Jest już dwudziesta. Harry zaraz ma jechać na walki. Tak bardzo nie chcę, aby jechał.
- Harry proszę. - szepnęłam już setny raz dzisiejszego dnia.
- Nie Tam. Muszę utrzymywać stanowisko. - mruknął.
- Harry ja...ja sobie coś zrobię jak pojedziesz. - wyjąkałam. Oczywiście nie jestem na tyle głupia, aby coś sobie zrobić, ale on nie musi o tym wiedzieć.
- Nie szantażuj mnie. - powiedział groźnie.
- Ja nie mogę stracić znów bliskiej mi osoby. - szepnęłam.
- I nie stracisz. - przytulił mnie.
- Harry. To, że jesteś najgroźniejszy to nie oznacza, że jesteś najsilniejszy.
- To właśnie to oznacza. - mruknął.
- Proszę Harry.
- Nie Tamara. - powiedział.
- Ale obiecaj, że wrócisz cały, zdrowy i żywy. - spojrzałam się w jego oczy.
- Obiecuję, że wrócę cały zdrowy i żywy. - musnął moje usta i położył swoją głowę na moim ramieniu. Lekko muskał ustami moją szyję, a po moim ciele przechodził przyjemny dreszcz. - Muszę już jechać. - pocałował moje usta. - Możesz sobie zagrać na laptopie. - wyszedł z pokoju, a ja za nim.
- O której najpóźniej wrócisz? - dogoniłam Harrego, gdy był w salonie.
- Około pierwszej. - mruknął. Podbiegłam do niego.
- A czy ktoś ze mną zostaje? - chłopak pokręcił przecząco głową. Podeszłam do niego i pocałowałam jego usta. - Uważaj na siebie.
- Będę. - musnął moje usta i wyszedł z domu, a za nim chłopaki.
- Pilnujcie go. - powiedziałam, a oni pokiwali głowami. Po chwili siedziałam u Harrego w pokoju i grałam na laptopie. Popisałam chwilę z Alanem i w sumie przejrzałam ask'a, instagrama, tumblra. Nim się obejrzałam była już 23:30. Za półtorej godziny powinien wrócić Harry.
- Szukaj tej małej dziwki i spadamy. - usłyszałam czyjś głos z dołu. Przecież miałam zostać sama. Ktoś się włamał do naszego domu. Wyłączyłam szybko laptopa i go schowałam pod kołdrę. Wbiegłam do garderoby i schowałam się w ubraniach. - No kurwa musi gdzieś być! Myślisz, że Styles by ją zabrał na walki? - znów usłyszałam ten sam głos.
- Patrz to ich sypialnia. - odezwał się drugi głos. - Pewnie Styles ją tu nieźle wypieprzył. - zaśmiał się.
- Ty wejdź tam, a ja tu. - usłyszałam pierwszy głos. Drzwi od garderoby się otworzyły, a ja modliłam się, aby nie przeglądali ubrań. - Mmm. Ale ta suka ma seksowną bieliznę. - mruknął.
- Justin dzownił, że Styles za chwilę będzie wracać. Musimy się zbierać. Ta suka najwyraźniej pojechała z nim. - odezwał się drugi facet.
- Ale przecież Justin nas zabije.
- Powiemy mu, że ta dziwka pojechała z nim. - powiedział drugi facet.
- Dobra idziemy. - wyszli z garderoby, a potem z Harrego pokoju. Ja nadal siedziałam pomiędzy moimi ubraniami. Nie wiem ile tak siedziałam, ale po kilku minutach albo godzinach ktoś znów wszedł do garderoby. Siedziałam znieruchomiała i nasłuchiwałam kiedy ten ktoś wyjdzie.
- Masz coś? - usłyszałm głos Louisa?
- Nie ma jej tutaj rozumiesz? Nie ma jej kurwa! - Harry krzyknął. Najszybciej jak się dało wybiegłam z garderoby w której już nikogo nie było i skierowałam się na korytarz. Gdy tylko zobaczyłam Harrego podbiegłam do niego i go przytuliłam.
- Jak dobrze, że już wróciłeś. - wtuliłam się w niego. Spojrzałam się na niego i momentalnie zamarłam. Jego twarz była w stanie okropnym. Wielkie śliwy pod oczami, rozcięta warga, rozwalony nos. - Chodź opatrzę ci to. - złapałam chłopaka za rękę i ruszyłam do łazienki. Gdy już w niej byliśmy chłopak oparł się o umywalkę, a ja wzięłam apteczkę i stanęłam między nogami chłopaka.
- Kto tu był? - spytał mnie się chłopak, gdyb opatrywałam jego nos.
- Nie wiem. Mówili tylko, że jak mnie nie dadzą jakiemuś Justinowi to będą mieć przesrane". - mruknęłam.
- Pierdolony Bieber. - warknął.
- A jak ci poszła walka?
- Wygrałem wszystkie. Powinienem dostać za to jakąś nagrodę. - cmoknęłam go szybko w usta i znów zajęłam się jego ranami. - Już nigdy więcej nikt cię nie będzie chciał ciebie porwać. Załatwię odpowiednio z Bieberem i wszystko będzie tak jak dawniej. Nie będziesz musiała się niczego bać. - uśmiechnął się słabo do mnie.
- Podnieś ręce. - chłopak wykonał to o co go prosiłam, a ja zdjęłam mu koszulkę. Na żebrach miał wielkiego siniaka, a takto resztę małych. Wszystkie dokładnie posmarowałam maścią. - Skończone. - powiedziałam i poszłam odłożyć apteczkę.
- Nasi zajęli już się trupami z naszego podwórka. Było kilka też trupów od Biedera. - powiedział Zayn, gdy zeszliśmy do kuchni.
- Pierdolony Bieber. Trzeba go wkońcu zabić. - warknął Harry.
***********************
Zaszło jedno wielkie nie porozumienie. W piątej dodałam inny rozdział niż powinnam przez co pewnie większość z was nie wiedziała o co chodzi w poprzednim. Nie miałam telefonu przez dwa dni, a tylko na nim mam zapisane rozdziały :/ Teraz naprawiam mój błąd i dodaję ten rozdział. Mam nadzieję, że nie jesteście na mnie źli. Już jutro pojawi się nowy rozdział :) Do następnego 😘

CZYTASZ
Pokochaj mnie.
Novela Juvenil- Nie umiem się w kimś zakochać z przymusu! - krzyknęłam zapłakana. - Nie zrobisz tego z przymusu, skarbie. Ja cię przecież do niczego nie zmuszam. Ty sama podejmujesz decyzje. - powiedział spokojnie chłopak opierając się o ścianę. FF W TRAKCIE KOR...