Nie jestem w walentynkowym nastroju, ale miałam ochotę napisać ten special(choć wcale nie był łatwy do napisania!), mając nadzieję, że może poprawi komuś humor, jeśli tego humoru dzisiaj nie ma. Jest tutaj dużo cukru, ale pozwoliłam sobie no bo co! Od czasu do czasu można. Klasycznie nie ma nic wspólnego z główną fabułą, no bo błagam - Levi i jakieś słodkie wyznania? Bleh!
Mam nadzieję, że ten tekst jest chociaż w miarę. Co do normalnego rozdziału, jak zwykle pojawi się zgodnie z planem.
Pjona!
~~~~~~~~
- Posłuchaj choć przez chwilę - szanuję cię jako naukowca, czasami przychodzi mi to z trudem, ale szanuję. Natomiast reszta spraw, takich jak jakieś durne święto, które sobie wymyśliłaś, mnie nie obchodzi!
- Wcale sobie tego nie wymyśliłam! - Hanji fuknęła na mnie i po raz kolejny trąciła mnie w ramię ogromnym pudłem, oklejonym niedbale czerwonym papierem i jakimiś różowymi plamami, które miały wyglądać jak serduszka. Swoją drogą, kto do jasnej cholery wymyślił, że serce wygląda jak odwrócona dupa? - To bardzo stare święto, które było obchodzone być może jeszcze zanim pojawili się tytani! Myślałam, że do takiego skostniałego, zastanego tradycjonalisty jak ty, to święto będzie pasować...
- To nie jest moja tradycja - odparłem, ledwo utrzymując nerwy na wodzy. Ta kobieta potrafiła czasem naprawdę wyprowadzić mnie z równowagi tak, że przez następne kilka godzin nie mogłem dojść do siebie.
- No to mooże być... Levi, no. - Hanji poprawiła odklejający się od pudełka napis, wieszczący ,,Poczta Zakochanych". - Naprawdę nie masz nikogo, NIKOGO, komu mógłbyś wysłać walentynkę? Przecież widziałam jak ty i...
- Hanji, jeszcze jedno słowo, a to pudło wyląduje na twojej głowie i razem z twoją głową poszybuje za okno - warknąłem i wyminąłem ją. Wiedziałem, że moje słowa nie zrobią na niej żadnego wrażenia. Zoe nie należała do osób, które łatwo traciły entuzjazm. I jako jedna z niewielu nie brała sobie do serca moich obelg, co pozostawiało między nami czystą atmosferę i pomagało normalnie pracować.
Tylko te Walentynki. Też coś. Na co to komu? Kolejne durne święto, które odwracało uwagę żołnierzy od koniecznej pracy i obowiązków.
Oczywiście nie protestowałem, bo wszystko było zatwierdzone przez Erwina, który twierdził, że takie inicjatywy podnoszą morale. Jasne, niech się bawią, ale mi już powoli kończyły się pomysły na wymyślanie kar dla obiboków, które każde takie wydarzenie w kwaterze wykorzystywali jako wymówkę.
Miałem nadzieję, że Miina się w to nie bawi. Raczej nie wyglądała na taką, którą pociągałyby jakieś... romantyczne pierdy. Tak jak ja, stąpała twardo po ziemi.
A jeśli Hanji namieszała jej w głowie i wciągnęła w tą całą zabawę? Co, jeśli kobieta oczekiwała ode mnie jakiegoś romantycznego gestu? I potem będzie obrażona na mnie przez kilka następnych dni?
A czemu miałbym przejmować się takimi rzeczami? Zresztą Miina mnie znała i mogła się spodziewać, że nie interesowały mnie takie zabawy. Wieczorem przecież i tak mieliśmy się zobaczyć.
~~~~~~
Cała kwatera szalała z powodu tych całych Walentynek. Hanji nakręciła na nie każdego i teraz paradowała po naszej siedzibie z wielkim pudłem, ubrana w różową koszulę(skąd ona ją wytrzasnęła?), rozsiewając wszędzie promienne uśmiechy z rumieńcem na twarzy. Obserwowałam, jak wszyscy chodzą z głową w chmurach - Connie i Sasha szykowali po kątach dla siebie nawzajem jakieś laurki, niby w wielkiej tajemnicy, a przecież chodzili cali oblepieni klejem i sreberkami; widziałam Mikasę, która przemykała przez korytarze z jakimś pakunkiem pod pachą - pewnie dla Erena - a za nią jak cień podążał Jean, chowając za plecami jakiś wiecheć złożony z polnych kwiatów.
CZYTASZ
Turn to dust || SnK || Levi
FanfictionPrzymusowo wrzucona w świat Zwiadowców, po wielu zawirowaniach i próbach aklimatyzacji, stara się za wszelką cenę udowodnić, że zasługuje na bycie jednym z nich. Jednak zdobywanie zaufania, gdy ma się burzliwą przeszłość nie jest takie łatwe... Na...