2. 45

3.8K 91 38
                                    

*10 lat później*

-Madison! Pośpiesz się!- krzyknęłam, bo już naprawdę nie mogłam dłużej czekać. W takim tempie przegapimy całą ceremonię.

-no już idę- westchnęła, a chwilę później pojawiła się w salonie. Gdy ją zobaczyłam, na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Moja córeczka wygląda naprawdę prześlicznie. Co prawda sama wybierałam jej sukienkę na tę okazję, ale dopiero teraz widzę, jak pięknie w niej wygląda.

-pięknie wyglądasz cukiereczku- ucałowałam jej czoło i złapałam ją za rękę. Wyszłyśmy szybko przed drzwi, które muszę jeszcze zamknąć.

-mamo, nie mów do mnie cukiereczku. Jestem już zbyt duża, abyś tak do mnie mówiła- poprosiła, wzdychając w czasie kiedy zakluczyłam drzwi. Dla mnie moja córka zawsze będzie moim cukiereczkiem. Nawet kiedy będzie już dorosła.

-córcia, masz dopiero dziewięć lat. Jeszcze przez parę lat będziesz musiała się z tym męczyć- uśmiechnęłam się do niej, a ona tylko przewróciła oczami. Odziedziczyła to chyba po mnie, bo Will prawie nigdy nie przewraca oczami.

-mogę zamieszkać z tatą? On chociaż nie mówi do mnie cukiereczku- odparła, a ja się cichutko zaśmiałam. Rozumiem, że czasami chciałaby mieszkać z Will'em, jednak także wiem, że nigdy nie chciałaby się ode mnie wyprowadzić. Obojętnie co mówi, wiem, że Madison nie chciałaby zostawić mnie samej.

Szybko wyszłyśmy z budynku i w tej chwili naprawdę się cieszyłam, że mieszkamy na parterze. Nie musimy schodzić po żadnych schodach i dzięki temu nie tracimy czasu. Nie było sensu w tym, aby kupować dom na tylko dwie osoby, więc kupiłam nam jakieś miłe, małe mieszkanko. Wsiadłyśmy do mojego samochodu i w końcu ruszyłyśmy w miejsce, w którym już nas oczekują. Mam tylko nadzieję, że się nie spóźnimy. Mamy dokładnie dwadzieścia pięć minut, a dokładnie dwadzieścia potrzebuję, aby dojechać do kościoła.

Dokładnie dwadzieścia minut później byłyśmy już na miejscu i pośpiesznie wysiadłyśmy z samochodu. Cieszyłam się, że nie było żadnych korków i wygląda na to, że jesteśmy akurat perfekcyjnie na czasie. Przed kościołem zauważyłam Will'a, który pewnie na nas czekał.

-tatuś!- pisnęła radośnie i od razu pobiegła do swojego taty, rzucając mu się w ramiona. Madison naprawdę jest bardzo przywiązana do swojego ojca i bardzo cieszy mnie ten fakt. Bynajmniej nie jest tylko do mnie przywiązana i wie, że może też liczyć na Will'a. Szatyn naprawdę jest najlepszym ojcem pod słońcem i odkąd Madi się urodziła ani razu nie pożałowałam faktu, że to on jest jej ojcem. Wydaje mi się, że Madi naprawdę nie mogłaby mieć lepszego ojca niż Will.

-ale ty dzisiaj pięknie wyglądasz- pochwalił wygląd swojej córki, a potem jego wzrok powędrował na mnie. -ty też ładnie wyglądasz Dess- skomplementował także i mnie, a ja czułam, jak moje policzki się czerwienią.

-lepiej wejdźmy do środka, bo zaczną bez nas- odetchnęłam, chcąc ominąć jakąkolwiek rozmowę z Will'em. To nie jest tak, że nie chcę z nim rozmawiać, tylko po prostu nie chcę przegapić ceremonii. No dobra, może i trochę próbuję schodzić mu z drogi, ale to ma swoje powody.

Will kiwnął głową na znak, że zrozumiał i wszedł razem z Madison do środka, a ja zrobiłam to zaraz za nimi. Niestety nie miałam już czasu, aby przywitać się z innymi, więc muszę to na później przełożyć. Madison i Will usiedli na swoje miejsca, a ja poszłam od razu do panny młodej, aby sprawdzić, czy wszystko jest w porządku.

-Dess, w końcu jesteś- odparła zdenerwowana i chciała mnie przytulić, jednak ja się od niej odsunęłam. Nie chcę, aby pogniotła sobie swoją sukienkę lub jakoś zniszczyła makijaż. To jest jej dzień i ma wyglądać najlepiej, jak potrafi, co jej naprawdę wychodzi. Wygląda naprawdę pięknie i gdy tak na nią patrzę, do moich oczu podchodzą łzy szczęścia. Jestem z niej dumna, że udało jej się zajść tak daleko. -już się bałam, że mnie wystawisz- odparła szczerze, a ja trochę rozumiałam, dlaczego miała takie obawy.

Love Me.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz