Od autora

509 95 26
                                    

To nie jest rozdział. To dygresja. Chciałbym, byście ją przeczytali, mimo wszystko.

To pierwszy romans, jaki piszę. I nigdy nie czułam czegoś podobnego. Należę do osób raczej nieszczęśliwych, raczej depresyjnych. Jestem romantykiem bez miłości.

Dziś coś się zmieniło. Przez cały weekend ostro pracowałam nad tym opowiadaniem i... zmieniłam się. Naprawdę mocno.

Do tego stopnia wczułam się w Gilberta i Roda, że pokochałam ich obu. Nie zachwyciłam się nimi. Gdybym ich spotkała, nie piszczałabym jak opętana. Przytuliłabym się. 

Dziś zakochałam się w Rodzie i Gilbercie. Bo patrzyłam na nich oczami osób, które ich kochają.

I ja również czuję się kochana. Ja, nieszczęśliwy romantyk, który nigdy nie miał przyjaciela. Czuję się kochana przez Gilberta i Roda. Bo jestem Gilbertem i patrzę z troską, jak moja wielka miłość stawia pierwsze kroki ku życiu. Bo jestem Rodem i przytulam się z wdzięcznością do osoby, która wyjęła mi żyletkę z rąk.

Kocham Roda, będąc Gilbertem.  Kocham Gilberta, będąc Rodem. Jestem ich miłością. Ich miłość wypełnia mnie całkowicie.

Ja, nieszczęśliwy romantyk, jestem szczęśliwa.

Wiem, że sporo z Was, którzy to czytacie, macie dużo problemów.  Rozmawiałam z częścią z Was i wiem, że co niektórzy myślicie czasem o śmierci. Że się okaleczacie. Głodzicie. Że nie umiecie żyć.

Piszę do Was, by pokazać, że można być samotnym i znaleźć PRAWDZIWE pocieszenie w pisaniu. Ja tworzę od pięciu lat i dziś po raz pierwszy naprawdę to zrozumiałam. Piszcie, moi drodzy. PISZCIE ROMANSE.  Kochajcie swoich bohaterów i bądźcie przez nich kochani.

Potrzebowałam miesięcy, by przemóc się i napisać coś, co zawiera w sobie miłość. Wydawało mi się to za trudne. Teraz nie mam serca, bo przed paroma miesiącami zamarzło na lód, a lód jest kruchy i nie wytrzymał. Nie mam serca, a mimo to kocham. Kocham Gilberta i Roda.  Kocham mojego Aurelia, który nieświadomie zmusił mnie do zamrożenia serca.

Kocham to opowiadanie i mówię Wam: nie bójcie się pisać romansów. Róbcie to. Pomaga. Mi pomogło, choć myślałam, że nigdy nie poczuję czegoś podobnego.

Wreszcie mówię na koniec: piszcie do mnie. Wiem, że macie swoje życie na miejscu, gdzieś tam na drugim końcu Polski. Wiem, że część z Was ma tam swoich przyjaciół, swoich ukochanych. I serdecznie gratuluję, zazdroszczę.
Zwracam się tu głównie do tych, którzy nie mają z kim porozmawiać. Którzy trzymają ból w środku. Którzy może sobie z nim nie radzą.

Piszcie do mnie, jeśli będziecie chcieli pogadać. Może nie mam doktoratu z psychologii, ale umiem pomagać. I chcę to robić.

Piszcie, jeśli tego potrzebujecie. Przyjmę Was z otwartymi ramionami.  Może nie zakocham się w Was, może nie będę Waszym Gilbertem. Ale jestem w stanie pomóc. Doradzić.  Albo po prostu być oparciem.

Piszcie. Chętnym mogę podać numer GG albo nazwisko na Facebooka.

Piszcie do mnie, jeśli chcecie. Piszcie romanse, jeśli czujecie się samotni.

*PruAus* Do nieba bocznymi drzwiamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz