Rozdział 58 : Pytania i zmiany

5.1K 966 512
                                    

SEHUN

- Sehun - mówił Luhan, patrząc bez ustanku w moje oczy. - Nie pozwolę, żebyś był sam...

Popatrzyłem zdziwiony na mniejszego, nie spodziewając się takich słów z jego ust, jednakże po chwili odetchnąłem z ulgą, uśmiechając się ciepło do blondyna.

Chociaż... Już raz słyszałem od niego podobne słowa, to ponowne wyznanie tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że naprawdę zawsze mogę liczyć na Luhana. Czułem się pewniej.

- Dziękuję - szepnąłem.

Między mną a Chińczykiem zapanowała cisza. Nie była ona dla nas niekomfortowa. Wręcz przeciwnie, była przyjemna, przerywana jedynie naszymi oddechami oraz dudnieniem o szyby kropel burzowego deszczu.

Błyskawice co jakiś czas przecinały czarne niebo, oświetlając salon, jak i siedzącego tuż obok mnie Luhana, którego obejmowałem jednym ramieniem, starając się dodać mu otuchy.

Z jednej strony miałem ochotę się śmiać z fobii chłopaka, a z drugiej dziękowałem Bogu, iż Lu boi się burzy, ponieważ teraz mogłem mu towarzyszyć, a naprawdę adorowałem jego obecność.

Patrzyłem z zainteresowaniem w czekoladowe, mądre tęczówki starszego, zastanawiając się, kim on tak naprawdę dla mnie jest. Kolegą z pracy? Bratem mojej byłej? Osobą, której kiedyś unikałem? Przyjacielem?... Czy może kimś więcej?

Jedno wiedziałem na pewno - z każdym dniem moje nastawienie do Xiao się zmieniało. Raz uważałem go za cudownego rozmówcę, raz za kogoś, na kogo zawsze mogę liczyć, a dziś uznałem go za coś należącego do mnie, o co byłem zazdrosny.

Pytanie - dlaczego? Dlaczego poczułem niewyobrażalną złość, kiedy Xiumin podrywał Lu albo go obejmował? Byłem zdezorientowany. Nigdy nie reagowałem w ten sposób, nigdy nie byłem dla nikogo wredny tak, jak dla Minseoka, więc jakim cudem Lu wzbudzał we mnie takie emocje?

W pewnym momencie mój wzrok przesunął się w dół po jasnej, nieskazitelnej twarzy mniejszego, aż zatrzymał na jego minimalnie rozchylonych, idealnych ustach.

Przełknąłem głośno ślinę, czując suchość w gardle oraz podekscytowanie w klatce piersiowej. Przekląłem samego siebie, zadając kolejne pytanie. Dlaczego znów chciałem go pocałować?

Nie mogąc już dłużej utrzymać emocji na wodzy, zacząłem powoli pochylać się nad twarzą Hana, a nie wiedząc sprzeciwu ze strony mojego towarzysza, kontynuowałem czynność, przymykając stopniowo powieki.

Zauważyłem, że mój brzuch wypełnia przyjemne ciepło i adrenalina, natomiast przed oczami ukazała się scena z mojego snu, dzięki czemu nabrałem jeszcze większych chęci zasmakowania w zapewne miękkich wargach jasnowłosego, by odnowić rozmazane wspomnienia.

Byłem coraz bliżej słodkich ust starszego, który wciąż niczemu nie protestując, zacisnął mocniej palce na mojej bluzce i trwając nieruchomo w oczekiwaniu na to, co zaraz miało nastąpić...

I może całus rzeczywiście miałby miejsce, gdyby nie nagły błysk oraz grzmot, przez który naraz z Luhanem drgnęliśmy, jednocześnie przerywając nasz „prawie pocałunek".

Po krótkotrwałym szoku spojrzeliśmy na siebie z Hanem, pesząc się, po czym odsunęliśmy od siebie na bezpieczną odległość, wypuszczając z głośnym świstem powietrze z płuc.

- Wybacz - wymamrotałem, pocierając palcami swój kark.
- Ja... przepraszam. - Usłyszałem drżący głos Xiao.

Zaśmiałem się nerwowo, nie wiedząc, co mam mówić. Czułem, jak moje policzki zaczynają piec od nadmiaru czerwieni. Nadal byłem zaskoczony nie tylko swoim czynem, ale i brakiem protestu Hana.

- Emm... Ja chyba pójdę spać - stwierdziłem.
- Tak, a ja wrócę do Baeka... Może prześpię się na podłodze - stwierdził.

Spojrzałem na już mającego zamiar wstać Luhana, który, tak czy siak, nie zdążył się podnieść z kanapy przez moją dłoń, która złapała go za ramię. Boże, powiedz mi, co ja wyprawiam?

- Nie zostaniesz? Bo... wiesz, kanapa jest duża, zmieściłbyś się - odważyłem się.
- Naprawdę mogę? - zapytał z niedowierzaniem.
- Jasne. Ymm, proszę. - Podałem niższemu jedną z dwóch poduszek, na których niedawno spoczywała moja głowa.
- Dzięki - powiedział, odbierając ode mnie jaśka, a następnie posunął się na drugi koniec kanapy.

Westchnąłem ciężko, kładąc się z powrotem pod ciepłym kocem, aczkolwiek chwila spokoju nie trwała długo, ponieważ po dosłownie kilkunastu sekundach pokój rozświetliła błyskawica, a tuż po niej miał miejsce głośny huk. Podskoczyłem na sofie. Piorun musiał trafić niezwykle blisko...

Niemal tak blisko, jak blisko znalazł się przy mnie Lu, który przez niespodziewane wyładowanie atmosferyczne krzyknął przerażony i praktycznie rzucił się na miejsce tuż obok mnie.

Spojrzałem zaskoczony na jasne włosy dygoczącej ze strachu postaci Chińczyka, którego ciało przyległo do mojego boku, a drobne dłonie niezwykle mocno objęły moje ramię.

Chciałem coś powiedzieć, skomentować całą tę sytuację, aczkolwiek powstrzymałem się od tego, gryząc w język, tym samym pokazując starszemu, że nie mam nic przeciwko naszemu cielesnemu kontaktowi.

Pokręciłem bezradnie głową. Nie chcąc wyjść na samoluba, sięgnąłem po koc i przykryłem szczelniej Hana aż po czubki uszu, by przypadkiem nie zauważył kolejnych błysków. Lepiej, żeby się niepotrzebnie nie denerwował.

- Dzięki - szepnął po jakimś czasie.
- Nie dziękuj. Idź spać - poleciłem, układając się wygodniej na kanapie.

Położyłem jedną rękę na swoim brzuchu, ponieważ druga znajdowała się w objęciach blondyna, po czym tak, jak przed przybyciem Luhana, wbiłem spojrzenie w sufit.

Leżałem długo, czekając, aż niespokojny oddech starszego się unormuje, co miało wskazywać na to, że nareszcie zasnął. Nie musiałem czekać długo, wystarczyło kilka minut, by mniejszy odpłynął do krainy snów.

Zamlaskałem cicho ustami, co jakiś czas zerkając na pogrążoną we śnie twarz Luhana, wspominając nasze wspólne chwile. Pamiętam, jakby to było wczoraj, kiedy pierwszy raz ujrzałem go w Chinach. Myślałem, że jest nastolatkiem, a okazało się, iż był starszy ode mnie.

Wizyta w jego domu była pełna wrażeń. Wparowałem mu się do łazienki, kiedy się mył, oglądaliśmy wspólnie mecz, zasnęliśmy na jednej kanapie, przez co rano Lu został skrzyczany, pocieszałem go, oglądaliśmy film... i wszystko zepsuło dziwne wydarzenie podczas choroby Hana, po którym wróciłem z Jimin do Korei.

Niestety, ucieczka przed byłym studentem architektury i tak nie wypaliła, gdyż po jakimś miesiącu Xiao przyleciał do Seulu, podejmując się pracy w barze, w którym pełniłem funkcję barmana.

Czy mam żal do losu, że znów połączył mój żywot z żywotem brata mojej byłej? Nie. Dzięki temu odzyskałem przyjaciela, na którego zawsze mogłem liczyć i patrzeć, jak z każdą minioną dobą staje się coraz piękniejszy.

No właśnie. Dlaczego uważam kogoś o płci męskiej za pięknego? Za przystojnego, to normalne. Kai jest przystojny, mój szef jest przystojny, nawet mój kuzyn z odstającymi uszami jest, ale nie Lu. On jest po prostu... piękny.

Teraz, jeśli ktoś by się wtrącił, mówiąc, że nie można oceniać książki po okładce, odpowiedziałbym, iż niemniej, Luhan jest tak samo piękny wewnątrz, jak zewnątrz.

Na każdym kroku blondyn zachwycał mnie swoim łagodnym charakterem, wsparciem, jakim obdarowywał kuzyna, słowami, którymi mnie pocieszał, zapewniając, że jest przy mnie i zawsze już będzie.

Zaśmiałem się z niedowierzaniem pod nosem, sięgając ręką do twarzy, by zasłonić dłonią oczy i pokręcić głową, pulsującą już od nadmiaru myśli.

Luhan, coś ty mi zrobił? Czemu tak poprzewracałeś mi we łbie? Czemu jesteś dla mnie tak idealny, czemu kusisz mnie swoim wyglądem, czemu tak bardzo uwielbiam twoje towarzystwo?

Czy to możliwe, że przez ciebie zacząłem zmieniać swoją orientację?

Kochanie, poznaj mojego brata!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz