324 kilometry na godzinę

550 90 17
                                    

Gilbert nie mógł pokazać się przyjacielowi. Wiedział, że nie umiałby spojrzeć mu w twarz. Po tym, co zrobił... co powiedział...

Ech. Bardziej nie dało się tego spierdolić. Nosz kurwa, bardziej się nie dało! Wielki, wspaniały Gilbert wszem wobec pokazał Roderichowi, że zależy mu na nim w sposób zupełnie niemożliwy, niedopuszczalny i – zapewne – odrażający. Roderich kochał kogoś innego. Więc po cholerę Gilbert się w to wpychał?

Zawalił. Jaśniej nie mógł przekazać Austriakowi, co do niego czuje. Gdyby Roderich też go kochał, nie wyszedłby. A wczoraj w nocy odpowiedziałby na prowokacje. Na czułość, której pokłady ledwo udało się zachować wewnątrz ciała Gilberta. Na jego desperację. Na chęć pomocy. Na tęsknotę.

Na miłość.

Ale nie. Roderich od dawna kochał kogoś innego. Prusak nie mógł mieć o to pretensji.

Nie mógł, a miał.

Bo, kurna, on też cierpiał. Roderich nie był jedynym poszkodowanym. Gilbert też kochał. Też był ignorowany. Też, do jasnej cholery, był odrzucany. Za każdym razem, gdy próbował zbliżył się do przyjaciela, ten zmieniał się w robota. Nie odpowiadał. Nie reagował na czułości. Tylko się rumienił. Z zażenowania, nie z przyjemności.

Gilbert też nieszczęśliwie kochał i też cierpiał. Tylko co z tego? Nic.

Jedno wielkie, zasrane nic.

I płaczący Roderich.

Gilbert miał tego dość. Zaryzykował, spierdolił.

Dlatego teraz wybiegł z basenu i wparował do szatni, swojej prywatnej, nie tej ogólnej. Na mokre ciało naciągnął dżinsy i koszulkę, wypadł na korytarz. Nie zatrzymując się, wsunął stopy w buty.

Pół minuty później wyjeżdżał z garażu za kierownicą najszybszego auta, jakie posiadał. Kierował się ku rzadko uczęszczanym asfaltowym drogom.

Już po pięciu minutach gnał szosą z prędkością ponad trzystu kilometrów na godzinę. Mocno zaciskał dłonie na skórzanej obręczy, zęby mu zgrzytały. Zimne czerwone oczy patrzyły prosto przed siebie.

Myśli krzyczały.

Było trochę lepiej, ale niewiele. Furia wyzwalała ból.

Ból, wściekłość, żal.

Tęsknotę.

Frustrację.

Bezsilność.

Było wiele uczuć. Przepływały przez ciało Gilberta, zlewały się w jedno nad sercem i schładzały rozpalony mięsień.

Było wiele uczuć, ale nie było strachu, gdy samochód ślizgał się na zakrętach.

Wskazówka prędkościomierza wychyliła się poza trzysta pięćdziesiąt kilometrów.

*PruAus* Do nieba bocznymi drzwiamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz