44

6.6K 334 26
                                    

ARON

-Cholera!-wrzasnąłem.Nie zwracałem uwagi na to,że jest siódma rano i ludzie mogą jeszcze spać.Z tej całej złości kopnąłem kosz na podwórku który wywrócił się.
-Aron,uspokój się-powiedziała Vanessa.
-Jak mam być spokojny?!-wrzasnęłam.Teraz do piero do mnie dotarło,że nie wiem kiedy ją zobacze.-nienawidze tego chuja.Jej ojciec mi ją odebrał!!-krzyczałem.
-Ej,chłopcze.Inni tu chcą spać!-jakiś staruszek otworzył okno i zaczął wykrzykiwać machając rękami.
-Mam to gdzieś!-fuknąłem w jego stronę.Spojrzałem na Vanesse która stała patrząc się na mnie,a następnie wkurzony wszedłem do swojego domu.
-Aron,cho...-zaczęła mama,ale ja nie słuchając jej po prostu pobiegłem do pokoju trzaskając drzwiami tak mocno,żę o mało nie wypadły z zawiasów.Usiadłem na łóżku i zakryłem twarz dłońmi.To łóżko gdzie niedawno tu leżała.Gdzie gadaliśmy,całowaliśmy się.

Nie ma jej dziesięć minut,a ja już tęsknie za jej dotykiem,za jej wzrokiemza jej głosem i ustami.
Co się ze mną dzieje?

Dotarło do mnie,że ją kocham.Bałem jej się to powiedzieć i musiałem przed jej wyjazdem.Mam nadzieje,że to sen z którego zaraz się obudze.Że Amber zaraz tu wróci i mnie przytuli.

Pomarzyć zawsze morzna.

Chwyciłem sie za włosy i pociągnąłem za końcówki,a następnie opadłem na łóżko twarzą w poduszki.

Te poduszki pachną nią.
-Ej stary-usłyszałem czyiś głos.Od razu rozpoznałem mojego kumpla-Scouta.
-Czego?-warknąłem nadla leżąc twarzą w poduszkach.
-Słyszałem co się stało.Współczuje ci.
-Tylko tyle masz mi do powiedzenia?-warknąłem.-jak tak to idź.Chce być sam.
-Myślałem,że pójdziesz z nami do klubu.Chłopacy czekają w aucie.
-Nigdzie nie idę-warknąłem spokojnie.
-Oj no chodź.Będzie git.Odprężysz się.
-Powiedziałem coś kurwa!-wrzasnąłem momentalnie zrywając się z łóżka.
-Dobra stary.Wyluzuj.Nie to nie-i wyszedł,a ja z powrotem opadłem na łóżku.Oni nie wiedzą co to znaczy kogoś stracić.Większość z nich ma dziewczyne obok siebie,a ja właśnie ją straciłem.

Straciłem ją.

AMBER

Siedze w samochodzie już dwie godziny z słuchawkami na uszach i głową na szybie.Obok mnie w foteliku śpi Hannah.Jest urocza,ale nawet teraz nie chce na nią patrzeć.

Mama co chwile coś do mnie mówi,ale zbywam ją.Niech wie,że mam jej to za złe.
-Am,jesteśmy-powiedziała mama,a ja niechętnie wyszłam z samochodu.Moi rodzice mieszkali w dość tłocznym mieście.Od razu zobaczyłam setki śpieszących się ludzi.Boże,przez dwa lata mieszkałam w zaciszu,a tutaj karetki pogotowia,krzyk ludzi i inne odgłosy.
Mam dość.
Wzięłam swoją walizke i nie czekając na rodziców stanęłam obok ich kamienicy.Była całkiem nowoczesna,ale co mnie to obchodzi?
Gdy tata otworzył drzwi weszłam na klatke schodową.Jednak zatrzymaliśmy się pod innym numerem mieszkalnym.
Jak się okazało rodzice odebrali od starszej sąsiadki swoje zwierzęta.Nie wiedziałam,że je mieli.Mieli szarego kota i małego mieszańca podobnego do yorka.

W końcu weszliśmy do mieszkania numer 9.Mieszanie było małe.Po prawej jak i lewej stronie znajdowały się pokoje które były zamknięte.Na wprost łazienka,obok niej salon który był chyba największym pomieszczeniem,a na przeciwko salonu-kuchnia.Mieszkanie miało może pięćdziesiąt metrów kwadratowych.Tata wszedł ze zwierzętami u boku,a mama niosłą Hanne na rękach.
-To twój pokój-mama otworzyła pomieszczenie.-póki co gościnny.Jakby co odmalujemy i...
-Nie trzeba-zbyłam ją,a następnie usiadłam na kanapie.Ściany były żółte.W kącie obok okna stało biurko i duża szafa,a na przeciwko-kanapa.Do tego jakieś dodatki jak storczyk na parapecie,dywan czy półki.
Wyciągnęłam telefon i coś robiłam.Usłyszałam tylko sapnięcie mamy,a następnie opuściła pokój.I dobrze.
Po co ja ją zapraszałam na święta?W tedy mogłabym tam zostać.

Była godzina trzynasta,a ja od dwóch godzin siedze na kanapie bawiąc się telefonem.
-Amber,nie możesz tu tak ciągle siedzieć-westchnęła moja ama otwierając szklane drzwi.
-A kto mi zabroni?-fuknęłam.
-Ja rozumiem,że możesz być na mnie zła...
-Poprawka.Jestem wściekła.
-Okey.Rozumiem.Ale nie wyżywaj się na mnie.
-Mogłaś mnie zostawić tam...
-Robiłam to dla twojego dobra-odpała,a ja prychnęłam.
-Mam gdzieś takie dobro.Przez ciebie straciłam chłopaka i jedyną przyjaciółke,a wiesz jak trudno nawiązuje nowe znajomości.
Mama westchnęła i pokręciła głową potem zmieniłą temat.
-Chodź na obiad.
-Nie jestem głodna.
-Musisz coś zjeść.
-Jak bęe chciała to sobie zrobie-burknęłam,a potem usłyszałam tylko trzask drzwi.

Jeden momentOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz