Oprzytomniał w porę. Położył Rodericha na podłodze, oparł jego nogi o wannę. Otarł je ręcznikiem, by ocenić poziom niebezpieczeństwa.
Spod krwi wyłoniły się przeraźliwie chude łydki pokryte mrowiem małych, skośnych ran. Żadna z nich nie była groźna sama w sobie, ale ich ilość wystarczyła, by Roderich porządnie się wykrwawił. Na szczęście nie był zwykłym człowiekiem, lecz metaforą. Dlatego nadal zachowywał resztki świadomości, podczas gdy przeciętny mężczyzna jego rozmiarów i sił balansowałby właśnie między życiem a śmiercią.
Gilbert wniósł przyjaciela do wanny i ostrożnie opłukał mu nogi. Roderich zachowywał się jak naćpany, na nic nie reagował, chociaż miał uchylone powieki.
Prusak skrupulatnie opatrzył rany. Sprawdził, czy pozostałe bandaże nie są poluzowane lub obciągnięte, co wskazywałoby na możliwość znalezienia skaleczeń w innych miejscach.
Zaniósł go do sypialni, którą Ann zdążyła już wysprzątać. Na szafce nocnej leżało opakowanie Ibupromu, w którym brakowało sześciu tabletek.
Czyli nie tylko upływ krwi był przyczyną stanu Rodericha. Austriak zwyczajnie przyćpał.
CZYTASZ
*PruAus* Do nieba bocznymi drzwiami
Fiksi PenggemarPrzeczytał wiadomość za późno, ale wciąż ma szansę naprawić świat. Bo jego całym światem jest drobny artysta, który nie może żyć bez krwi na nadgarstkach.