Rozdział 11

2.9K 232 137
                                    

                                                   Lack of the hope.


  Dołączyłam do oddziałów, śledząc za flarami, które pojawiały się co jakiś czas z różnych stron. Miałam nadzieję, że mimo zbliżającego się wieczoru, ludzie na murach zobaczą nas i zaczną unieruchamiać tytanów przy murze za pomocą armat. W międzyczasie wymieniłam butle z gazem na nowe, tak jak i ostrza, by nic mnie nie zaskoczyło na ostatniej prostej. Na sam koniec nie potrzebowaliśmy kłopotów.

  Aidan zdążył zetrzeć z twarzy strugę krwi. Will wyglądał źle. Był blady i spocony i kurczowo trzymał się za zmasakrowaną dłoń. Nawet jeśli mu ją przyszyją, mała szansa, że będzie sprawna.

  Galopowaliśmy przez jakiś czas, ale nie mogliśmy długo cieszyć się spokojem. Usłyszeliśmy pisk i gdy odwróciliśmy się w stronę dźwięku, zobaczyliśmy czerwony dym. Aidan się zawahał.

  - Co jest? - zapytał Will.

  - Aidan, nie... - Po rozmowie z Levi'em, mój zapał kompletnie opadł. Nie chciałam już ryzykować. Byliśmy tak blisko. Tylko znaleźć się jak najszybciej za murami - to było moim celem.

  - Ja tam jadę. Wyraźnie potrzebują pomocy. Są niedaleko. Jak chcecie, to biegnijcie dalej. - Długowłosy mężczyzna zawrócił konia i udał się w stronę, z nad której unosił się dym. Za pierwszą chmurą podążyło kolejne kilka. Zdecydowanie ktoś był w rozpaczliwej potrzebie.

  - Will! Jesteś ranny. - Wcisnęłam mu w dłoń wodze od wolnego konia. - Nie zatrzymuj się! - Klepnęłam w zad jego wierzchowca, by uciekał jak najdalej i sama poszłam w ślady Aidana.

 - Zaczekaj! - krzyknęłam za nim. - Nie jedź tam sam!

  Oczywiście mnie nie słuchał. Ja też go wcześniej nie usłuchałam.

  Za ruinami gospodarstwa, które było nieopodal, zobaczyliśmy parujące truchło tytana. Drugi leżał na boku, z jego nóg unosiła się para. To znaczyło, że ktoś go zdążył unieruchomić. Usłyszeliśmy też krzyk i wołania o pomoc. W ścianę dawnego domostwa było wbite martwe ciało żołnierza. Miał nadgryziony tułów, a w ostatnich promieniach słońca świeciły wnętrzności. Inne ciało leżało nieopodal, bez głowy, z której jeszcze smętnie sączyła się krew. Trudno mi było na to patrzeć, więc odwróciłam wzrok i zaczęłam lokalizować, skąd pochodziły wołania o pomoc. Spojrzeliśmy na siebie z Aidanem. Nadstawialiśmy uszu i wyglądało na to, że krzyki pochodzą z leżącego tytana...

  Ruszyliśmy do przodu, by go obejść i wtedy odkryliśmy skąd pochodził ten głos. Na ziemi siedziała dziewczyna, brunetka ze związanymi włosami. Kompletnie jej nie kojarzyłam, ale nie miało to teraz znaczenia. Jej prawa noga tkwiła w ustach tytana. Okazało się, że potwór nie mógł dosięgnąć swojej ofiary, bo mięśnie w jego ramionach również były podcięte i nie mógł ich unieść, by pochwycić dziewczynę. Ci żołnierze włożyli dużo wysiłku w pokonanie tych tytanów i bez wątpienia wiedzieli co robią. Niestety ich działania nie okazały się do końca skuteczne. A tak niewiele im brakło, by z tego wyjść cało. Brunetka płakała i próbowała wyswobodzić nogę z paszczy, ale nie miała na to siły, widać, że była mocno poobijana. Aidan nie czekał dłużej, wyskoczył z siodła, użył trójwymiarowego manewru, by znaleźć się nad karkiem tytana i rozorać go. Dziewczyna wrzasnęła z bólu. Dźwięk był przerażający, aż włosy stawały dęba. Wiotkie mięśnie szczęki potwora zamknęły usta wokół kolana i wszyscy usłyszeliśmy obrzydliwe chrupnięcie.

  - Pomóżcie mi! - łkała. W sekundę znalazłam się przy niej i spróbowałam ją podnieść. Zaczęła protestować, ale niestety nie mieliśmy czasu na cackanie się. Podetknęłam jej pod buzię moje ramię i szarpnęłam jej ciałem. Po chwili poczułam, jak z całej siły wgryza się w moją rękę. Szarpnęłam jeszcze raz, by wyswobodzić jej ostatnie ścięgna. Tej nogi już nie dało się uratować. Aidan ściągnął z siebie pelerynę i owinął kikut dziewczyny. Przejął ją ode mnie i wziął na ręce.

Turn to dust || SnK || LeviOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz