O miłość

496 84 2
                                    

Roderich z trudem wyprowadził Gilberta z willi. Już przy drzwiach był w pełni rozbudzony. I zbombardowany spojrzeniami gości. W końcu nie codziennie widzi się drobnego artystę o czerwonych policzkach wlokącego pijanego żołnierza przez salon.

Gilbert był bardziej schlany, niż mu wypadało. Nie przejmował się tym. Liczyły się tylko ręce Rodericha na jego ciele. Ręce, który nie pozwalały mu upaść na oczach gości.

Zapakowali się do pokoju w budynku mieszkalnym. A raczej Austriak zapakował Prusaka, choć sam chwiał się na nogach. Ale tylko trochę. Nieznacznie.

Gilbert opadł na łóżko, stękając głośno. Nie podnosząc się, zgiął nogi i ściągnął buty. To samo zrobił z niewygodnymi spodniami i samym mundurem. Został w bokserkach, bo koszula z kołnierzykiem także nie komponowała się z pościelą.

Wsunął się pod kołdrę, zamknął oczy. Momentalnie zrobił się senny. Hehe, tak w końcu działa alkohol... nigdy nie wiadomo, do czego cię skłoni...

Gilbert słyszał Rodericha, który krzątał się po pokoju. Słyszał, jak Austriak zrzuca buty. Słyszał, jak przeklina, mocując się z guzikami płaszcza. Słyszał wodę spuszczaną w toalecie, potem jej szum przy umywalce.

Słyszał kroki, potem cichy szmer tkaniny trącej o prześcieradło.

Zdziwił się, poczuwszy bliską obecność.

- Przesuń się – szepnął Roderich, napierając na materac.

Gilbert jęknął, ale spełnił prośbę. Łóżko było jednoosobowe, ale do małych nie należało.

Mimo to Roderich przytulił się do Gilberta. Tak blisko, jak tylko mógł.

- Dobranoc, Gilbert – powiedział cicho.

- Dobranoc, Rod... – wymamrotał Prusak. Luźno przewiesił rękę przez plecy przyjaciela.

Austriak powiercił się chwilę. Potem znieruchomiał, przywierając całym ciałem do Gilberta. Było w tym geście coś nieskończenie uroczego, niemożliwie czułego i ciepłego. Pięknego. Kochanego.

Prusak, choć był bardzo senny, wyczuł tę aurę. Westchnął cichutko, ucałował przyjaciela w czubek głowy. Roderich zadrżał, żałując, że nie może przytulić się bardziej.

Wahał się. Długo. Potem odetchnął głęboko.

- Gilbert... To, co mówiłeś Francisowi... Tobie zawsze chodzi tylko o seks?

Prusak uśmiechnął się leniwie. Przez różowe okulary snu widział już zieloną łączkę, na której czekało nań jego serce ze stokrotką we włosach.

- Nie, Rod... Zawsze chodziło o miłość... o tę miłość, której nie było... - wyszeptał. 

*PruAus* Do nieba bocznymi drzwiamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz