz kotów? Mam szczuć wściekłe persy? - parsknąłem, na co Byun sam się cicho zaśmiał.
- No dobra... - przygryzł dolną wargę czytając dalsze ogłoszenia. - To może dezynfekator?
- A kto to taki? - ściągnąłem brwi.
- To gościu od zabijania robali i gryzoni. - odpowiedział chłopak, a ja automatycznie się skrzywiłem.
- Ja mam ochotę się rozpłakać, kiedy widzę pająka, a ty mi proponujesz pracę, w której na co dzień miałbym styczność z tymi istotami z piekła rodem? Dalej...
- Eh... To może pracownicy McDonald's?
- Aż tak zdesperowani nie jesteśmy.
- O! To coś dla nas! Poszukujemy dwóch, młodych, szczupłych mężczyzna do tańca w klubie ze striptizem. - Baek zacytował słowa ogłoszenia z uśmiechem na ustach.
- Co proszę? Dla nas!? - prawie że krzyknąłem.
- No tak! Jesteśmy młodzi, szczupli i posiadamy słodkie buźki, a faceci uwielbiają słodkich chłopców. - powiadomił Byun.

Serio? Mam wywijać tyłkiem tańcząc na rurze przed zgrają napalonych gości, którzy wkładaliby mi banknoty za stringi i namawiali do małego numerku w kiblu po występie? Ja wiem, że ten zawód daje duży zarobek, jednak to nie dla mnie.

- Dalej... - westchnąłem.
- Aish. - syknął karmelowowłosy szukając dalej. - To jest ostanie, poszukujemy dwóch kelnerów do baru na dzienną zmianę. - powiedział, co mnie naprawdę zainteresowało.

Szczerze powiedziawszy nie szukałem z kuzynem pracy jako prezes działu finansów w jakiejś wielkiej firmie, bo niemożliwe było przyjęcie nas tam nawet na stanowisko sekretarzy, dlatego prosty zawód kelnera jak na początek zdawał się nie taki głupi.

- W sumie... To może być coś dla nas. - stwierdziłem. - Zapisz numer, zadzwonimy do tego baru jutro.

Byun posłusznie zapisał na telefonie numer do szefa baru, Kim Junmyeona, po czym zamknął laptop i odłożył go na bok. Chłopak westchnął cicho przeciągając się na bordowej kanapie niczym stary, leniwy kocur.

- Mam nadzieję, że ten bar będą odwiedzać przystojni koszykarze. - westchnął Byun.

Wywróciłem oczami, kiedy Baek ponownie zahaczył o temat koszykarzy. Ja rozumiem, że młodszy jest fanem wysokich sportowców, ale bez przesady. Nie mam ochoty o nich słuchać dwadzieścia cztery na siedem.

- Najpierw, to niech nas tam przyjmą. Później będziesz fantazjować o sportowcach.
- Ale i tak mam taką nadzieję. - zaśmiał się młodszy.

A ja mam nadzieję, że odwiedzi go Sehun...

Kochanie, poznaj mojego brata!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz