2. 42

1.8K 63 11
                                    

Przez następny tydzień prawie w ogóle nie widywałam Luke'a, ponieważ ciągle siedział z Ben'em, który nadal był chory. Już czuje się o wiele lepiej, jednak nadal całkiem nie wyzdrowiał, a Luke nie chce go zostawiać samego nawet na minutę. Rozumiem, że chce spędzać czas ze swoim synem, póki może, bo nikt nie wie, jak sprawa o opiekę nad Ben'em się rozwinie. Cieszy mnie tylko fakt, że Jessica nie ma żadnych dowodów na to, że Luke jest złym ojcem.

Właśnie leżałam w łóżku i myślałam nad tą całą sytuacją. Zastanawiałam się co będzie, jeżeli Luke przegra sprawę. Wyprowadziłby się wtedy do Melbourne? Czy zostałby ze mną? I co będzie, jeżeli wygra sprawę? Co z Jessicą? Zostanie tutaj, czy wyjedzie bez Ben'a? Jeszcze jest trzecia opcja, że nikt nie wygra i nikt nie przegra. Co, jeżeli nadal obydwoje rodzice będą mieli prawa do Ben'a? Co Jesscia wtedy zrobi? Tak myślałam i myślałam, dopóki nie postanowiłam napisać do Luke'a. Chciałabym go znowu zobaczyć. Te dni bez niego są udręką.

Ja: Lukuś, spotkamy się dzisiaj?

Lukey ♥️:  wiesz, że nie mogę. Ben jest chory.

Ja: rozumiem, że chcesz przy nim być, ale siedzisz z nim już cały tydzień...

Lukey♥️: ktoś musi się nim zająć

Ja: Jessica też sobie sama przez jeden dzień poradzi

Lukey♥️ : Dess, proszę nie zaczynaj
Lukey♥️ : spotkamy się, jak Ben wyzdrowieje. Dzisiaj nie mogę.

Ja: nie możesz, czy nie chcesz?
Ja: rób sobie co chcesz Luke

Wkurzona odłożyłam, a raczej rzuciłam telefon, na drugi koniec łóżka. Nawet nie obchodziło mnie, to kiedy mój telefon ciągle wydawał z siebie odgłos, kiedy przyszła kolejna wiadomość prawdopodobnie od Luke'a. Po prostu to zignorowałam. Jednak w pewnym momencie przestały przychodzić jakiekolwiek wiadomości, a mój telefon zaczął dzwonić. Nawet nie musiałam patrzyć na ekran, aby wiedzieć, że to Luke. Nie miałam zamiaru odbierać, chciałam poczekać aż mój telefon przestanie dzwonić i miałam wielką nadzieję, że Luke nie zadzwoni drugi raz. Lecz jak to się mówi, nadzieja jest matką głupich, bo gdy mój telefon przestał dzwonić, zaczął dzwonić drugi raz. Biłam się z myślami, czy powinnam odebrać. Luke i tak tutaj nie przyjdzie jeżeli nie odbiorę, bo chce być przy Ben'ie. Jednak po krótkim namyśle wzięłam telefon do ręki i nacisnęłam zieloną słuchawkę.

-co chcesz Luke?- zapytałam poirytowana. Naprawdę odechciało mi się z nim rozmawiać lub pisać. Luke zawsze potrafi zepsuć mi humor, ale zazwyczaj także potrafi go też polepszyć.

-skarbie, dobrze wiesz, że chciałbym się z tobą spotkać ale nie mogę zostawić tak Ben'a. Wiesz, że muszę się starać, aby mieć większe szanse- od razu zaczął się tłumaczyć i z jednej strony zrobiło mi się głupio, że tak zareagowałam. Jednak z drugiej strony nadal jestem na niego zła.

-wiem- odpowiedziałam krótko. Zabrzmiało to trochę wrednie, mimo że nie chciałam aby tak zabrzmiało.

-proszę cię, nie złość się- poprosił już troszeczkę poirytowany. Luke myśli, że go nie rozumiem. Jednak ja go rozumiem, to on mnie nie rozumie. Nic nie odpowiedziałam na jego prośbę. Tylko wywróciłam oczami, czego i tak nie może zobaczyć. -po dwudziestej przyjdę do ciebie, okay?- westchnął zrezygnowany.

-nie musisz, zostań z Ben'em- stwierdziłam. Teraz nagle chce do mnie przyjść? Tak bardzo chciał siedzieć z Ben'em, więc ja mu w tym nie będę przeszkadzać.

-jezu Dess, nie wkurzaj mnie. Dopiero chciałaś, abym do ciebie przyszedł- odparł, już nie wiedząc, co ma zrobić.

-Luke, nadal chcę, abyś tu przyszedł, ale jeżeli chcesz zostać z Ben'em też to zrozumiem- postanowiłam być tą mądrzejszą i odpuścić. Nie no, w sumie to on jest tym mądrzejszym, bo to ja zaczęłam tą sprzeczkę. Wolę sobie odpuścić i dać mu już ten wybór. Nawet, jeżeli to oznacza, że dzisiaj znowu go nie zobaczę.

Love Me.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz