#94

3.2K 192 11
                                    

Moja dziewczyna leżała pode mną i wyginąła się na wszystkie strony.

- Harry! - krzyknęła.

- Tak? - spytałem nadal nie przestając ruszać rękoma.

- Zgadzam się! - krzyknęła. Przestałem ruszać rękoma i spojrzałem się na nią. - Będziemy mogli mieć dwa koty, ale dziecko tylko jendo! - powiedziała.

- Jeden kot i czwórka dzieci, dwa chłopcy i dwie dziewczynki. - powiedziałem.

- Nie. Dwa koty i jedno dziecko, chłopczyk. - mruknęła.

- Dziewczynka. - dźgnąłem ją palcem.

- Jak się trafi tak będzie. - powiedziała, a ja zszedłem z niej. Dziewczyna szybko złapała poduszkę i przyłożyła mi ją do twarzy, a potem usiadła na mnie. - Nienawidzę cię szatażysto. - zaśmiała się. Na oślep złapałem jej nadgartki i odsunąłem poduszkę od mojej twarzy i spojrzałem na Tamarę, która była zezłoszczona. - Musisz mnie puścić. - powiedziała poważnie.

- Jestem szantażystą, chce coś w zamian. - zacmokałem.

- Co chcesz? - westchnęła.

- Pocałuj mnie. - mruknąłem. Ułożyłem nasze ręce nad moją głową, a ona schyliła się i pocałowała. Jej usta smakowały czekoladą. Po chwili oderwała się ode mnie, a ja spojrzałem się na nią. Wyglądała dzisiaj uroczo i seksownie. Jej warkocz był już lekko rozwalony, co dodawało jej uroku. Miała na sobie obcisłe rurki i top.

- Puścisz moje ręce? - spytała, a ja to zrobiłem.

- Styles masz zejść na dół! Teraz! - usłyszałem krzyk Louisa.

- Harry? Gdzie jest El? - spytała niewinnie.

- Chyba wczoraj wieczorem wróciła. - mruknąłem. Dziewczyna zeszła ze mnie, a ja podniosłem się i złapałem ją za rękę. - Chodź tam ze mną. Proszę. - mruknąłem.

- Co będziecie tam robić? - spytała.

- Zobaczysz. - pociągnąłem ją za sobą. Nie miałem ochoty siedzieć tam i się nudzić sam. Obydwoje zeszliśmy na dół, a Tamara cała zesztywniała.

- Harry ten chłopak wygląda jak ze snu. - powiedziała, a ja na początku zrozumiałem, że tak bardzo jej się podoba, a potem spojrzałem na rudego człowieka z piegami. Kurwa.

- Idź na górę. - mruknąłem do niej, ale zanim to zrobiła rudy koleś ją zatrzymał złapał jej rękę, a kiedy tylko to zrobił uderzyłem go. Tak po prostu. Tamara była zszokowana, ale szybko pobiegła na górę. - Masz jej więcej kurwa nie dotykać. - warknąłem. Wszyscy patrzyli się na mnie zszokowani.

- Chciałem się tylko kurwa kulturalnie przywitać. - warknął, a ja znowu go uderzyłem.

- Zmień ton, albo nie wyjdziesz stąd żywy. - warknąłem. - Zaczynajmy już omawiać te sprawy. - Chłopak wytarł nos, a wszyscy usiedliśmy koło stołu.

- Tutaj jest milion dolarów. - podali nad torbę.

- A gdzie drugi milion? - spytałem.

- Były problemy i nie mamy drugiego miliona. - powiedział brunet.

- Na jutro dwa miliony umie na biurku. - warknąłem.

- Ale przecież już jeden milion daliśmy. - powiedział rudy.

- Jaki milion? - udałem, że nic nie dostaliśmy. Chłopak zacisnął ręce w pięści, ale nic nie powiedział. Uśmiechnąłem się do niego wrednie.

- Zayn wyprowadź ich. - powiedziałem.

- Czemu tak agresywnie zareagowałeś na nich? - spytał Louis.

- Nie ważne. - mruknąłem. - Podziel hajs na równo i jak to zrobisz to mi przynieś moją działkę. - powiedziałem i poszedłem na górę.

- Nic ci nie jest? - spytała zmartwiona Tam.

- Daisy lub Justin. - powiedziałem, a dziewczyna pokiwała głową i się przytuliła.

- Tak się martwiłam. - mruknęła.

- Nie musisz się o mnie martwić Tam. - mruknąłem. - Powinnaś się martwić o siebie i swoje zdrowie, bo to ty w przyszłości będziesz matką.

- Sama sobie dziecka nie stworze. - powiedziała, a ja się uśmiechnąłem. - I nie musiałeś go bić. - mruknęła.

- Chciałem. - dziewczyna westchnęła, ale nic nie powiedziała. W sumie to dobrze, nie chciałem się kłócić.

- Jesteś nieznośny. - mruknęła.

Pokochaj mnie.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz