Special! Spotkanie z Kennym

905 59 13
                                    

  Generalnie bolało mnie wszystko. Pierwszy raz tak wpadłam i właściwie już zaczęłam sobie układać w głowie listę wszystkich grzechów i dobrych uczynków, przy czym oczywiście to pierwsze przeważało. Właśnie to się działo, gdy młoda, niedoświadczona kobieta uważa, że pozjadała wszystkie rozumy i zna się na wszystkim najlepiej. Tak to się wszystko kończy, gdy zabija się człowieka, z którym Kenny Rozpruwacz robi interesy.

  Doskonale wiedziałam, kim był Kenny, znałam sposób jego działania i znałam jego ludzi - ale dotąd myślałam, że na pewno nasze drogi się nie skrzyżują. Przecież byłam ostrożna!

  Jak było widać po mojej rozjebanej twarzy (przestającej już ją przypominać), obitych biodrach, zdeptanych piszczelach i powykręcanych rękach, niewystarczająco ostrożna.

  Gdy już przestałam dławić się krwią, jeden z mężczyzn złapał mnie za zlepione, potargane włosy, uniósł moją głowę i uderzył nią z całej siły o deski podłogi. Usłyszałam kościelne dzwony, przestałam już się orientować, gdzie znajdowały się poszczególne członki mojego ciała i gdzie tak właściwie byłam. Gdy mnie dopadli, nie miałam żadnych szans - owszem, raniłam kilku i to dość poważnie, ale to byli doświadczeni, dorośli, silni mężczyźni bez krzty sumienia, więc nie było dla nich problemem rozbrojenie jednej dziewczyny i skatowanie jej, po czym zarzucenie na plecy i zaniesieniem do ich dziupli. Nie miałam siły się bronić, krwawiłam z każdej części ciała, bolała mnie każda kosteczka, a język leniwie przesuwał się po poluzowanych zębach, niezdolny do ułożenia się do konkretnej pozycji i wyartykułowania jakiejkolwiek sylaby. Nie miałam nawet jak krzyczeć, bo płuca odmawiały mi posłuszeństwa. Być może jedno z nich miałam przebite, ale nie byłam specjalistką.

  - ... ty kurwo jebana, przestań mi...! A co to kurwa jest? - Rozchyliłam opuchnięte powieki i spojrzałam na parę skórzanych butów przede mną. Porządne, podbite metalem. Jedno uderzenie i mogłabym wszystkie swoje zęby obejrzeć z bliska. Rozchyliłam usta, z których wypłynęła krew pomieszana ze śliną. Niech mnie w końcu zajebią.

  - Jakieś piździsko, któremu udało się zajebać ..., szefie! - Głos po mojej lewej był pełen pogardy. Cóż, przyzwyczaiłam się, że ludzie mówili o mnie w taki sposób.

  - Mieliście mi przynieść tego chuja, co mi wchodzi cały czas w paradę, a nie jakąś gówniarę! - But trącił mnie w ramię, ale nawet tak lekki dotyk spowodował, że cała się napięłam, a fala blóu przeszła przez moje ciało.

  - No ale szefie...

  - Zaraz, to ona zajebała ... ? - Kenny ukucnął i zaczął mi się przyglądać, a ja mogłam tylko jednym okiem spoglądać zza włosów na jego buty.

  - No tak. - Mężczyzna zbliżył się, poczułam jego obecność obok mojej prawej nogi. - Załatwiliśmy ją, ale przynieśliśmy ją do szefa, żeby szef zdecydował, co z nią zrobić.

  - Jest młoda. - Kolejne głos pojawił się po mojej lewej stronie. - Szkoda jej. Mogłaby nam się przydać. - Doskonale znałam ten ociekający obrzydliwością ton. Zaraz za nim zjawiła się dłoń, nieprzyjemnie drażniąca górę mojego uda. Zacisnęłam wargi. Tylko nie to. Wolałam, żeby mnie zajebali.

  - Weź te łapska, zboczeńcu - powiedział Kenny zachrypniętym głosem i dłoń zniknęła. - Nie będę tu trzymać jakiś brudnych dziwek, to nie burdel, tylko poważna organizacja. Ej, gówniaro, jak masz na imię?

  Po jaką cholerę pytał mnie o imię? Po co mu to było potrzebne? Coraz bardziej się denerwowałam. Chciałam to jak najszybciej zakończyć. Prosiłam tylko o strzał w głowę, nic więcej. Po co mieli się dłużej nade mną znęcać? Nawet Żandarmerii jedyne co robili, to podrzynali gardła.

Turn to dust || SnK || LeviOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz