63

5.4K 294 10
                                    

-Wstawaj!-krzyknął ojciec więc otworzyłam swoje zaspane i czerwone od płaczu oczy.Chwycił mnie za bluze i wyciągnął z samochodu tak,że wypadłam z niego prosto na twardy beton raniąc sobie nogi.
-Ojciec coś powiedział!_krzyknęła Vanessa i kopnęła mnie.-wstawaj!
Jęknęłam z bólu i podniosłam się na rękach.
-Masz sie zachowywać normalnie-fuknął mi do ucha tata,a potem trzymając za bluze pociągnął w strone wielkiego lotniska.Było tam wiele ludzi którzy czekali na swój samolot.Niektórzy patrzyli na mnie ze zdziwieniem,bo byłam cała zapłakana,ale starałam się robić doba mine do złej gry.Spojrzałam ostatni raz na wyjście lotniska mając nadzieje,że ktoś tam zaraz się pojawi i mnie uratuje.Nikt taki jednak się nie zjawił.

Koniec.Pogódź się AMber z tym,że przegrałaś.

ARON

Dociereałem już na lotnisko.Normalnie jedzie się półtorej godziny,ja-ponieważ jechałem prawie na maxa dojechałem w jakieś czterdzieści minut.Rekord.

Mam nadzieje,że tam jeszcze jest.Że się nie spóźniłem.Byłem tak wkurzony,że nie myślałęm racjonalnie.Wybiegłem z samochodu z prędkością światła i wbiegłem na lotnisko.Kilka tysięcy ludzi,a wśród nich musiałem znaleźć moją małą Amber.Biegłem przed siebie popychając ludzi co im się nie podobało i krzyczeli na mnie.Miałem to w dupie.Liczyła się teraz tylko ona.Modliłem się,żebym się nie spóźnił.Gdyby już odleciała...przysięgam,że odnalazłbym ją i sprowadził z powrotem,chociaż byłaby na drugim końcu świata.

To się nazywa miłość.

Moje ręce były zaciśnięte w pięść,więc czułem jak paznokcie wbijają mi się w skórę.W tedy nie myślałem.Chciałem odnaleźć tylko ją.Jak ja mam znaleźć jedną dziewczyna w tak wielkim tłumie?

Ale wiem,że mi się uda.Biegałem po całym lotnisku jak głupi wołając ją,ale nie uzyskałem odpowiedzi.

I nagle...serce podskoczyło mi do gardła.Myślałem,że zaraz zemdleje,że...już przegrałem.Ale dostrzegłem ją razem z tą dziwką i z tym frajerem.Zabije ich obu.Widać było jej zapłakaną twarz i drżące ręce.Było mi jej tak cholernie żal.Ale nie mogłam się nad nią rozżalać.Za pare minut miała wejść do samolotu,a ja musiałem tam dobiec i ją powstrzymać.Uda mi się.Moje nogi same pędziły.Popychałem ludzi którzy krzyczeli coś w moją strone lub upuszczali walizki.
-Amber!-wrzeszczałem,ale mnie nie słyszała.Nie dziwie się.W końcu było tu bardzo głośno.Zaraz miała wejść do tego cholernego samolotu i odlecieć.Nie mogłem na to pozwolić.

AMBER

Mój ojciec i siostra stali obok mnie pilnując,abym nie uciekła.Za pare sekund mam wsiąść do samolotu i odlecieć nie wiadomo gdzie.Koniec.Od teraz zaczne nowe życie.
Mój ojciec pocphnął mnie w strone samolotu,a ja wzięłam głęboki wdech i cała zapłakana zrobiłam pierwszy krok,a potem drugi.Miałam już zrobić trzeci gdy nagle poczułam uścisk na nadgarstku.Pomyślałam,że to mój ojciec więc wpadłam w histerie i zaczęłam płakać.Co on jeszcze chce?Odwróciłam się,ale to kogo zobaczyłam...zamarłam.Serce przestało mi bić,nie mogłam wydusić z siebie słowa.Nogi trzęsły mi się jakby były z galarety.Stałam i patrzyłam w jego piękne oczy nie mogąc wydusić z siebie słowa.To nie dzieje się na prawdę.To sen.Chory sen z którego zaraz się obudze.
O.MÓJ.BOŻE.

Jeden momentOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz