Kompleks charakteru zgaszony

433 84 19
                                    

Roderich prychnął.

- Nie ma co szanować – zaprotestował. – Pod tym kątem też mam przerąbaną przyszłość... a raczej nie mam przyszłości.

Gilbert zmarszczył czoło. Rozmowa wymagała od niego coraz większego wysiłku. Roderich wręcz się prosił o brutalną prawdę.

Tylko że Gilbert nie mógł mu jej przekazać. Nie mógł powiedzieć, że robi mu się gorąco, za każdym razem, gdy go dotyka...

- O co tym razem chodzi? – spytał pretensjonalnie. – Lepszy niż idealny nie możesz być, pogódź się z tym.

Roderich zaśmiał się z dziwną pogardą.

- Nie jestem doskonały. Wyobraź sobie, że znam ideał. I bardzo mi do niego daleko. Bardzo NAM do siebie daleko... - Chrząknął. – Ale tym razem mówię o moim charakterze. Wyobraź sobie dwie osoby: młodzieńca cieszącego się z życia i starucha w młodym ciele, który spędza każdą wolną chwilę na rozmyślaniu o swojej śmierci. Kogo byś...

- Chyba już ustaliliśmy, że zrobimy wszystko, by przywrócić cię do żywych – przerwał mu Gilbert.

- Niby tak – mruknął Roderich. – Ale kto by chciał zajmować się pieprzonym samobójcą... i do tego jeszcze pedałem...

- Oj, uwierz mi, znamy wielu takich, którzy bardzo by chcieli zająć się twoją pedalsko dupą – prychnął Gilbert. – A poważniejąc: ja bym chciał się tobą zajmować, Rod. – Wsunął palce we włosy przyjaciela. – Nie tak, jak ci, o których mówię. Jestem teraz szczęśliwy, wiesz? No, prawie. Niewiele brakuje temu do ideału. Ale wiem, że byłbym szczęśliwy, mogąc żyć tak do końca świata: spać z tobą w jednym łóżku, przytulać się w nocy, ocierać twoje łzy, patrzeć na to, jak wraca do ciebie życie. – Uśmiechnął się smutno, świadom, że przegiął. Niezbyt się tym teraz przejmował. – Opiekowanie się tobą jest czymś wspaniałym. Możesz mi nie wierzyć, możesz się śmiać. Ale ja czuję się potrzebny, wiesz? Czuję, że moje życie coś komuś daje. Że nie jest to tylko jałowa egzystencja. Cieszę się, że mogę być ci tak bliski. I choć wiem, że pewnego dnia będziesz musiał mnie zostawić i zacząć układać własne życie, łudzę się nadzieją, że do tego nie dojdzie. Że zostaniesz ze mną.

Przez chwilę nic się nie działo. Cisza sparaliżowała Gilberta. Serce mu stanęło, gdy pomyślał, że Roderich się od niego odsunął... ale potem poczuł coś mokrego na ramieniu. Delikatnie odwrócił przyjaciela i spostrzegł, że ten płacze.

- Przepraszam, kochany, tak jakoś wyszło... - szepnął Gilbert. – Zapomnij o tym, co mówiłem...

- Zamknij się – warknął Roderich przez łzy. Mocno przytulił się do Prusaka. – Po prostu się już zamknij... Najpierw mówisz rzeczy, dzięki którym chce mi się skakać i śpiewać, a potem przepraszasz i każesz zapomnieć... - Pociągnął nosem, przyciskając twarz do piersi Gilberta. – Po prostu się zamknij, Beilschmidt.

Serce Gilberta wykręciło fikołka. 

*PruAus* Do nieba bocznymi drzwiamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz