Obudził się o dwunastej zero pięć. Obok niego leżała komórka z numerami wewnętrznymi. Zignorował ją i wstał z łóżka.
Z początku zabolał go rozdarty brzuch, ale po paru sekundach pulsowanie stało się do wytrzymania. Roderich ruszył do drzwi, ale w połowie drogi usłyszał kroki w korytarzu. Kroki stóp na obcasach. Któraś z służących.
Austriak cofnął się do szafy stojącej w rogu. O dziwo nie czuł się dziwnie, grzebiąc w rzeczach Gilberta. Znalazł szarą bluzę w swoim rozmiarze, tylko nieco za luźną, i zapiął zamek pod samą szyję.
Wyszedł z pokoju, zdreptał po schodach. Znalazł Gilberta w jadalni. Czytał książkę i popijał kawę z chyba półlitrowego kubka.
Dziwnie się prezentował w okularach. Mądrzej. Dostojniej.
A z drugiej strony bardziej domowo.
- Ładnie wyglądasz – powiedział Gilbert, nie podnosząc wzroku. Doczytał parę zdań, odłożył książkę, uśmiechnął się, spoważniał. – Nie powinieneś się przemęczać. Zostawiłem ci telefon.
Zdjął okulary, wrócił do zwyczajnego wyglądu.
- Chciałem zapytać, czy nie powinniśmy się już zbierać – odparł Roderich.
Gilbert ściągnął brwi.
- Dokąd chcesz się zbierać? – spytał z niemałym zaskoczeniem.
- No... zostaliśmy zaproszeni na obiad do Ludwiga...
Prusak parsknął śmiechem.
- Nigdzie się nie ruszysz w tym stanie – powiedział pobłażliwie. – Przełożymy obiad. Ludwig zrozumie. Wracaj do łóżka.
- Chcę jechać – zaprotestował Roderich. Obrócił się wokół własnej osi, podskoczył, pomachał rękami. Gilbert skrzywił się kwaśno. – Nic mi nie jest. To dla mnie normalne.
Gilbert westchnął.
- Jeśli wpakuję cię do łóżka...
- ... i tak niczego ci to nie da. Gilbert, chcę wyjść do ludzi. Zrozum to.
Prusak uśmiechnął się lekko. Wyciągnął rękę, Roderich podszedł. Gilbert, nie wstając, otoczył go w pasie.
- Na pewno czujesz się na siłach? – spytał z troską.
- Tak. – Austriak zarumienił się lekko.
- Dobrze... Idź się ubrać. Wyjeżdżamy za pół godziny.
CZYTASZ
*PruAus* Do nieba bocznymi drzwiami
FanfictionPrzeczytał wiadomość za późno, ale wciąż ma szansę naprawić świat. Bo jego całym światem jest drobny artysta, który nie może żyć bez krwi na nadgarstkach.