Roderich w szczerości z samym sobą przyznał Francisowi rację. Co prawda nie wiedział o plotkach... ale to było nie w porządku.
Do słów Francuza pasowało coś jeszcze. Roderich miał już zwyczajnie dość udawania, że Gilbert nic dla niego nie znaczy. A przynajmniej nie dużo. Prusak był dla niego całym życiem i światem. Gdy oszalał z tęsknoty za nim, chciał to życie oddać. Gdy zdecydował się żyć, zrobił to tylko dlatego, że Gilbert ofiarował siebie i stał się nowym światem Rodericha.
A teraz... teraz wszystko było takie zagmatwane! Z jednej strony Gilbert przytulał go, pocieszał i troszczył się o niego, a Roderich przez długi czas był pewien, że robi to tylko w celu wsparcia na duchu. Z drugiej zaś strony Austriak już od jakiegoś czasu odnosił wrażenie, że w zachowaniu albinosa coś nie pasuje... Potrafił wskazać momenty, w których Gilbert podejmował decyzje. Jakie? – tego już nie wiedział. Ale wyczuwał te chwile. Widział momenty, w których Prusak chciał coś zrobić lub powiedzieć, ale się wstrzymywał.
O jakich gestach i słowach mowa?
Poza tym były te sytuacje, w których EWIDENTNIE coś zgrzytało. Chociażby ten pocałunek w szyję. Rozmowy w nocy, które kończyły się prośbą o milczenie, by nie zadawać bólu. Roderich wypierał je ze swojego umysłu, by nie łudzić się nadzieją. Teraz jednak zebrał wszystko w gromadę...
...i znów się zawiódł.
Przecież od swojego powrotu do żywych nieustannie próbował przekazać Gilbertowi, w jaki sposób mu na nim zależy. I za każdym razem spotykał się z wahaniem lub żartem. Z wahaniem, jakby Prusak nie wiedział, jak delikatnie odmówić. Z żartem – jakby (mimo zapewnień o czystości myśli) chciał podjąć flirt i wykorzystać chęć Rodericha do bzyknięcia go.
Teraz Austriak zamknął oczy i powoli pokręcił głową. Wiedział, że Gilbert jest mordercą. Wiedział, że jest sprytnym politykiem, dobrym strategiem (która to umiejętność trochę mu dziś zaszwankowała), potężnym władcą niegdyś mocarnego państwa... ale jest też draniem, podrywaczem, barbarzyńcą i okrutnikiem. A przynajmniej taki był.
Mimo tych wszystkich cech – mimo wad, których Gilbert (jak każdy inny człowiek) miał mnóstwo – Roderich mu ufał. I wierzył w czystość intencji. Jakoś ciężko byłoby mu zwątpić w przyjaciela.
Przez ostatnie miesiące Gilbert był dla niego wszystkim w ten prosty, prozaiczny sposób – bez samej jego obecności Roderich bez wahania znów spróbowałby się zabić.
Gdyby tylko życie było łatwiejsze...
To nie było tak, że po przemowie Francisa coś w Roderichu przeskoczyło. Bynajmniej. Austriak spędził dobre pół godziny, siedząc na fotelu, uwiązany taśmą. Myślał. I powoli, bardzo powoli, dochodził do pewnych wniosków.
Zdecydował. W jego głowie zaczął kształtować się pewien plan... Plan, który nakaże mu częściowo złamać przysięgę daną Gilbertowi, ale jeśli wszystko się powiedzie, za parę dni ten koszmar się skończy.
A jeszcze przed powrotem do willi Francisa Roderich zamierzał wykonać pierwszy krok w tym kierunku, choć jego działanie miało być jedynie „sprawdzeniem gruntu".
CZYTASZ
*PruAus* Do nieba bocznymi drzwiami
FanfictionPrzeczytał wiadomość za późno, ale wciąż ma szansę naprawić świat. Bo jego całym światem jest drobny artysta, który nie może żyć bez krwi na nadgarstkach.