Mokro

483 84 24
                                    

Roderich cofnął się pod parasol. Siedział na plaży od czterech godzin. Co prawda trzy z nich przespał, ale i tak czuł się niemożliwie skatowany. Było mu gorąco, spocił się i miał piasek we wszystkich możliwych otworach ciała. Gilbert i Francis aktualnie pływali, Romano zakopywał Antonia w piasku (Hiszpanowi wystawała tylko głowa), a Roderich słabł z każdą chwilą. Chciał być towarzyski i zostać do końca, ale granica jego wytrzymałości wydawała się coraz bliższa.

Na początku piątej godziny plażowania skończyła mu się cierpliwość. Wstał, otrzepał spodnie z piasku i ruszył ku Romano, który znajdował się najbliższej. Niestety Włoch spał, a Roderich nie chciał odchodzić bez odmeldowania, by Gilbert nie zaczął się martwić. Antonio prawdopodobnie już się ulotnił, chyba że był w wodzie. Roderich nie mógł go dostrzec. Przeszło mu przez myśl, że może Romano jednak zakopał go w całości...

Austriak stanął na krawędzi fali, wypatrzył Gilberta i zawołał go. Musiał krzyknąć trzy razy, bo Prusak był zbyt zajęty podtapianiem Francisa, aby cokolwiek usłyszeć.

W końcu wytaszczył mokre ciało z morza i stanął przed Roderichem.

- Tak? – spytał z szerokim uśmiechem.

Austriak zrobił nieokreślony ruch ręką.

- Jestem zmęczony. Wracam do willi – powiedział.

Gilbert momentalnie się zatroskał.

- Wszystko w porządku?

Roderich pokiwał głową, choć w rzeczywistości nie był pewien odpowiedzi. Po tym, jak w nocy kazał Gilbertowi się zamknąć, wymienili ledwie parę słów. Do rana nie odzywali się do siebie wcale, obaj pogrążeni w myślach. Wczesnym popołudniem Roderich zaczął się martwić, czy nie przesadził ze szczerością. „Mówisz rzeczy, dzięki którym chce mi się skakać i śpiewać..."

Zaraz po wyjściu na plażę Gilbert zaczął wygłupy z Francisem, więc Roderich nie miał okazji z nim porozmawiać. Zresztą nie wiedział, co mógłby powiedzieć.

Dlatego teraz nie był pewien, czy wszystko u niego w porządku. Chyba... chyba już zaczął tęsknić za Gilbertem.

- Po prostu jestem zmęczony. I przegrzany. Zaczynam żałować, że nie mogę się rozebrać...

Prusak uśmiechnął się krzywo.

- Wiesz, zawsze możesz poprosić Francisa, by ci pomógł...

Roderich zmroził go spojrzeniem.

- Obejdzie się bez – zapewnił. – Jak mówiłem, wracam do środka. Przynieść wam coś?

Gilbert zmarszczył nos.

- Nie trzeba, zaraz i tak będziemy się zbierać. – Zerknął na słońce. – Trochę się zasiedzieliśmy, a Francis koniecznie chce obejrzeć film przed wyjazdem.

- To mam na was poczekać?

- Nie musisz. Po prostu idź się przebierz.

Roderich ściągnął brwi.

- Wiesz przecież, że i tak nie mogę założyć lżejszych ciuchów.

Gilbert zachichotał. Zanim Roderich zdążył zrozumieć, co się dzieje, tkwił w mokrym uścisku przyjaciela.

- Ale możesz założyć suche – zaśmiał się Gilbert, wchodząc do wody.

Roderich krzyknął za nim bardzo nieładne słowo. 

*PruAus* Do nieba bocznymi drzwiamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz