Fioletowy dym podrywu

514 83 8
                                    

Miasteczko było małe, przez co wydawało się jeszcze sympatyczniejsze. Owszem, roiło się od turystów. Tak, wszędzie śmierdziało goframi, kebabami i innym jedzeniem, które wywoływało u Rodericha mdłości. Mimo to podobał mu się lekki, beztroski klimat, który znikał wraz ze słonecznym światłem. Zasiedzieli się w willi Francisa, ponieważ postanowili poczekać na Antonia i Romano. Gdy ci wrócili, w ogóle nie nadawali się do wyjścia w miejsce publiczne – wzrok mieli trochę zamglony (Gilbert powiedział Roderichowi, że Antonio ma w zwyczaju nasączać pomidory spirytusem), trzymali się siebie kurczowo i niemal od razu pognali do sypialni. Francis zaśmiał się serdecznie pod nosem, poprawił kołnierzyk koszuli i założył buty. Wyszli na miasto, zostawiając pusty dom napalonym kochankom.

Im było ciemniej, tym więcej lekkości ulatniało się z powietrza. Zamiast niej pojawiała się dziwna duszność, która niemal od razu zakręciła Roderichowi w głowie. Podobało mu się. Gęsty, eteryczny klimat odbierał zdolność myślenia, otumaniał jak alkohol.

Austriak wytrzeźwiał odrobinę, gdy zeszli z głównego placu zasnutego oparami fioletowej mgły, od której Gilberta zemdliło, a Francis zaczął chichotać.

- Nie wiem, co tam palili, ale koniecznie będę musiał zdobyć namiary – westchnął Francuz.

Roderich kichnął. Opary podrażniły mu nos. Potrząsnął głową, pozbywając się dziwnych złudzeń.

- Co za szajs... - mruknął.

Gilbert powoli odzyskiwał naturalny kolor. Szedł pośrodku. By utrzymać równowagę, którą tracił w nieregularnych odstępach czasu, objął przyjaciół. Roderich oczywiście spąsowiał.

Francis zaśmiał się perliście. Spojrzał zalotnie na Gilberta.

- Nie mówiłeś przypadkiem, że aktualnie nie chcesz ze mną spać?

Prusak prychnął.

- Zamknij się – mruknął tylko. Nadal wirowało mu w głowie.

- Jak mam być cicho, skoro czuję się podrywany? – ciągnął Francis.

Roderichowi coś ścisnęło gardło, gdy zobaczył słabość na twarzy Gilberta. W przypływie opiekuńczości objął go w pasie, ściągając jego rękę z talii Francisa.

- Nie przejmuj się nim – zwrócił się do Prusaka na tle głośno, by Francuz także go usłyszał. – Po prostu jest zazdrosny, bo nie chcesz z nim spać.

Gilbert zaśmiał się cicho. Coraz szybciej odzyskiwał siły.

- Gdybym chciał, po prostu bym się z nim przespał – fuknął Francis, udając obrażonego.

- Oczywiście – zakpił Roderich.

Gilbert znów zachichotał. Szedł już normalnie, mimo to nie przestawał przytulać do siebie Rodericha; nie pozwolił mu też zabrać ręki ze swojej talii.

- Teraz ty się zachowujesz, jakbyś był zazdrosny – wskazał kąśliwie.

Roderich spojrzał na niego krzywo. „Nie pomagasz", mówiły jego oczy.

Gilbert tylko wyszczerzył zęby.

Austriak w odpowiedzi wzruszył ramionami.

- Nie muszę być zazdrosny. Przecież to ze mną spędzasz każdą noc.

Francis przyglądał się im spod oka. Jego zadania będzie łatwiejsze, niż przypuszczał. Przecież dosłownie każdy przechodzień, który na nich spojrzał, miał ich za parę. Tak się zachowywali, tak na siebie patrzyli. Francis mógłby przysiąc, że w chwilach zapomnienia tak też się czuli.

*PruAus* Do nieba bocznymi drzwiamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz