Rozdział 62

1.5K 119 150
                                    

  it's hard to dance with a devil on your back


  Najpierw zobaczyłam, jak pięść Historii trafia w Levia' a zaraz później cały nasz oddział wyglądał, jakby właśnie byli świadkami morderstwa. Byłam dość daleko, więc nie słyszałam, co tak naprawdę się stało, a Levi chwilę później oddalił się w zupełnie innym kierunku. Byłam skołowana, więc czym prędzej dołączyłam do kolegów, by dowiedzieć się, co zaszło. Co prawda wobec zachowania Historii miałam pewne podejrzenia - być może była to jej zemsta za to, jak Levi ją potraktował, aczkolwiek nie spodziewałam się po niej takiego grubiańskiego zachowania. Coś takiego to ja mogłam zrobić, ale ona? Świeżo ukoronowana królowa, dziewczyna, która do tej pory nawet na nikogo nie wrzasnęła?

  - Kapitan Levi się dzisiaj uśmiechnął!

  - Sasha, obawiam się, że to nie był on - odparłam, gdy dziewczyna wyskoczyła mi tuż przed nosem z taką nowiną na ustach. - To jest fizycznie niemożliwe.

  - A jednak - powiedział Eren. - Tak było. Przed chwilą. Przecież widziałaś go, był tutaj.

  - I to przez Historię, bo mu przywaliła! - Braus złapała Historię za ramiona. Blondynka wydawała się raczej zmieszana.

  - Dopiero co zakończyła się koronacja, a wy już jesteście pijani? Co dają? - Powiodłam po nich wzrokiem, ale na ich twarzach nie było żadnego dowodu na to, by cokolwiek sobie łyknęli.

  - No nie kłamiemy, serio tak było! - Sasha miała oczy jak spodki. - Kapitanowi się coś dzieje ostatnio. Pamiętacie jak mnie pochwalił kilka dni temu? Ja cię kręcę, a może to naprawdę nie był on? - zaczęła się zastanawiać na głos. - Może naprawdę go ktoś podmienił?

  - No chyba. - Skinęłam głową. No bo przecież to nie było możliwe, żeby Levi uśmiechnął się dwa razy jednego dnia. I jeszcze pozwolił, by ktoś go bił. Spojrzałam na Historię, która nawet ode mnie była niższa. Jej drobne ciało ginęło w falach materiału białej sukni. Zorientowałam się, że jeszcze z nią nie rozmawiałam. Ta drobna dziewczyna zazwyczaj gdzieś mi uciekała i była raczej mało rozmowna. Stwierdziłam, że jednak grzecznym zachowaniem byłoby jej pogratulować. - Jeszcze nie miałyśmy okazji... - zwróciłam się do niej. - Gratulacje  z okazji objęcia tronu. Obyś... - zacięłam się, bo nawet nie wiedziałam, co powiedzieć przy takiej sytuacji. - Dobrze... rządziła. - Zakończyłam z zażenowaniem, uciekając gdzież wzrokiem. Nie ukłoniłam się jej, ani nie podałam ręki, bo nie miałam pojęcia, co będzie właściwsze.

  - Dziękuję. Też mam taką nadzieję - odpowiedziała grzecznie i skinęła mi głową.

  - Hmh... - mruknęłam, drapiąc się w policzek. - To gdzie polazł kapitan? - wróciłam do jego tematu.

  - Poszedł pogadać z pułkownik Hanji i z generałem Erwinem - poinformował mnie Armin. - Właściwie to właśnie idą w naszą stronę.

  Odwróciłam się, w moment cała spinając. Faktycznie po drugiej stronie arkad pojawiły się trzy... Nie, jednak cztery sylwetki zmierzające w naszą stronę. Ostatecznie okazało się, że trójce dowódców towarzyszył również Mobit. Gdy zbliżyli się, powitałam go uśmiechem. Na Erwina starałam się nie patrzeć. To, że mieliśmy umowę, nie znaczyło, że zamierzałam w jakikolwiek sposób w moim czasie wolnym utrzymywać z nim kontakt.

  - Dzieciaki, tak się cieszę, że jesteśmy wszyscy razem. - Hanji miała dłonie splecione na podołku i uśmiech na twarzy. Wydawała się spokojna, wypoczęta. - Ostatnio tyle się działo, więc pomyślałam, że warto uwiecznić jakoś dzisiejszy dzień.

  - Dzień? - Erwin odwrócił się w jej stronę ze sceptycznym wyrazem twarzy. - Była mowa tylko o koronacji...

  - A od czego mamy Moblita? - Wyszczerzyła się w stronę generała jeszcze bardziej. - Narysuje nas wszystkich, żeby Historia mogła nas sobie powiesić w gabinecie, jak już wyjedziemy ze stolicy!

Turn to dust || SnK || LeviOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz