2. 19

2.6K 81 28
                                    

-wszystkiego najlepszego- uśmiechnęła się mama od razu, gdy mnie zobaczyła. No tak, zapomniałam, że dzisiaj mam urodziny.

-Dess ma dzisiaj urodziny?- zapytała podekscytowana Alison, która jest zbyt mała, aby zapamiętać czyjekolwiek urodziny. Nawet nie potrafi swoich zapamiętać, a co dopiero innych osób. Mama kiwnęła w odpowiedzi głową, a Alison od razu do mnie podbiegła i się na mnie rzuciła -wszystkiego najlepszego Dess!- krzyknęła radosna.

-dziękuję- zaśmiałam się. Ali naprawdę jest przeurocza. Dzięki niej zawsze coś się dzieje w domu i nie jest tak nudno. Pewnie, gdyby nie ona to byśmy tutaj poumierali z nudów -ja już wychodzę do pracy- oznajmiłam mamie. Pożegnałam się z nią i Alison i wyszłam z domu. Tak jak powiedziałam, poszłam do pracy. W sumie nigdy nie wspominałam, gdzie pracuje. Pracuje jako personalna asystentka największego biznesmena w Sydney. To jest naprawdę dobra praca i bardzo dużo zarabiam, jednak nie lubię się chwalić moją pracą.

W sumie nawet nie mam komu się chwalić moją pracą, bo moja rodzina, Cindy, Will i Luke wiedzą gdzie pracuje, a tak to nie mam innych znajomych. Na serio chyba powinnam znaleźć sobie więcej znajomych, aby nie nudzić się w domu, jak Cindy nie ma dla mnie czasu. Kiedyś w szkole mieliśmy swoją paczkę i w sumie zawsze było z kim się spotkać, ale najbardziej trzymałam z Cindy i to było moim błędem. Powinnam też spędzać czas z innymi, a nie tylko z Cindy i Luke'iem.

Co prawda w pracy mam parę koleżanek i kolegów, bo w firmie naprawdę dużo ludzi, dużo bardzo ważnych ludzi pracuje, ale nigdy nie spotykaliśmy się poza pracą. Czasami tylko jak po pracy przypadkiem się widzieliśmy, mówiliśmy sobie cześć, ale na tym też wszystko się kończyło. Były to tylko czysto zawodowe relacje.

Gdy przyszłam na miejsce pracy, przywitałam się jak zawsze ze wszystkimi i od razu zabrałam się za pracę. Praca jako asystentka wcale nie jest łatwa, bo jest dużo papierkowej roboty i muszę dużo spraw załatwiać dla mojego szefa, ale w końcu za to mi płacą, więc nie narzekam, mimo że czasami naprawdę mam bardzo dużo na głowie i muszę sobie z tym radzić. Na początku było mi trudno robić tyle rzeczy na raz, ale z czasem przyzwyczaiłam się do tego. To naprawdę tylko kwestia czasu i wprawy.

-słyszałem, że dzisiaj masz urodziny- do mojego biura wszedł mój szef. Tak się wyrobiłam, że mam już własne biuro. Rozumiałam się z nim naprawdę dobrze i można powiedzieć, że przez ten czas co tu pracuje, zdążyliśmy się nawet zaprzyjaźnić.

-dobrze słyszałeś- odpowiedziałam, nie odrywając oczu od papierów. Jednak gdy poczułam, że podszedł obok mnie, uniosłam swój wzrok na niego i zdziwiłam się, kiedy zobaczyłam w jego rękach kwiaty, które wysunął w moją stronę.

-wszystkiego najlepszego- odparł, wręczając mi kwiaty, które od niego wzięłam i położyłam na biurko. Dlaczego wszyscy muszą pamiętać o moich urodzinach? Nie lubię tych życzeń i tego wręczania prezentów. Przecież do szczęścia nie potrzeba żadnych prezentów.

-dzięki- uśmiechnęłam się do niego -nie musiałeś przynosić mi kwiatów- dodałam jeszcze. Co prawda kwiaty są piękne i to bardzo miłe ze strony mojego szefa, że mi je przyniósł, ale jak już mówiłam, nie lubię prezentów. Jeszcze chwilę porozmawiałam z szefem, a potem obydwoje wróciliśmy do pracy. Po jakiś paru godzinach skończyłam pracę i zabrałam się w drogę do domu. Trochę dziwnie było mi iść z tymi kwiatami, bo miałam uczucie, że ludzie się na mnie patrzą, ale zresztą co się przejmuję? Chcę po prostu szybko wrócić do domu, bo jest już trochę późno. Dzisiaj musiałam niestety zostać trochę dłużej w pracy niż zazwyczaj.

Jakieś paręnaście minut później byłam już pod domem, z czego byłam naprawdę szczęśliwa. Weszłam do środka i od razu chciałam pokierować się do mojego pokoju, jednak coś mi przeszkodziło. Mianowicie światło, które nagle się zapaliło i osoby, które nagle powyskakiwały zza swoich ukryć i zaczęły krzyczeć 'wszystkiego najlepszego!'. Byłam naprawdę zaskoczona, ale i też tak zmęczona, że nawet nie potrafiłam się z tego za bardzo cieszyć. Jednak gdy jeszcze ujrzałam Luke'a, nie polepszyło to mojego humoru. Bynajmniej nie po tej naszej kłótni. Luke próbował się ze mną po tym skontaktować, ale ja oczywiście nie dałam mu się ponownie omotać. Tym razem tak łatwo mu nie wybaczę.

-wy tak na serio?- westchnęłam niezadowolona. Co prawda nie było wcale dużo osób, bo byli tylko Nate, Will, Luke, Cindy, Nick i Kacey. Jeszcze brakuje Cameron'a, aby nasza stara paczka była w całości.

-nie podoba ci się niespodzianka?- spytała, zdziwiona Cindy, a ja tylko wzruszyłam ramionami. Nie czułam się zbyt dobrze i miałam nadzieję, że w domu będę mogła spokojnie położyć się spać. Czy zbyt dużo wymagam? Przez ostatnie dni jakoś, jest mi czasami niedobrze, nawet nie wiem czemu.


-podoba się, podoba, ale jestem trochę zmęczona- odpowiedziałam i zarzuciłam lekki uśmiech na twarz. Mogę się dla nich poświęcić i przetrwać ten jeden wieczór. W końcu i tak jutro jest sobota i mam wolne od pracy. Szef postanowił dać mi wolną sobotę z racji, że dzisiaj są moje urodziny. Bardzo miłe z jego strony.

-no widać to po tobie- odezwał się Nate, który nie może się powstrzymać od dogryzania mi. Zignorowałam jego komentarz i z każdym z osobna się przywitałam. Trochę wahałam się przy Luke'u, ale go także przytuliłam na powitanie.

-dobra, nie będę zanudzać, możemy się bawić- odparłam i dopiero teraz rozglądnęłam się po pomieszczeniu, w którym było dużo wywieszonych ozdób, dużo balonów i na ścianie wisiał wielki napis 'wszystkiego najlepszego Dess!'. Na ławie stał też przepiękny tort ze świeczkami z cyframi 2 i 4 co razem tworzyło 24 -dziękuję wam za to- podziękowałam, bo jeszcze w końcu tego nie zrobiłam, a przydałoby się, bo tyle trudu sobie zadali, a ja od razu jak weszłam byłam dla nich niemiła.

-no w końcu gadasz od rzeczy- stwierdziła Cindy -dawajcie na torta, a potem prezenty!- krzyknęła podekscytowana, a wszyscy się zgodzili. Podeszliśmy do tortu, Cindy zapaliła świeczki, a wszyscy zaczęli śpiewać sto lat. Potem zdmuchnęłam świeczki, a wszyscy zaczęli klaskać i zaczęli dawać mi prezenty, które odłożyłam na bok. Jutro je otworzę. Podziękowałam im za prezenty i wtedy impreza się zaczęła. Zaczęliśmy pić, śmiać się, rozmawiać i znowu pić.




W tym rozdziale jest trochę więcej informacji o pracy Dess ☺

Love Me.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz