Droga na lotnisko bardzo się dłużyła. Wrześniowe słońce mocno grzało w szyby Mercedesa, który mknął po rozgotowanym asfalcie. Podróż w większości odbywała się po prostych, długodystansowych jezdniach, więc nie była szczególnie męcząca dla kierowcy. Gilbert, gdy tylko mógł, kładł dłoń na dłoni Rodericha.
Mimo tej obecności Roderich nie czuł się dobrze. Z każdym kilometrem potwór drążący jego pierś warczał głośniej. Budził się. Wysuwał pazury i wbijał je w miękkie ciało Austriaka.
Dlatego niedługo przed przybyciem na lotnisko Roderich odsunął się od Gilberta i jego dłoni; skulił się przy drzwiach samochodu, podwinął nogi.
Prusak spojrzał na niego z ukosa.
- Coś się stało? – zapytał z troską.
Roderich pokręcił głową.
- Zwyczajny atak... - mruknął.
Gilbert nie wyglądał na uspokojonego.
- Chcesz się zatrzymać? – zaproponował całkiem poważnie.
- Nie, nie... jedź dalej. Może na lotnisku...
Gilbert nie nalegał, ale co chwilę popatrywał na przyjaciela. Roderich porządnie go zmartwił. Prusak za dobrze pamiętał, jak kończyły się jego poprzednie ataki. Chciał go objąć, przytulić do siebie. Wyszeptać kilka pocieszających słów. Może powiedzieć kilka słów za dużo. Może pocałować.
Pilnował się dostatecznie długo, by i teraz nie dać się ponieść emocjom. Zacisnął dłonie na kierownicy.
Gdy znaleźli się na lotnisku, Gilbert wziął bagaże i udał się po bilety, Roderich natomiast wyraził chęć znalezienia toalet. Prusak nie sprzeciwił się, choć za jego oczami zebrała się ciemna chmurka niepokoju.
Pozwolę sobie zrobić drobną reklamę. Ostatnio zaczęłam pisać opowiadanie z mojego drugiego OTP. Tytuł: "Srebro". Nie ma nic wspólnego z "Hetalią", ale też mówi o trudnym, homoseksualnym romansie. Jeśli kogoś to interesuje, zapraszam.
CZYTASZ
*PruAus* Do nieba bocznymi drzwiami
FanfictionPrzeczytał wiadomość za późno, ale wciąż ma szansę naprawić świat. Bo jego całym światem jest drobny artysta, który nie może żyć bez krwi na nadgarstkach.