36

7.1K 352 3
                                    

-Halo?-zaczęłam gdy odebrałam telefon.
-Hej Am-odezwała się Vanessa.-idziemy do galeri?W końcu za tydzień święta.
-Um...no okey.Za pięć minut będe u ciebie.
-Czekam-gdy się rozłączyła ja szybko zbiegłam na dół,aby się ubrać.
-Gdzie idziesz?-zapytał Aron wyłaniając się z kuchni.
-Um...do galeri?

-Z kim?
-No z kim?-warknęłam.-z Vanessą.Spokojne,nie zgubie się.
-Wiesz,że nie o to mi chodzi.Po prostu sie o ciebie martwie.
-Spokojnie.Nic mi się nie stanie.Idę z Van.
-Nie iść z tobą?
-Nie trzeba-pokręciłam głową.-będe za pare godzin.
-Bądź ostrożna-mruknął i pocałował mnie krótko.Uśmiechnęłam się i wyszłam z domu.
Pare minut później byłam pod domem Vanessy i od razu poszłyśmy w stronę Galerii nieustannie rozmawiając.

W końcu weszłyśmy do galeri.Wszędzie ludzie i sklepy.Oczywiście nie zabrakło kolend i różnych świątecznych ozdób-choinki,bombki,światełka i łańcuchy.
-To gdzie najpierw?-spytałam.
-Ja wiem co chce kupić mojej mamie-odpowiedziała i razem pojechałyśmy ruchomymi schodami,a potem weszłyśmy do jakiegoś sklepu.Przepychałam się między ludźmi którzy podobnie jak my-też szukali czegoś na święta.

Vanessa kupiła dla mamy jakąś bluzke (która była na prawdę ładna) i do tego jakiś dodatek do domu.Okazało się,że to nie wszystko co chce jej kupić.Miała sporo kasy,a ja-jako że mój budżet jest ograniczony to nie mogłam tak szaleć.
Weszłyśmy do sklepu dla dzieci.Vanessa ma dwie siostry i brata-młodsze rodzeństwo,,więc chciała im coś kupić.Ja postanowiłam,że kupie coś Alis.
Trafiłąm idealnie.Byłą prezecene jakiejś lalki do opieki z paroma akcesoriami jak butelka,smoczek i miś.
Vanessa też kupiła siostrom jakieś lalki,a bratu-wóz strażacki.
Wyszłyśmy-oczywiście Van jak zawsze obładowana.Po drodze musiała też kupić coś dla siebie.
Mi jeszcze zostali rodzice Arona...no i oczywiście Aron.Ale co jego rodzice lubią?Kompletnie nie wiem co mam im kupić,na szczęście Vanessa (mimo,że ich nie zna) pomogła mi w wyborze.

W końcu Vanessa doradziła mi jakiś podkoszulek dla taty Arona.Wiedziałam,że mężczyzna nie jest szczupły,ale nie jest gruby.Po prostu...wysportowany.
Dlatego czarny podkoszulek z napisem tytuł dla mężczyzny roku był dla niego idealny.
Po Galeri chodziłyśmy chyba z trzy godziny.Co chwile dostawałam SMS-y od Arona czy wszystko okey i za każdym razem wysyłałam mu twierdzącą wiadomość.Wiedziałam,że mama Arona uwielbia spódniczki i chodzi w nich często dlatego kupiłam jej zwykłą,czarną spódnice która nadaje się na jakieś okazje jak i do domu.

Ale co dla Arona?Kompletnie nie miałam pomysłu.Już miełyśmy wychodzić gdy zobaczyłam na wystawie piękny złoty zegarek.Mimo wyglądu nie był,aż tak drogi.Vanessa od razu mówiła,żebym mu to kupiła.No i jej posłuchałam.

Teraz pytanie jak ja to przed nimi schowam?
-Ja ci to schowam-oznajmiła.-no i na przykład w dzień świąt przyjdziesz do mnie i ci je dam.
-Jejku,dziękuje-przytuliłam ją,a potem poszłyśmy do jej domu po drodze kupując też wstążki i ozdobny papier.

U Vanessy w pokoju musiałyśmy jakoś je zapakować.Rodzice na szczęście byli zajęci,jej rodzeństwo też.
Spakowałyśmy wszystkie prezenty,a następnie włorzyłyśmy do szafki Vanessy.
-Dziękuje ci.Ja już muszę iść-oznajmiłam i przytuliłam ją.
-Jasne,zdzwonimy się.

Kiwnęłam głową i wyszłam z pokoju.Mijając salon rzuciłąm rodzicom Vanessy do widzenia i wybiegłam z domu.
Od razu gdy weszłam do pokoju Aron który leżał na łóżku zerwał się na równe nogi.
-Miałaś być pare godzin-burknął.
-No a ile mnie nie było-spojrzałam na zegarek.-pięć godzin.To jest pare.
-Ja myślałam,ze dla ciebie pare to dwie godziny,trzy-odparł,a ja prychnęłam.
-Zwariowałeś?Wiesz jakie są kobiety.
-I co?Nic nie kupiłaś?
Cholera.Zapomniałam,że wróciłam do domu z niczym,bo wszystko jest u Vanessy.
-No...um...zostawiłam u Van.Pójdę to odbiorę.Na przykład jutro.
-Martwiłem sie-powiedział po chwili,na co ja wywróciłam oczami.
-O daj spokój.Wysyłałam ci wiadomości-zaśmiałam się i stanęłam na przeciwko niego.-denerwujesz się?-spytałam uroczo.
-Bardziej martwiłem-odparł patrząc mi w oczy.
-Ale już jestem-widząc jego wzrok dodałam:-oj no dobra.Na drugi raz będe krócej.Obiecuje.
-Ja znam te twoje obietnice-powiedział,ale widziałam,że się uśmiechał.-ale dobra.Masz racje.Jesteś dziewczyną to musisz pochodzić po tej galeri.
-Wiedziałam,że mi wybaczysz-zachichotałam,a Aron szybko cmoknął mnie w usta.
-Jesteś głodna?
-No...troche.Wypiłam tylko z Van kawe i od rana nic nie jadłam.
-To chodź.Zjemy coś.
-A twoja babcia?
-Już pojechała.Ale niestety będzie na świętach.Chodź.

Jeden momentOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz