Obudziłam się następnego dnia z bólem głowy.Jęknęłam i zwlekłam się z łóżka.Gdy spojrzałam w lustro w łazience miałąm ochotę zapaść się pod ziemie.Rozmazany makijaż,czerwone,spuchnięte oczy i roztrzepane włosy sterczące w każdą strone.Do piero w tedy dotarło do mnie co się wczoraj stało.Wzięłam ubranie,czystą bielizne i wskoczyłam pod prysznic.Umyłam włosy,zmyłam makijaż,a ciało namydliłam kokosowym szamponem.
Cały czas myślałam o tym co się wczoraj wstało.Aron całował się z obcą dziewczyną.I to na moich oczach.No dobra-może to ona go pocałowała,ale to na jedno wychodzi.Pewnie gdy mnie nie było zabawiał się z innymi panienkami.Ja starałam się cały czas o nim myśleć i nie zakszątać sobie głowy chłopakami,ale on najwyraźniej miał inną zasade.
Chciałabym,żeby to był sen.Niestety,to wszystko prawda.Wyszłam z pod prysznica i wytarłam się ręcznikiem.Załorzyłam czystą bielizne,czarne leginsy i za dużą,szarą bluze,a następnie udałam się do swojego łóżka gdzie w dalszym ciągu zaczęłam płakać.Nie chciałam dzisiaj nigdzie wychodzić,dlaego ubrałam się byle jak i nie malowałam.Bo po co?Cały dzień będe siedzieć w domu.
Płakałam cicho,aby nikt nie usłyszał.Połorzyłam głowę na poduszce i zaczęłam płakać.
-Amber,ktoś do ciebie-odezwała się mama wchodząc bez pukania do mojego pokoju.-wszystko dobrze?
-Tak-odparłam krótko z głową w poduszce.
-Na pewno?Dziwnie się zachowujesz.
-Tak mamo.Jest okey.Niech wejdzie.A,jeżeli to Aron to go nie wpuszczaj.
-Pokłóciliście się?-spytała.
-Tak jakby.
-Nie,to nie Aron-odparła nie chcąc drążyć tematu,a potem wyszła z pokoju.Poczułąm jak materac ugina się,a po chwili ktoś głaszcze mnie po plecach.
-Am-usłyszałam głos mojej przyjaciółki.-wszystko okey?
-A jak myślisz?-burknęłam tłumiąc szloch w poduszke.-wyglądam jak gówno.
-Na pewno nie jest tak źle-odparła Vanessa,a ja podniosłam głowę i spojrzałam się na nią czerwonymi,opuchniętymi i załzawionymi oczami.-wow.No dobra.Jest tragicznie.
-Wiedziałam-jęknęłam i znowu upadłam na poduszke.
-Ej,nie łam się.Wszystko będzie okey.
-Łatwo ci mówić.To nie ciebie zdradził chłopak.
-On cie nie zdradził.Ta suka go pocałowała.Gdy poszłaś ja jeszcze zostałam.Aron odepchnął ją i zaczął krzyczeć i ją wyzywać,a potem pobiegł za tobą.Chciał za tobą jechać,ale powiedziałam,że potrzebujesz troche czasu.
-To go nie usprawiedliwia.
-Gadałaś z nim?Pewnie nie.Więc nie wiesz jak było.
-Nie mam zamiaru z nim rozmawiać.
-Ale Am.Zrozum!Jak by ciebie pocałował chłopak Aron pewnie zabiłby go na miejscu,ale by ci wybaczył.Bo to on ciebie pocałował.Nie ty jego.Powinnaś zrobić to samo.Wybaczyć mu.
-To nie takie proste-jęknęłam.
-Przeciwnie.To łatwiejsze niż myślisz.Pójdź do niego,pogadaj z nim.Nie warto się na niego obrażać nie wiedząc jaka jest historia.Ja ci powiedziałam to co myślałam,teraz on powinien ci się wytłumaczyć.
-Daj mi czas Van-wyłkałam siadając na łóżko i obserwując niewyraźną przez łzy przyjaciółke.Ta westchnęła,a potem mocno mnie do siebie przytuliła.
-Dam ci czas.Ale pamiętaj.Pogadaj z nim.On na prawdę tego żałuje.Wrócił do klubu i pobił się z tym chłopakiem,a laske powyzywał od najgorszych.Gdyby nie ja pewnie jechałby do ciebie po pijaku.A jeżeli on do ciebie przyjdzie obiecaj,że z nim pogadasz.Westchnęłam i spojrzałam w oczy przyjaciółce.
-Nie wiem Van.To za dużo.
-Obiecaj-powtórzyła ostro.Wywróciłam oczami wysilając się na mały uśmiech.
-Obiecuje-odparłam i znów ją przytuliłam.-dziękuje,że przyszłaś.Teraz potrzebowałam kogoś.
-Nie ma za co-odparła odsuwając się od niego.-to co?Oglądamy film?Dwa razy nie musiała powtarzać.Wzięliśmy chipsy i puściliśmy jakiś film na laptopie.Nie mogłam się jednak skupić.Może Vanessa ma racje.To w końcu nie jego wina.Ponoć zareagował.A to,że wybiegłam z dyskoteki i już nie widziałam to tylko i wyłącznie moja wina.Muszę mieć czas.Pogadam z nim w swoim czasie.Boje się,ale...chce wiedzieć od niego wszystko.

CZYTASZ
Jeden moment
Teen FictionMoje życie było dla mnie przez moment idealne.Potem było już tylko gorzej:Ojciec który się nade mną znęcał,fałszywa przyjaciółka,beznadziejny chłopak,problemy w szkole.Moje życie stało się jedną,wielką szkoła przetrwania w której musiałam radzić sob...