9

5.5K 186 19
                                    

Następne tygodnie zleciały naprawdę szybko. W każdy wtorek i czwartek, tak jak z Hemmings'em ustaliliśmy, spotykaliśmy się, aby mnie uczył. Nigdy bym nie pomyślała, że Hemmings jest tak dobrym nauczycielem. Dzięki niemu naprawdę polepszyłam się z przedmiotów, z których naprawdę nic nie potrafiłam. Między innymi matematyka i fizyka. Ostatnio w testach pisałam same czwórki i piątki, co nie zaskoczyło tylko mnie, ale też nauczycieli. Wiedzieli, że to zasługa Hemmings'a. Przez te korepetycje spędzaliśmy razem dużo czasu, ale nadal dokładnie tak samo się lubimy, jak wcześniej, czyli w ogóle. Ciągle tylko się przezywamy i wkurzamy nawzajem. Jego się chyba nie da polubić.

Dzisiaj jest wtorek, czyli Hemmings przychodzi znowu do mnie. Już się do tego przyzwyczaiłam. Tak samo, jak się przyzwyczaiłam, że co czwartek muszę chodzić do niego. Nathan nadal tego całkiem nie zaakceptował i ciągle mnie sprawdza, ale już nie tak bardzo, jak na początku. Na serio zachowuje się, jakbyśmy nie wiadomo co robili, a on mnie tylko uczy.

A z Luke'iem, z którym swoją drogą nadal piszę, chyba się zaprzyjaźniłam. Odkąd do mnie napisał, piszemy codziennie. Czasami mniej, czasami więcej. Naprawdę go polubiłam, mimo że prawie go nie znam. W sumie nawet nie piszemy nic o sobie tylko jakieś głupie żarty. Więc dużo o sobie nie wiemy, co mi nawet odpowiada. Nie chcę ryzykować, że mnie rozpozna. À propos Luke'a, muszę sprawdzić, czy napisał. Faktycznie miałam od niego wiadomość.

Luke: Anna, skarbie :*

Ja: Lucas, skarbie :*

Luke: nie mów do mnie Lucas :-c

Ja: czemu? :c

Luke: bo jestem Luke, nie Lucas :-c

Ja: jedno i to samo :)

Luke: co porabiasz w taki piękny słoneczny dzień? :-]

Ja: nic ciekawego :c

Nagle po domu rozniósł się dźwięk dzwonka do drzwi, więc poszłam otworzyć i ujrzałam w nich już spóźnionego Hemmings'a. Spojrzałam na niego nienawistnym wzrokiem, a on wyszczerzył te swoje proste, białe zęby.

-spóźniony o pół godziny- odezwałam się, wpuszczając go do środka.

-miałem próbę- tłumaczył się, ale mnie to naprawdę nie interesowało. Chcę po prostu, aby przychodził punktualnie, to wszystko.

-nie obchodzi mnie to- powiedziałam i razem poszliśmy do mojego pokoju. -dzisiaj znowu matematyka- oznajmiłam mu. Jutro mam egzamin i muszę napisać dobrą ocenę. Luke kiwnął głową na znak, że rozumie i usiedliśmy przy biurku.

-do 19:30?- zapytał się.

-nie, na 19:20 mamy rezerwacje w restauracji na kolację rodzinną- wywróciłam oczami. Nie podoba mi się ten pomysł, ale chociaż miło spędzimy czas. Rodzice mają w zwyczaju, raz na tydzień rezerwować w restauracjach kolację rodzinną.

-ciesz się, moi rodzice tak nie robią- odparł oburzony. Nie moja wina, że jego rodzice tak nie robią.

-to nie mój problem- wzruszyłam ramionami, ale widząc jego urażoną minę, zrobiło mi się go szkoda. -dlaczego?- zapytałam.

-nieważne- machnął ręką i złapał za książkę od matematyki. Właśnie tak wyglądają nasze rozmowy. Nie potrafimy się dogadać. Lepiej nawet nie zaczynać żadnej rozmowy. Uczyliśmy się już koło godziny, kiedy do mojego pokoju wparowała mama.

-skarbie, szykuj się już- odezwała się.

-jeszcze muszę się pół godziny uczyć- odparłam. Już pół godziny straciłam, nie chcę stracić następnych.

-ale mamy na 19:20 rezerwacje, a dobrze wiesz, że jedzie się tam dwadzieścia minut- odparła i tym argumentem wygrała. Problem w tym, że szkoda mi Hemmings'a, bo prawdopodobnie będzie sam siedział w domu. Wyglądał na takiego smutnego, kiedy powiedział, że jego rodzice go nie zabierają na kolację, że nie mogę tego tak zignorować.

-mógłby Luke z nami pojechać?- wypaliłam, a Luke spojrzał na mnie zaskoczony, nie spodziewał się tego. Ja też nie.

-mamy rezerwacje na cztery osoby, ale jestem pewna, że da się coś zrobić- posłała mu uśmiech -bądźcie gotowi za półgodziny- poleciła i wyszła z mojego pokoju. Mój wzrok od razu powędrował na Hemmings'a.

-nie musiałaś tego robić- odparł. Nie ma za co.

-idę się szykować, a ty- zaczęłam się zastanawiać, co mogłabym powiedzieć -idź do domu się przebrać i do 19 wróć- dokończyłam i podeszłam do szafki, aby poszukać jakiejś ładnej sukienki. Chcę wyglądać ładnie, ale nie chcę też nie wiadomo jak się stroić. Hemmings już wyszedł, prawdopodobnie się przebrać, a ja nie wiedziałam jaką wybrać sukienkę. W końcu postanowiłam wziąć bordową sukienkę, która miała długie rękawy i sięgała mi do połowy ud.

Poszłam szybko pod prysznic, umyłam i wysuszyłam włosy, włożyłam sukienkę i zrobiłam szybki makijaż. Wyrobiłam się z tym dokładnie w trzydzieści minut. Poszłam do pokoju, wzięłam moją małą torebeczkę, do której schowałam telefon i portfel. Założyłam na stopy moje złote buty na obcasie. Trzymam moje buty w pokoju, więc zawsze zakładam je w nim. Jeszcze szybko prysnęłam na siebie perfumą i byłam już całkiem gotowa.

-Dess, ruszaj dupę!- usłyszałam wołanie brata i wywróciłam oczami na jego słowa. Ten też nigdy nie może być dla mnie miły. Wyszłam z pokoju i zeszłam na dół, gdzie wszyscy już byli. Wszyscy oprócz Hemmings'a. Chyba nie ma zamiaru nas wystawić? Jeżeli tak, to mocno przegiął.

-a gdzie jest Luke?- spytałam mamę, a Nathan spojrzał na mnie wkurzony, a potem na rodziców. Zapewne nikt mu nie powiedział o tym, że Hemmings zje z nami kolację, o ile się teraz pojawi.

-jak to Luke?- zapytał zdenerwowany.

-Dess zaprosiła go na kolacje z nami- odpowiedział tata, którego mama już najwidoczniej poinformowała.

-po co go zapraszałaś?!- uniósł głos -przyrzekam, że jak z nim kręcisz, to go zabiję- kontynuował nadal zły.

-Nathan, nie odzywaj się tak do siostry, nikogo nie zabijesz. Spróbuj tylko nie zachowywać się na kolacji, to będziesz miał po kieszonkowym- tata postanowił zrobić z nim porządek, a ten kiwnął głową na znak, że rozumie. Widziałam po nim, że nadal jest wkurzony, ale to nie jego sprawa kogo zapraszam.

-dobra, wychodzimy- powiedziała mama, a ja ruszyłam jako pierwsza do drzwi. Jestem zła na Nathan'a za jego zachowanie i przyrzekam, że jak coś odwali, to się do niego już więcej nie odezwę. Właśnie otworzyłam drzwi i chciałam wyjść, kiedy na kogoś wpadłam. Zmieszana spojrzałam na osobę przede mną. Przyszedł. I wyglądał naprawdę bosko w białej koszuli i czarnych spodniach. Naprawdę jest przystojny. Jednak najpiękniejsze są te jego niebieskie jak morze oczy. Po prostu staliśmy i patrzyliśmy sobie w oczy, dopóki Nathan nie popsuł tej chwili.

-odejdź od niej- polecił mu z nienawistnym wzrokiem.

-zostaw go Nathan- wycedziłam przez zęby -chodź- zwróciłam się do Luke'a i razem ruszyliśmy do samochodu.

-pięknie wyglądasz- posłał mi swój najśliczniejszy uśmiech.

-dzięki- odwzajemniłam uśmiech i wsiadłam do samochodu. Hemmings siedział obok mnie po prawej, a Nathan po lewej.


Miałam w piątek dodać, ale nie miałam czasu i zapomniałam :-/
Następny dodam jutro.

Love Me.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz