Było już grubo po 21.Jak to w zimie było już całkowicie ciemno.Okolice oświetlały tylko uliczne lampy.Słyszałam jedynie swój szloch oraz zgrzytanie śniegu.
W końcu zadzwoniłam dzwonkiem.Przez ten czas zdążyłam już zmarznąć i ocierałam swoje dłonie o siebie,aby je troche rozgrzać.W drzwiach stanął Aron.Widząc go rozpłakałam się na dobre.
-Błagam cie.Pomóż mi-wyłkałam.
On bez słowa chwycił mnie za kurtke i wciągnął do środka,a potem zamknął drzwi.Od razu było mi cieplej.
-Matko boska.Am,co on ci znowu zrobił?-spytał patrząc na moją twarz.Ujął ją w dłonie i dokładnie obejrzał.-musimy to przemyć.
-Ja nie chce tam wracać-płakałam.-on...pobił mnie tak,że ledwo mogę chodzić.Boje sie,Aron.
-Już spokojnie-wyszeptał i przytulił mnie.Był ciepły,nie to co ja.Wtuliłam się w jego bluze i zaczęłam cicho szlochać.-już ci tu nic nie grozi.
-On mnie znajdzie-płakałam pociągając nosem.
-Niech tylko spróbuje-syknął i mocniej mnie przytulił.-już sie nie bój.Ten frajer popamięta,że w ogóle cie uderzył.Chodź,przemyjemy to,dobrze?Kiwnęłam głową i na trzęsących się nogach poszłam za Aronem to łazienki.
ARON
Byłem zły gdy usłyszałem dzwonek.Kto normalny dzwoni o wpółdo dziesiątej.Ale gdy w drzwiach zobaczyłem zakrwawioną i zapłakaną Amber złość stała się jeszcze większa nie przez nią,a przez tego kutasa co jej to zrobił.Gdy zaczęła mnie prosić o pomoc sam miałem ochote sie rozpłakać.Od razu wciągnąłem ją do domu i przytuliłem.Była zimna,ale mi to nie przeszkadzało.Miałem ochote tam pójść i zabić go na miejcu.Ale nie chciałem jej teraz zostawiać-takiej przerażonej.Widać,że bardzo to przeżyła.
Niech tylko go znajdę.Zabije go.Bardzo jej współćzujem.Jej twarz była zmasakrowana.
Chwyciłem ją za lodowatą dłoń i zaprowadziłem po woli do łazienki.Usiadła na wannie,a ja wziąłem waciki i zaczęłam przemywać jej twarz wodą.Krew w końcu zaczęła schodzić.Robiłem to bez słowa.Nie chciałem się póki co oddzywać.
-Dziękuje ci-wyszeptała w końcu gdy troche sie uspokoiła.
-Za?
-Za to,że mi tutaj pozwoliłeś przyjść.
-Daj spokój.Nawet się nie wahałem.Mogłem cie w tedy zabrać do siebie.Nie musiałąbyć cierpieć.
-Nie Aron.To nie twoja wina.Ja nie posłuchałam-powiedziała i syknęła gdy wacikiem przejechałem po jej ranie.-Aron,co będzie jak tu przyjdzie?
-Niech tylko spróbuje-warknąłem.-nie będzie miał życia.
-A jak tam będe musiała wracać?
-Nawet gdybyś się szarpała nie pozwoliłbym ci tam iść.Przywiązałbym cie do stołka gdybym musiał.Nie pozwole ci tam znowu iść.
-Przepraszam-powiedziała po chwili.
-Za co znowu przepraszasz?-spytałem biorąc kolejny wacik.Ona w tymczasie trzymała lód na czerwonym od uderzenia policzku.
-Za to,że sprawiam ci kłopot.Mogłeś mieszkać w spokojnej dzielnicy,nie z taką patologią.
Znowu zaczęła płakać,a ja nie wytrzymałem.Wyrzuciłem wacik do kosza i klęknąłem obok niej.
-Am,spójrz na mnie-gdy to zrobiła kontynuowałem:-ciesze się,że tu przyjechałem.Byłem temu przeciwni,bo koledzy i tak dalej.Nie chciałem i stwierdziłem,że za niedługo wrócę do poprzedniego miejsca.Ale spotkałem ciebie.I wiem,że przeprowadzka tutaj to najlepsze co mnie mogło spotkać.I nie ważne jaką masz sytuacje.Będe ci pomagać czy tego chcecz czy nie,rozumiesz?Nigdy nie spotkałem tak bystrej i odważnej dziewczyny.Jesteś dla mnie bardzo ważna Amber i nie pozwole,żeby stała ci się krzywda-wow.Sam byłem zdziwiony moją przemową.Ta nic nie mówiąc mocno się we mnie wtuliła,a ja musiałem przytrzymać się czegoś,aby nie spaść,ale bez wahania również ją mocno objąłem.
-Dziękuje.Dziękuje,że cie mam.I że mi pomagasz.Uśmiechnąłem się i szepnąłem:
-Nie musisz dziękować.Robie to bo chce cie chronić.Bo mi na tej dziewczynie cholernie zależy.I nie zrezygnuje z niej.

CZYTASZ
Jeden moment
Teen FictionMoje życie było dla mnie przez moment idealne.Potem było już tylko gorzej:Ojciec który się nade mną znęcał,fałszywa przyjaciółka,beznadziejny chłopak,problemy w szkole.Moje życie stało się jedną,wielką szkoła przetrwania w której musiałam radzić sob...