Rozdział 31 : Vivienne

5.8K 915 314
                                    

Zachęcamy do zadawania pytań bohaterom w związku z Q&A, którego odpowiedzi pojawią się już jutro ^_^

_____________________________

LUHAN

Dojechałem wraz z Baekhynem do baru ,,Vivienne" idealnie o czternastej. W lokalu przywitał nas zapach ciastek, kawy, odrobiny alkoholu oraz nie za wysoki, czarnowłosy mężczyzna, o niezwykle przyjaznym wyrazie twarzy. Okazał się on być właścicielem budynku.

Pan Kim Junmyeon zaprosił mnie i mojego kuzyna do stolika w kącie, gdzie odbyła się, ku mojemu zdziwieniu, niewiarygodnie przyjemna rozmowa kwalifikacyjna. Wydawało mi się, jakbym po prostu przyszedł pogadać przy dobrej kawie o najzwyklejszych rzeczach, a nie o zawodzie, jaki miałem otrzymać.

Rozmowa o pracę trwała jakieś dwadzieścia minut, podczas których Pan Kim stwierdził, że wraz z Byunem jesteśmy młodymi, pełnymi wigoru ludźmi idealnie pasującymi do roli kelnerów w jego barze, co niezwykle ucieszyło mnie i Koreańczyka.

Wstałem od stolika, po czym uścisnąłem dłoń mojego nowego szefa, obdarowując go pełnym wdzięczności uśmiechem.
Mogłem o wiele wcześniej przylecieć do Korei Południowej. Ludzie są tu tacy mili, uśmiechnięci, serdeczni. To dopiero drugi dzień, a ja już mam fajne mieszkanie i dobrą pracę. Raj nie kraj!

Po dłuższej chwili obróciłem się w tył, by jeszcze raz przyjrzeć się miejscu, w którym od następnego dnia miałem pracować, jednak nie minęła chwila, a do moich uszu dobiegł nieprzyjemny trzask, jakby rozbiło się szkło.

Mój wzrok od razu napotkał leżące na ziemi tekturowe pudło, w którym zapewne znajdowały się jakieś szklanki, lecz zaraz moją uwagę zwróciła osoba stojąca za kartonem.

Powoli podniosłem wzrok, przejeżdżając nim po długich, szczupłych nogach, które opinały czarne rurki z dziurami na kolanach, wąskich biodrach, wyraźnie umięśnionym pod czarną koszulą torsie i w końcu...

- Sehun! - krzyknął w pewnym momencie Pan Kim, wybiegając zza stolika, by praktycznie upaść na kolana przed leżącym na ziemi pudle. - Nowiusieńkie szklaneczki! - załkał w pełni rozpaczy.

Sehun...

Serce zabiło mi sto razy szybciej, kiedy w końcu dotarłem wzrokiem na twarz mężczyzny o włosach w odcieniach miedzianego brązu i ciemnych oczach. To on. To naprawdę on. To mój Hunnie...

Mimowolnie moje wargi wykrzywiły się w nieśmiałym uśmiechu. Tak bardzo mi go brakowało. Tak bardzo za nim tęskniłem. Miałem ochotę po prostu do niego podbiec i mocno przytulić się do jego ciepłej klatki piersiowej.

Nasza ostatnia rozmowa miała miejsce jakieś półtora miesiąca temu i wyglądała tak, że ja płakałem, a Sehun stał za drzwiami, cicho się żegnając.
Ale już dość łez. Nareszcie go znalazłem i... wygląda na to, że będziemy razem pracować! O wspaniały Michale Aniele, o Leonardo da Vinci, Janku Matejko, dziękuję wam za ten dar niebios!

A teraz nieco sie ogarnij, Luhan. Czas powrócić na ziemię. Co powinienem powiedzieć? Jak się z przywitać z moim przyszłym mężem, bo jak na razie tylko stoję jak kołek i bezwstydnie się na niego gapię.
"Dawno się nie widzieliśmy.", "Pracujesz tu?"
Yah, to beznadziejne....

- Suho... - Oh zwrócił się w końcu do szefa, ignorując jego wcześniejszy krzyk co do rozbitego szkła. - Czy ci dwaj to...?
- Nasi nowi pracownicy - westchnął brunet, podnosząc z podłogi pudło, w którym zabrzęczały rozbite szklanki. - Poznajcie się, Sehun, to Luhan i Baekhyun... - Wskazał ruchem głowy na mnie oraz na Byuna.
- My już się znamy - oznajmił żywo Baekhyun, mierząc postać Sehuna wzrokiem, mówiącym: "Przez ciebie Lulu długo płakał! Masz szczęście, że gdybym cię zabił, mój kuzyn zabiłby mnie."
- Naprawdę? - zdziwił się Junmyeon. - To nawet dobrze się składa. Szynszyl, oprowadź nowych pracowników po barze, powiedz im co i jak - polecił - Ja w tym czasie postaram się posklejać szklanki - zaszlochał, po czym odszedł.

Kochanie, poznaj mojego brata!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz