Rozdział XLVII

158 10 4
                                    

Atsuko otworzyła oczy, ale wciąż widziała jedynie czarne plamy. Pulsujący ból głowy nie pozwalał jej się skupić, zdezorientowana próbowała zrozumieć co się właściwie dzieje. Potem, jakby przez mgłę przebił się znajomy głos.

- Atsuko, w porządku? Jesteś cała?

Stopniowo odzyskiwała wzrok i świadomość tego co się dzieje. Zorientowała się, że leży na trawie, a wokół niej zgromadzona jest cała drużyna Królewskich. Podniosła się do siadu, czując nagłe zawroty głowy. Przypomniała sobie, że w obecnej sytuacji znalazła się przez strzał jednego z napastników drużyny przeciwnej.

- Atsuko?- Kidou spoglądał na nią ze zmartwieniem, nie wiedząc nawet co mógłby zrobić.

Do zawodników podbiegło dwóch medyków, którzy po chwili pomogli blondynce wstać i zaprowadzili ją na ławkę, w towarzystwie całego zespołu.

Dziewczyna usiadła, a jeden z ratowników podszedł do równie zmartwionego trenera.

- Wszystko jest w porządku, jest tylko zdezorientowana, ale lepiej, żeby już dzisiaj nie grała.- powiedział, a trener kiwnął głową, spodziewając się takiego zalecenia.

Podszedł do swoich podopiecznych.

- Atsuko nie może wrócić na boisko, na jej miejsce wejdzie Makumoto, a kapitanem zostanie Kidou.

Chłopcy pokiwali głowami. Kidou spojrzał w stronę siedzącej na ławce blondynki, która również zerknęła w jego stronę. Widząc zmartwienie na jego twarzy, uśmiechnęła się lekko.

- Nie będę powtarzał słów Atsuko, sądzę, że nie ma takiej potrzeby. Dodam tylko, że nie zamierzam pozwolić zatriumfować Kageyamie, z przegraną mogę się pogodzić, ale nie z faktem, że ten człowiek ponownie wyrządził szkody Królewskim.

Jego słowa spotkały się z głośną aprobatą pozostałych graczy. Teraz dodatkowo napędzała ich chęć, by pokazać Atsuko, że jej pomoc i wsparcie były dla drużyny niezwykle istotne i dzięki niej nadal mają siły i chęci do dalszej walki.

Zdeterminowani wrócili na boisko, by z nową energią zmierzyć się ze Strażnikami.

~~~

Atsuko patrzyła ze smutkiem jak kolejni z jej przyjaciół lądują na ziemi, a na ich ciałach pojawiają się kolejne siniaki. Teraz, z powodu kontuzji, Królewskich nie mieli już nawet pełnego składu na boisku, musieli kończyć mecz w dziesiątkę.

Po raz kolejny do jej uszu dotarła wykrzyczana nazwa techniki, a blondynka już wiedziała, że liczba graczy spadła właśnie do dziewięciu.

Bolało ją, że w żaden sposób nie mogła im pomóc, była za daleko, żeby chociaż powiedzieć im coś, co nieco poprawi ich nastroje. Genda i obrońcy ledwo stali na nogach po rozpaczliwych próbach obrony kolejnych strzałów. Pozostała część drużyny, pozawijana w bandaże, usilnie próbowała walczyć ze Strażnikami, by ci nie dostali się w pobliże bramki.

Atsuko już kilkanaście minut temu uświadomiła sobie, że dopiero teraz Strażnicy pokazują jaką naprawdę dysponują siłą i jak bardzo są w stanie zaszkodzić Królewskim. Wcześniej się wstrzymywali, dając im złudną nadzieję na zwycięstwo i jednocześnie dodać swojemu zwycięstwu dramatyzmu. Nie wątpiła, że nieobecnemu na meczu Kageyamie właśnie o to chodziło.

"W miarę upływu czasu, genialni zawodnicy stawali się coraz lepsi i lepsi". Blondynka mogła niemal usłyszeć, jak będzie opisywane to starcie.

Zacisnęła pięści, czując, że łzy napływają jej do oczu. Poczuła, że ktoś obejmuje ją ramieniem.

Spojrzała na siedzącego obok Kidou, który musiał zejść z boiska kilka minut temu, po tym, jak jedno z hissatsu Strażników niemal złamało mu nogę.

Przeszłość zawsze wraca ~ Inazuma Eleven ~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz