Drogi Gilbercie,
jeśli to czytasz, zapewne jestem martwy. Przepraszam. Widocznie inaczej nie mogłem.
Jestem teraz pijany. Na trzeźwo nie dałbym rady zabrać się za pisanie tego listu. Musisz wybaczyć mi zbytnią szczerość, jednakże bez niej nie pojmiesz, co mną powodowało, gdy żegnałem się z tym światem.
Jest marzec dwa tysiące siedemnastego roku. Nie wiem, po ilu miesiącach czy latach natkniesz się na ten wpis. Mam nadzieję, że nigdy, lecz nadzieja matką głupich. Nie łudzę się, że uda mi się przeżyć następną dekadę.
W tym zeszycie znajdziesz wyjaśnienie. Wiem, że po tym, jak traktowałem Cię przez ostatnie lata, ciężko będzie Ci uwierzyć w prawdziwość moich słów, dlatego na wstępie odsyłam Cię do kostnicy, póki nie jest za późno. Na moim ciele zobaczysz cztery blizny znacząco różniące się od reszty.
Cztery znaczące cyfry.
Gdy je odczytasz, zrozumiesz.
Teraz tylko chcę Ci powiedzieć, że nie oczekuję wybaczenia za mój czyn, którego prędzej czy później się dopuszczę. Wiem, że jeszcze bardziej znienawidzisz mnie po przeczytaniu zawartości tego zeszytu. Mimo to proszę Cię, byś się z nią zapoznał. Przez wiele lat nie byłem w stanie powiedzieć Ci, co tak naprawdę mnie dręczy. Teraz spisuję to na papierze. Pomimo mojej wcześniejszej ostrożności pragnę, byś zrozumiał, dlaczego popełnię samobójstwo.
Boli mnie myślenie o tym, jak zareagujesz, lecz nie czułbym się uczciwie, gdybym nie wytłumaczył się przed Tobą, dlaczego przez ostatnie lata byłem dla Ciebie taki zimny...
CZYTASZ
*PruAus* Do nieba bocznymi drzwiami
FanfictionPrzeczytał wiadomość za późno, ale wciąż ma szansę naprawić świat. Bo jego całym światem jest drobny artysta, który nie może żyć bez krwi na nadgarstkach.