Kolejnego dnia około ósmej poczłapałam do łazienki.Wyglądałam strasznie.Rozczochrane włosy,spuchnięte,czerwone oczy.Ale nie dziwie sie sobie.Całą noc prawie płakałam.
Nie chce tu być.Nie wytrzymam tutaj.Już tęsknie za Aronem.Uczesałam się i troche wymalowałam.Załorzyłąm czarne rurki z wysokim stanem i biały sweter,a następnie biorąc po drodze jabłko wskoczyłąm na swoje łóżko które za dnia jest kanapą.
Gdy dostałam SMS od Arona podskoczyłam jak małe dziecko.Aron-I jak tam?Ja już tęsknie :(
Ja-Ja też.Nawet nie wiesz jak bardzo.
Aron-Odwiedze cie jak będe mieć czas.Obiiecuje.
Ja-To nie to samo.Nie chce tu być.
Aron-Coś się wymyśli mała :( Damy radę.
Westchnęłam i odłorzyłam telefon na łóżko,a jabłko wyrzuciłam do kosza.Drzwi po chwili się otworzyły,a w nich stanęła mama z uśmiechem.
I z czego się tak śmieje.-Jak się spało?-spytała.
-Normalnie-burknęłam.
-Jest śniadanie,chodź.Wczoraj nic prawie nie zjadłaś.
Rzeczywiście,byłam troche głodna.Jabłkiem się nie najem.Z ociągnięciem poszłam do kuchni.Hannah leżała w jakimś nosidełku co sam sie buja i śpiewa coś dla maluchów.Wzięłam jednego naleśnika i posmarowałam go dżemem,a potem szybko zjadłam.Mama kątem oka mnie obserwowałam,ale ja udawałam,że mnie to nie rusza.
-Idę na zakupy,kupić ci coś?-spytała.
-Nie-burknęłam niemiło.
-Popilnuj Hanny.Kiwnęłam głową,a potem mama wyszła.Mała leżała już w swoim łóżeczku w pokoju rodziców bawiąc się misiem.
Siedziałam na fotelu obok niej jedną ręką głaszcząc psa który nazywał się Bailey,a drugą bawiąc się telefonem.
W pare minut moja mama wróciła i zajęła się rozpakowywaniem,a ja poszłam już do swojego pokoju.Mam dość tego.Drugi dzień,a ja czuje się jak w więzieniu.To miejsce jest okropne.
Wstałam i zaczęłam ubierać buty oraz kurtke.
-Wychodzisz?-spytała mama.
-Tsa-mruknęłam.
-Zgubisz się.Nie znam okolice.
-Nie jestem debilem.Poradze sobie-warknęłam i wyszłam.
Zbiegłam ze schodów i wyszłam z klatki schodowej.
Nie byłam przyzwyczajona do tylu ludzi,więc co chwile omijałam ich,albo rowerzystów.Niektóryz krzyczeli,żebym uważała jak łażę.
Szłam ze słuchawkami na uszach gdy na kogoś wpadłam.Podniosłam wzrok i zobaczyłam w mare przystojnego blondyna z niebieskimi oczami.
-Zgubiłaś się?-zapytał szczerząc się.
-Skąd to przypuszczenie?-spytałam,a on wzruszył ramionami.
-Tak jakoś.Nie bez powodu wpada się na takiego przystojniaka.
-Nie pochlepiaj sobie-prychnęłam,na co chłopak się zaśmiał.
-Jestem Sebastian.
-Amber-przedstawiłam się.-sorki,nie znam jeszcze okolicy.
-Więc jesteś nowa?Tak myślałem.
-Niestety.
-Spodoba ci się tu.
-No nie wiem-przygryzłam dolną warge.-zbyt głośno tu,tyle ludzi...
-Czyli mam rozumieć,że wcześniej mieszkałaś na wsi.
-To nie była wieś-tłumaczyłam.-bardziej...spokojna okolica.Mało ludzi,cisza,spokój.
-Też bym tak chciał,ale los skarał mnie miastem-burknął,a ja wybuchnęłam śmiechem.-a więc Amber..
-Mów mi Am.
-Więc Am.Może skusisz się na kawe?Znam w okolicy świetną kawiarnie.
-Chętnie,ale nie mogę teraz.Może innym razem.
-Jasne.Nie ma problemu-odparł z uśmiechem.-jesteś nowa to pewnie musisz się rozpakować i te sprawy.
-Dokładnie-zaśmiałam się.
-To...dasz mi swój numer?Zgadamy się.Kiwnęłam głową i wymieniliśmy się numerami.
-Muszę już lecieć-powiedziałam.-miło było cie poznać.
-Mi ciebie też Amber.Do potem.
-Do potem-pomachałam mu i widziałam jak znika za tłumem ludzi.Troche którzy,no ale nie miałam weny.

CZYTASZ
Jeden moment
Fiksi RemajaMoje życie było dla mnie przez moment idealne.Potem było już tylko gorzej:Ojciec który się nade mną znęcał,fałszywa przyjaciółka,beznadziejny chłopak,problemy w szkole.Moje życie stało się jedną,wielką szkoła przetrwania w której musiałam radzić sob...