Rozdział 50

1.5K 135 50
                                    

                                         I'm unsure of the future, but I'm not concerned


  Droga przed sobą była tym, na czym skupiałem swoją uwagę. Droga była prosta. Zwykły, wyklepany milionami kroków grunt, połacie trawy po bokach, pył, brud. Wiał lekki wiatr. Wszystko było na swoim miejscu. Nic nie zachwiało równowagi świata wewnątrz murów.

  A czułem, jakby nic nie było na swoim miejscu. Nastolatka na tronie i głupkowaty nastolatek w posiadaniu mocy, która ma nas wszystkich uratować. Przecież to było niedorzeczne.

  I do tego Kenny. Po chuj się wpierdalałeś w to wszystko, ty stary pierdzielu? Mogłeś siedzieć w tym śmierdzącym światku, nie wychylać poza niego nosa i żyć.

  Droga jednak nie była prosta. W ostatniej chwili pociągnąłem za wodze, gdy trakt skręcił w lewo. Zamrugałem kilkukrotnie i wyprostowałem się w siodle. Dobiegły mnie pytania towarzyszących mi żołnierzy. Uniosłem dłoń, by dać im znać, że wszystko jest w porządku.

  Obalenie fałszywego króla i posadzenie Historii na tronie było chyba najbardziej szalonym pomysłem Erwina w całej jego karierze. Prawie przypłacił za to wszystko życiem. Wszyscy prawie przypłaciliśmy to życiem. 


  Niewiele już zostało do końca podróży, ale dalej nie wiedziałem, co jej powiedzieć i jak ją traktować. Wydawało mi się, jakby dopiero wczoraj był proces. Nadal nieprawdopodobne było dla mnie to, że ona żyje. Że ona gdzieś tam jest, istnieje i to wszystko, co mówiła... Było prawdą.

  Dziwny dreszcz przeszedł mi po plecach. Przecież mówiła, że nie kłamie. A ja jej nie wierzyłem.

  Miałem tyle pytań, ale jeszcze nie umiałem ich sformułować. Umykały mi przez całą drogę, nie dawały się sensownie ułożyć. To wszystko było jeszcze zbyt świeże.

  Dwie rodziny królewskie - której rodzinie służył ród Miiny? Czy poznała kiedykolwiek Historię? Może Historia o wszystkim wiedziała? Jak wiele ta gówniara przed nami skrywała?

  Niby od tej pory wszystko miało zacząć iść w dobrym kierunku - władzę nad państwem miały objąć osoby, które na to zasługiwały, Korpus Zwiadowczy miał odzyskać ,,sławę i chwałę" i w końcu wyruszyć by załatać mury. W końcu mogliśmy zacząć działać.

  A jednak, cały czas coś było nie na miejscu. Nie mogłem pójść nawet pół kroku do przodu i nie wiedziałem dlaczego.

  Może wciąż nie uporałem się z przeszłością. Bo w oczach umierającego Kenny'ego coś ujrzałem. Nie, nie wybaczyłem mu i nie wiem, czy kiedykolwiek to zrobię. Ten stary pierdziel po prostu taki był - nie znał innego życia, niż pełnego brutalności.

  I zaczynałem sobie uświadamiać, że ona też po prostu taka była.

  On też chciał być po prostu wolny. Tak jak my wszyscy. Tylko się rozczarował. Tak jak my wszyscy.

  Miałem coś takiego w sobie, taką cząstkę, która została mi chyba po matce, bo nie wiem, skąd bym miał ją wziąć - nie chciałem, żeby ona się rozczarowała. Cały czas o to walczyła, każdego dnia, widziałem to. I to wszystko przypominało moje desperackie kroki.

  Teren zaczął robić się bardziej nieregularny, poprzetykany pagórkami. Słońce było coraz bliżej horyzontu, ale wciąż świeciło mocno. Popędziłem konia. Nie chciałem marnować czasu. Koronacja Historii była coraz bliżej, a ja czułem, że w tym miejscu i tak spędzę kilka dni.

Turn to dust || SnK || LeviOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz