Strażniczka lasu

456 96 6
                                    

Siedzieli tak przez następną godzinę. W tym czasie Roderich zasnął.

Gilbert obudził go, gdy Austriak zaczął mamrotać przez sen.

Roderich uchylił opuchnięte powieki, spojrzał na przyjaciela z wyrzutem.

- Mówiłeś – powiedział Gilbert. – Pomyślałem, że nie chciałbyś, abym to słyszał.

Austriak pokiwał głową. Zsunął się z albinosa, wypił trochę soku. Z butelki, bo w jego szklance utopiły się trzy muchy.

- Chcesz już wracać? – zapytał Gilbert.

- A która godzina?

- Przed szesnastą.

- Więc jeszcze nie.

- Dobrze.

Roderich podszedł do jeziorka, usiadł na jego brzegu. Gilbert dołączył do niego z pewnym wahaniem.

- Ostatnio polubiłeś wodę, mam rację? – zainteresował się.

- Tak... - Austriak włożył dłoń do jeziorka i zamerdał nią. – Tym bardziej brakuje mi pływania.

- Chcesz pływać? – zapytał Gilbert.

- Tak... - Roderich spojrzał na niego. – Odmówiłem ci, bo nie chciałem, byś widział moje rany. Zawsze lubiłem pływać, wiesz przecież. Tylko nie mogłem. Przynajmniej ostatnio.

- A gdybyś mógł...?

- Robiłbym to. Rozumiem, że muszę się ruszać, naprawdę. Chcę przecież żyć – dodał, już mniej optymistycznie.

Zamilkli. Gilbert kalkulował. Roderich bawił się wodą.

- Kilka dni temu dostałem zaproszenie – odezwał się Prusak po dłuższym czasie. – Od Turcji. Organizuje imprezę i chce, by pojawiła się na niej cała Europa... Kolejny miły gest z jego strony. Tak bardzo zależy mu na tym, by dostać się do Unii, że od paru lat zaprasza nas kilka razy do roku... Wiem, że ani razu się tam nie pojawiłeś, ale pomyślałem sobie, że może chciałbyś skorzystać z okazji do zabawy... teraz, gdy już zdecydowałeś się żyć...

Roderich pokiwał głową.

- Kiedy? – zapytał bez entuzjazmu.

- Za trzy dni.

Austriak przygryzł wargę.

- Stawiam jeden warunek – powiedział.

Gilbert uniósł brwi.

- Jaki?

- Dopilnujesz, żebym się nie upił. Nie chcę powtórki z kolacji u Ludwiga...

Prusak zaśmiał się cicho.

- Nie ma problemu.

Siedzieli. Po niecałej godzinie obaj zgodnie wstali, tknięci dziwnym instynktem. Ten sam instynkt nakazał im spojrzeć sobie w oczy i mocno się uściskać, co też zrobili. Gilbert wrócił do koca, zebrał jedzenie do kosza i dołączył do Rodericha czekającego u wylotu ścieżki.

Kierowani magicznym impulsem, złapali się za ręce i ruszyli w drogę powrotną.




Gdy zniknęli za zakrętem ścieżynki, woda w jeziorku zafalowała. Chwilę później pośrodku oczka pojawił się wrzący okrąg, przemieścił się do brzegu i wyszedł z wody pod postacią smukłej kobiety o przeźroczystym ciele.

Nimfa otrząsnęła się, przeciągnęła zastygłe mięśnie. Wszechwidzącymi oczyma namierzyła parę w lesie, która zdążyła oddalić się o kilkadziesiąt metrów.

Strzepnęła dłonią w ich stronę, uśmiechnęła się do siebie i wskoczyła do jeziorka, którego powierzchnia nawet nie drgnęła.

Kawałek dalej Gilbert puścił rękę przyjaciela i objął ramieniem jego plecy. Po twarzy Rodericha rozlał się róż, po sercu zaś niemożliwe do opisania ciepło.


*PruAus* Do nieba bocznymi drzwiamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz