Gdy zdecydowali się wrócić do domu, wszyscy byli nieco alkoholizowani. Roderich wypił trzy drinki, dopóki Gilbert ponownie nie zagroził mu samotnym snem. Wtedy Austriak ustąpił, chociaż wiedział, że albinos by go nie zostawił. Nie w tym stanie. Nie po zobaczeniu łez.
Szli jasno oświetlonymi uliczkami. Było dawno po zmroku, ale byle ciemności nie były zdolne przegonić turystów. Roderich i Gilbert znów szli objęci, więc dwukrotnie wpadli na grupki przyjezdnych. Brzuchaty mężczyzna, któremu przypadkowo zaszli drogę, zaczął na nich wrzeszczeć po hiszpańsku. Gilbert rzucił mu pogardliwe spojrzenie i odszczeknął coś po niemiecku – mężczyzna zapewne nie zrozumiał słów, ale samo brzmienie gardłowego języka skutecznie go uciszyło.
Kiedy wrócili do domu, Francis poszedł przodem, by uciszyć krzyki dobiegające z salonu. Miłosne odgłosy przeniosły się na piętro.
- Jesteście śpiący? – zapytał gospodarz, cofając się do drzwi.
- Myślę, że powinienem zająć się Roderichem – powiedział Gilbert, przytulając Austriaka do boku. – Może nie jest zmęczony, ale nie wygląda na szczęśliwego.
Roderich skosił Gilberta spojrzeniem. Nie podobało mu się, że Prusak zdradza ich tajemnice.
- Oczywiście. – Francis uśmiechnął się, nie zwracając uwagi na dwuznaczności i tajne sygnały. – Widzimy się jutro na śniadaniu.
- Dobranoc, Francisie.
- Bonne nuit.
CZYTASZ
*PruAus* Do nieba bocznymi drzwiami
FanfictionPrzeczytał wiadomość za późno, ale wciąż ma szansę naprawić świat. Bo jego całym światem jest drobny artysta, który nie może żyć bez krwi na nadgarstkach.