Gilbert leżał w basenie z żółtymi i zielonymi piłkami. Spędzał czas na podrzucaniu kulek i obrywaniu nimi w twarz.
Tak zresztą się czuł. Jakby dostał policzek.
Od Roda?
Od życia.
Od sytuacji.
Rozumiał uczucia przyjaciela, ale bolało go, że nic nie może z nimi zrobić. Gdyby wczoraj w nocy ktoś zapytał go, co myśli o tej sytuacji, zakląłby w tyle językach, ile znał.
Teraz jednak czuł głównie żal. Współczucie.
I frustrację. Ogromną frustrację, bezsilność, z którą nie umiał sobie poradzić.
Więc leżał w basenie na poziomie minus pierwszym i rzucał w siebie piłkami.
Zasnął w międzyczasie. We śnie widział siebie i Rodericha na wycieczce we Włoszech. Austriak szedł powoli przez starówkę wielkiego antycznego miasta. W niemym podziwie rozchylał usta.
W pewnym momencie wizja się przekształciła, rynek zawirował z sczerwieniał. Został tylko Roderich z otwartymi ustami, spomiędzy których wypływał krzyk.
Gilbert obudził się, pomacał rękami wokół. Jego dłoń zacisnęła się na zielonej piłeczce. Prusak przypomniał sobie, co się działo i jak strzała wyskoczył z baseniku. Już po paru sekundach wbiegał po schodach, skąd dobiegał krzyk.
Ann, jego nowa pokojówka, stała w drzwiach łazienki i przytykała dłonie do ust, by powstrzymać wrzask.
Gilbert o nic nie pytał. Widział czerwone smugi prowadzące z jego sypialni do łazienki.
Wiedział, co się stało.
Dlaczego tego nie przewidział?
Chyba miał za dużo nadziei...
Wpadł do łazienki, poślizgnął się na plamie krwi, z trudem odzyskał równowagę. Podbiegł do ciała leżącego na środku pomieszczenia.
Jego powieki były lekko rozchylone, drobna pierś unosiła się i opadała szybko.
Żył.
- Dzwonić po pogotowie, proszę pana? – zapytała Ann lękliwie.
Gilbert sprawnie przekalkulował wszystkie „za" i „przeciw".
- Nie. Jeśli będzie trzeba, sam go zawiozę. Sprzątnij korytarz. Zamknij drzwi.
Pokojówka zostawiła ich samych.
Gilbert delikatnie dotknął zimne ciało. Był jak w transie. Nie do końca rozumiał, co się wokół niego dzieje.
Kto skrzywdził jego aniołka? Kto mógł chcieć to zrobić?
Sam się skrzywdził. Sam się nienawidził.
Co się stało? Ktoś go postrzelił? Ktoś ciął mieczem?
Ma zakrwawione nogi.
Dlaczego jestem tak głupi, że nie pomogłem mu w porę?
Nie mogłeś wiedzieć...
Uklęknął. Podsunął ręce pod plecy i kolana przyjaciela, uniósł go nieco, oparł o swoje uda.
Dlaczego, Rod?
Pochylił się, krystaliczna łza odkleiła się od jego oka i zatonęła we włosach Austriaka.
Dlaczego, do kurwy nędzy, nie próbujesz go uratować?
CZYTASZ
*PruAus* Do nieba bocznymi drzwiami
FanfictionPrzeczytał wiadomość za późno, ale wciąż ma szansę naprawić świat. Bo jego całym światem jest drobny artysta, który nie może żyć bez krwi na nadgarstkach.