Gdy Roderich wrócił do sypialni, światło było już zgaszone. Po omacku znalazł drogę do łóżka, położył się i przekręcił, by przytulić się do Gilberta.
Ale Gilberta nie było.
W momencie uświadomienia sobie tego strasznego faktu Roderich poczuł szarpnięcie w pasie i, krzycząc, przejechał metr po materacu, ciągnięty rękami mocno zaciśniętymi na talii.
Potem przerażenie ustąpiło wściekłości, gdy usłyszał głośny śmiech Gilberta.
- Beilschmidt! – zawołał, unosząc się w pościeli. – Już ja cię urządzę!
- Ogólnie to życzę powodzenia – zarechotał Gilbert, pojawiając się w ciemnościach. Zaszedł Rodericha od tyłu, teraz złapał go w niedźwiedzi uścisk, unieruchamiając jego ramiona.
Austriak wierzgnął, kopnął mocno.
Gilbert śmiał się, przyciągając go do siebie. Śmiał się dalej, wtulając policzek w szyję Rodericha, i wywołując u niego łagodny dreszcz.
Śmiał się, rozluźniając uścisk i zmieniając charakter gestu z żartobliwego na czuły, przyjacielski.
- Jeśli jeszcze raz mnie przestraszysz... - warknął Roderich, ale niegrzecznie przerwano mu groźbę:
- To będziesz się bał, więc i tak się do mnie przytulisz.
Austriak westchnął. Czując ciepło Gilberta za plecami, nie miał siły ani ochoty się kłócić.
- Czasami zdarza ci się mieć rację – szepnął. Delikatnie wydobył rękę spod ramienia Prusaka i położył ją na jego dłoni. – Ale też nie w pełni.
- Dlaczego nie? – spytał Gilbert cicho. Ujął dłoń przyjaciela, drugą rękę wsunął pod jego bok, jak to wcześniej zrobił w sali kinowej.
- Bo teraz na przykład się nie boję. A pozwalam się przytulać.
Gilbert zachichotał w jego szyję.
- Więc dlaczego, jeśli mogę spytać? Serce boli?
- Aktualnie nie. Jest bardzo spokojne.
- Więc...?
- Dobrze się przy tobie czuję, Gilbert. To tyle.
- Bo potrzebujesz wsparcia, a, co za tym idzie, również dotyku drugiego człowieka – powiedział Prusak, bardzo się starając, by w jego głosie nie zabrzmiała gorycz.
Roderich milczał przez chwilę na tyle długą, że Prusak pomyślał, iż jego przyjaciel zasnął.
- Nie, Gilbert. Chodzi o to, że to ty – wyszeptał w końcu.
Prusak narysował kółko na dłoni Rodericha. Chciał narysować serce, ale nie starczyło mu odwagi.
Albo głupoty.
- Rod... - szepnął tylko. Na nic więcej nie mógł się zdobyć.
- Nie mów, proszę. Nie chcę usłyszeć czegoś, co na pewno mnie zrani.
Gilbert zamilkł posłusznie, ale jego ciało nadal wyrażało słowa, które nie wydostawały się przez usta. Kciuk rysował kółka. Palce zaciskały się lekko na szczupłej dłoni. Druga ręka czule obejmowała bok. Pierś, brzuch i nogi Gilberta przekazywały swoje ciepło ciału leżącemu przed sobą.
Kącik ust dotykał szyi.
Gdy Roderich zasnął, Gilbert uniósł się ostrożnie, nie puszczając go, i ucałował przyjaciela w czoło. Na dobranoc.
Z miłości.
CZYTASZ
*PruAus* Do nieba bocznymi drzwiami
FanfictionPrzeczytał wiadomość za późno, ale wciąż ma szansę naprawić świat. Bo jego całym światem jest drobny artysta, który nie może żyć bez krwi na nadgarstkach.