14

9.3K 431 12
                                    

Stanęłam pod swoim domem i zaczęłam rozpinać bluze Arona.
-Nie,zostaw ją-powiedział.-weź ją.I tak wyglądasz w niej lepiej niż ja.

-Dziękuje.Jest bardzo ciepła i fajna,ale...mój tata by mnie zabił jakby zobaczył w jakiej bluzie chodzę-odpowiedziałam i podałam mu ubranie,a on niepewnie go wziął.
-Ja już idę.Dziękuje za wszystko.
-No coś ty?Nie ma problemu-odpowiedział z uśmiechem.
Jego uśmiech jest taki piękny.
-Jakby coś się stało dzwoń,albo przychodź.
-Dziękuje jeszcze raz-powiedziałam i przytuliłam go na pożegnanie.Posłałam mu ostatni uśmiech i weszłam do domu.Jak zawsze zapach papierosów i alkoholi roznosił się po całym domu.
-Gdzieś ty była?-wrzasnął mój ojciec.
No to się zacznie...

-Wyszedłeś z domu,a mi było zimno i...i zostałam w sklepie-skłamałam.
-Po cholere lazłaś do tego sklepu?-syknął.-miałaś czekać przed domem.
-Ale było mi zimno-powiedziałam ze łzami w oczach.-i chciałam sie gdzieś ocieplić.
-Gówno mnie to obchodzi!-warknął i popchnął mnie,a ja uderzyłam lekko o ściane.-na drugi raz masz czekać,jasne?
-Nawet jak mi będzie zimno?-spytałam cichutko.On zbliżył się do mnie i już miał mnie uderzyć,ale szybko pobiegłam do swojego pokoju zatrzaskująć drzwi.Wskoczyłam na łóżko i spojrzałam w okno.W swoim pokoju,również koło okna siedział Aron który gdy mnie zobaczył zaczął coś pisać na telefonie,a po chwili dostałam SMS-a.

Aron-I jak?Uderzył cie?

Ja-Chciał,ale mu uciekłam.

Aron- :( Współczuje ci.Gdybyś mogła zawsze możesz się u mnie zatrzymać.Mama chyba cie polubiła.

Ja-Dziękuje :* Ale jakoś sobie poradzę.

Aron-Wiesz,że zrobie wszystko,żeby cie uratować.

Ja-Niby co? :))

Aron-Coś wymyśle.Jesteś moją przyjaciółką i się martwie.

Ja-Niepotrzebnie :) 

Aron-Niepotrzebnie?Widziałam cie ze śliwą pod okiem.Niedługo przyjdziesz do szkoły ze złamaną ręką,stłuczonym nosem,albo...w ogóle do szkoły nie przyjdziesz.

Ja-Dziękuje,że się martwisz,ale dam sobię rade

Ja-Jakby co będe do ciebie pisać.

Aron-Obiecujesz?

Ja-Obiecuje ^^

Aron-Mam nadzieje:) Lece bo mama mnie woła.Widzimy się jutro w szkole.Do jutra mała ^^

Ja-Do jutra duży xd

ARON

Zbiegłem na dół gdzie mama przygotowała obiad.Tata był dzisiaj dłużej w pracy,a siostra zje u babci więc zostałem tylko ja z mamą.
-Fajna ta Amber-powiedziała gdy usiedliśmy przy stole.
***
-Wiem-powiedziałem krótko wkładając do ust troche kurczaka.
-Współczuje jej tego ojca.Widać,że...jest niezadbany.Ona z resztą też.Nie dba o nia.To widać.Poszła nawet do sklepu w cienkim podkoszulku.
-Dlatego dałem jej bluze.Mamo,musimy jej pomóc.
-Zależy ci na niej?-spytała podnosząc wzrok.
-Bardzo-odpowiedziałem nabijając na widelec pomidora.
-Coś wymyślimy?
-Na prawde?-ożywiłem się,a mama się uśmiechnęła.-pomożesz...prawie obcej dziewczynie.
-Jestem sceptycznie nastawiona do niektórych ludzi,ale ją polubiłam.Nie zasługuje na takie życie.Zwłaszcza,że niedługo święta.
-To...to znaczy,że mógłbym ją tu zaprosić?Na święta?

-Oczywiście.Ja też nie chce,żeby spędzała ten czas ze swoim ojcem który pewnie będzie spędzął święta jedząc chipsy.Ale nie mów jej jeszcze tego.Musze to wszystko przemyśleć.
-Jasne-powiedziałam uradowany.-um..mamo?
-Tak?
-Czy...czy byłaby taka możliwość,że Amber mogłaby tu na przykład przenocować gdyby coś się stało?
-Nie widze problemu,ale co potem?Jak to sobie wyobrażać?Wróci jakby nigdy nic do ojca?Nie zrozum mnie źle,ale nie może tu zamieszkać.
-Wiem,rozumiem.Ale...czy mogłaby?

-Na pare dni tak.Mamy pokój gościnny,coś by się wykąbinowało.
-Jejku,super!Nie wiedziałem,że ty też jesteś tak zaangażowana w jej pomóc.

-Aron,widze jak na nią patrzysz.Nie traktujesz ją jak przyjaciółki,prawda?-spytała,a ja nie odpowiedziałem.-znam cie osiemnaście lat.Znam cie jak nikt inny i wiem jak patrzysz na kumpli,czy przyjaciółki,a jak na...osoby na których ci bardziej zależy.To jak?
-No...no masz racje.Ale nie wiem czy ona czuje do mnie to samo.
-Gdyby nie czuła to pewnie nie patrzyłaby na ciebie takim radosnym wzrokiem.
-Patrzy tak na mnie?-spytałem,a mama się uśmiechnęła.
-Tak.Jak weszłam do pokoju to to widziałam.Ja na siebie patrzyliście.Ja ci w tym nie pomogę,to twoje sprawy miłosne.Rób co chcesz.Ale pasowalibyście do siebie.
-Zastanowie się.Dziękuje mamo za obiad.Był pyszny-odstawiłem talerz do zmywarki i ruszyłem na góre.Mama ma racje.Musze jej powiedzieć co czuje.Jeszcze nie teraz.Kiedyś...na pewno.

Jeden momentOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz